Comments
Połączenie brązowej barwy kojarzącej się nam z planetą Ziemią oraz wyjątkowego blasku, który lśni niczym rozgwieżdżone niebo ? przyznacie, że taki duet musi być dość nietypowy. Nic więc dziwnego, że diament Earth Star zachwycił kolekcjonerów i wielbicieli kamieni szlachetnych na całym świecie. Odkrycie tego klejnotu okazało się jednak dużym zaskoczeniem nawet dla samych jego właścicieli. Dziś dowiecie się, dlaczego tak się stało.
Pochodzenie nazwy diamentu
Oba elementy nazwy tego kamienia szlachetnego nawiązują do jego unikatowego wyglądu i najbardziej charakterystycznych cech, które wyróżniają go spośród milionów innych diamentów produkowanych co roku na całym świecie. Ma on bowiem ciemnobrązowy kolor, który przywodzi na myśl planetę Ziemię, ale jednocześnie lśni niezwykłym blaskiem, który został tu porównany do gwiazd. Połączenie tych dwóch cech charakterystycznych dało więc bardzo poetyckie i romantyczne określenie ? Earth Star. Zostało ono nadane diamentowi przez jego pierwszego oficjalnego właściciela, pochodzącego z Nowego Jorku kolekcjonera Josepha Baumgolda.
Południowoafrykańska perła
Ten unikatowy diament odkryto 16 maja 1967 roku w kopalni Jagersfontein w Orange Free State w Republice Południowej Afryki. Działała ona od 1888 roku, a otwarto ją po tym, jak na farmie znajdującej się w tej okolicy przypadkiem znaleziono okazały 50-karatowy diament. Później Jagersfontein stała się własnością znanej na całym świecie spółki De Beers Consolidated Mines Ltd. i z powodzeniem działała aż do 1970 roku. Earth Star został więc wydobyty na trzy lata przed zakończeniem działalności tej słynnej kopalni.
Imponująca niespodzianka
Odkrycie Earth Star okazało się sporym zaskoczeniem zarówno dla właścicieli kopalni, jak i pracujących w niej górników. Wcześniej Jagersfontein słynęła bowiem z wydobycia bardzo drobnych, głównie bezbarwnych diamentów. Jedynie kilka z nich miało brązowy odcień, ale ich masa nigdy nie przekraczała kilku karatów. Słynny kamień był więc pierwszym tak imponującym znaleziskiem w całej niemal 80-letniej historii działalności spółki. Został on też wydobyty na głębokości 2500 stóp pod powierzchnią Ziemi, co również stanowi ewenement, ponieważ słynne unikatowe diamenty były zwykle znajdowane o wiele wyżej, bliżej powierzchni. Nikt więc się nie spodziewał, że tak głęboko Ziemia może skrywać tak unikatowe skarby.
Pierwszy właściciel
Przed obróbką jubilerską masa surowego, nieoszlifowanego klejnotu Earth Star wynosiła aż 248,9 karata. Następnie, aby maksymalnie wydobyć jego blask i najcenniejsze cechy, poddano go cięciu i szlifowaniu, w wyniku czego zyskał obecny kształt. Kiedy prace zostały zakończone, diamentem zainteresował się, a następnie postanowił go zakupić Joseph Baumgold, przedstawiciel firmy Baumgold Brothers of New York. Nie wiadomo jednak, jaką kwotę przyszło zapłacić nowemu właścicielowi za tę słynną ozdobę. Po zakończeniu transakcji nadał on kamieniowi znaną nam do dziś nazwę Earth Star.
Międzynarodowa sława
Po zakupieniu klejnotu przez Baumgolda znajdował się on w Nowym Jorku. W 1971 roku został jednak wypożyczony i przetransportowany do RPA, gdzie stał się główną atrakcją wystawy odbywającej się z okazji setnej rocznicy otwarcia kopalni diamentów Kimberley. Dzięki temu zyskał jeszcze większą sławę, a jego kupnem zainteresowało się wielu kolekcjonerów cennej biżuterii. Joseph Baumgold zdecydował się jednak na sprzedaż kamienia dopiero po 12 latach od tego wydarzenia. W wyniku tej decyzji w 1983 roku Earth Star został zakupiony za kwotę 900 tysięcy dolarów, a jego nowym właścicielem stał się pochodzący z Florydy Stephen Zbova of Naples. Od tamtej pory w branży jubilerskiej nie pojawiły się żadne informacje o ponownej sprzedaży ozdoby. Dlatego uważa się, że Stephen Zbova of Naples nadal jest właścicielem tego słynnego klejnotu lub znajduje się on w posiadaniu jego rodziny.
Charakterystyka słynnego kamienia
Earth Star to dość okazały diament, którego masa wynosi aż 111,59 karata. Nadano mu szlif gruszki, który idealnie wyeksponował wyjątkowy blask klejnotu oraz podkreślił jego piękno. Nie sklasyfikowano dotychczas dokładnie barwy kamienia, ale eksperci zakładają, że zgodnie ze skalą kolorów Argyle może on mieć odcień ciemnobrązowy, co według tego zestawienia jest charakteryzowane jako ?fancy cognac? i określane symbolem C7. Jest to również najintensywniejsza barwa występująca w tej skali.
Jeden z trzech największych diamentów
Dzięki swojemu rozmiarowi Earth Star znalazł się na podium wśród największych brązowych diamentów, jakie kiedykolwiek udało się wydobyć. Zajmuje trzecie miejsce, a przed nim uplasowały się jedynie 545,67-karatowy Golden Jubilee w szlifie poduszki i o barwie ?fancy yellow brown? oraz 128,48-karatowy Star of the South, którego szlif to również poduszka, a kolor to ?fancy light pinkish brown?. Powyższe informacje pokazują więc, że Earth Star jest największym na świecie brązowym klejnotem w szlifie gruszki.
Skąd wziął się ten nietypowy kolor?
Eksperci zakładają, że ten słynny kamień jest diamentem typu IIa. Oznacza to, że w jego strukturze nie ma atomów azotu, które zwykle nadają klejnotom fantazyjne odcienie. Brązowa barwa powstała w wyniku odkształceń plastycznych struktury krystalicznej. Mówiąc prościej ? spowodowały ją nie związki chemiczne, ale odpowiednio ułożona struktura samego diamentu. Większość tych w kolorze brązowym to kamienie typu Ia, co oznacza, że oprócz odkształceń plastycznych zawierają również wykrywalne ilości azotu. Earth Star jest zaś wolny od tego pierwiastka.
Skąd obecnie pochodzą brązowe diamenty?
Współcześnie głównym światowym źródłem brązowych diamentów jest kopalnia Argyle znajdująca się na zachodzie Australii. Niemal 80% wydobywanych tam kamieni szlachetnych ma tę barwę. Zwykle są one poddawane obróbce jubilerskiej w Indiach, po czym sprzedaje się je jako klejnoty w odcieniu ?champagne? lub ?cognac?. Stale zyskują one na popularności, a biżuteria ozdobiona diamentami w tym kolorze staje się jedną z najbardziej poszukiwanych. Ma to również wpływ na wartość Earth Star, dlatego jeśli kamień ten trafiłby teraz do sprzedaży, jego cena z pewnością wynosiłaby znacznie więcej niż 900 tysięcy dolarów.
Dom aukcyjny Sotheby?s ogłosił, że już wkrótce na aukcji w Nowym Jorku zostanie wystawiony wyjątkowy pierścionek. Pochodzi on z kolekcji biżuterii jednej z najsłynniejszych hollywoodzkich aktorek, a następnie dyplomatki Shirley Temple. Dlaczego ozdoba ta jest tak unikatowa, a jej sprzedaż wzbudza tak duże emocje? Dzieje się tak za sprawą osadzonego w niej diamentu.
Unikat na skalę światową
Wyjątkową ozdobą pierścionka jest 9,54-karatowy diament w szlifie poduszki i o nietypowej barwie fancy deep blue. Jest on otoczony przez mniejsze przezroczyste kamienie szlachetne, ale nie one są tu najważniejsze. Naturalne klejnoty o niebieskim kolorze występują bowiem niezwykle rzadko i zawsze wzbudzają sensację, dlatego osiągają również zawrotną wartość. Masa 9,54 karata sprawia zaś, że klejnot ten jest jednym z największych niebieskich diamentów na świecie. W przypadku biżuterii Shirley Temple z pewnością jej cenę dodatkowo podniesie historia tej ekskluzywnej ozdoby. Została ona zakupiona w 1940 roku przez ojca aktorki za sumę 7,210 dolarów. Następnie mężczyzna podarował córce ten prezent z okazji jej 12. urodzin, a także przypadającej na ten czas premiery filmu ?The Blue Bird?, w którym Temple zagrała główną rolę.
Ulubiona ozdoba gwiazdy
Ojciec aktorki doskonale trafił w jej gust ? cenny pierścionek przez wiele lat należał bowiem do ulubionych błyskotek gwiazdy, dlatego nigdy wcześniej nie został wystawiony na sprzedaż. Temple wielokrotnie nosiła go podczas licznych imprez oraz publicznych wystąpień, gdy zakończyła karierę filmową i rozpoczęła dyplomatyczną. Została sfotografowana z tą biżuterią między innymi 16 września 1969 roku, kiedy zaprzysiężono ją na delegata Organizacji Narodów Zjednoczonych. Pierścionek pozostał w kolekcji Temple aż do jej śmierci w 2014 roku. Dopiero spadkobiercy fortuny gwiazdy postanowili sprzedać tę słynną ozdobę. Trafiła ona do anonimowego nabywcy, który waśnie teraz wystawi ją w domu aukcyjnym Sotheby?s.
Sprzedaż unikatowej biżuterii
Już wkrótce oczy wszystkich kolekcjonerów oraz wielbicieli ekskluzywnej biżuterii będą zwrócone ku Stanom Zjednoczonym. Aukcja słynnego pierścionka odbędzie się bowiem 19 kwietnia w Nowym Jorku, podczas organizowanej przez Sotheby?s wyprzedaży o nazwie ?Magnificent Jewels?. Ozdoba należąca do Shirley Temple będzie główną atrakcją imprezy, ale specjaliści z firmy Sotheby?s przygotowali na tę okazję również inne luksusowe klejnoty. Ich potencjalni nabywcy będą więc mogli wybierać spośród wielu kolorowych kamieni szlachetnych, a także zabytkowej biżuterii stworzonej przez najsłynniejszych jubilerów, w tym pochodzącego z Filadelfii J. E. Caldwella, Marianne Ostier czy też Donalda Claflina, który projektował dla marki Tiffany & Co.
Eksperci przewidują, że ozdoba, która należała do Shirley Temple, może osiągnąć wartość od 25 do nawet 35 milionów dolarów. Jaka cena zostanie ostatecznie wylicytowana i kto okaże się szczęśliwym nabywcą ? tego dowiemy się za niespełna miesiąc.
Największy owalny niebieski diament, jaki kiedykolwiek pojawił się w sprzedaży ? tak ozdobę tę reklamuje dom aukcyjny Sotheby?s. I nie ma w tym ani cienia przesady ? 10,1-karatowy kamień szlachetny o nazwie De Beers Millennium Jewel 4 już wkrótce być może stanie się również najdroższym klejnotem w historii.
Unikatowe parametry ? szlif, kolor oraz czystość
Nie bez przyczyny informacja o sprzedaży tej ozdoby wywołała tak duże poruszenie. De Beers Millennium Jewel 4 ma bowiem nie tylko wyjątkowo okazały rozmiar jak na niebieskie diamenty. Pozostałe jego cechy charakterystyczne również są niezwykle imponujące. Warto wspomnieć chociażby o doskonałym, a jednocześnie nietypowym szlifie owalnym, czystości klasy IF (Internally Flawless, czyli wewnętrznie bez skazy) oraz bardzo rzadko występującej barwie ?fancy vivid blue?. Pochodzi też z jednej z najsłynniejszych kopalni świata ? Cullinan Mine znajdującej się w Republice Południowej Afryki.
Słynna kolekcja
Klejnot ten był częścią kolekcji Millennium Jewels stworzonej w 2000 roku przez znaną na całym świecie markę De Beers i udostępnionej zwiedzającym w londyńskim Millennium Dome. W zbiorze tym znalazło się łącznie 11 niezwykle rzadkich kamieni szlachetnych ? 10 niebieskich diamentów i jeden bezbarwny o imponującej masie 203,04 karata. Niewiele brakowało, a ta cenna kolekcja padłaby łupem złodziei. W listopadzie 2000 roku została bowiem zaplanowana zuchwała kradzież, dzięki której zniknęłyby wszystkie klejnoty, a sprawcy wzbogaciliby się dzięki temu o zawrotną sumę 350 milionów funtów. Zostało to udaremnione dzięki funkcjonariuszom Metropolitan Police. Złodzieje zostali schwytani na gorącym uczynku, kiedy próbowali zrabować przygotowane na tę okazję diamentowe falsyfikaty, a następnie uciec na łodzi motorowej w dół Tamizy. Wszyscy niedoszli sprawcy otrzymali karę 18 lat pozbawienia wolności.
Gratka dla wszystkich kolekcjonerów biżuterii
De Beers Millennium Jewel 4 należy obecnie do prywatnego właściciela, który postanowił sprzedać tę słynną ozdobę. Zostanie ona wystawiona na aukcji ?Magnificent Jewels i Jadeite? organizowanej przez markę Sotheby?s w Hong Kongu już na początku kwietnia tego roku. Licytacja rozpocznie się dokładnie 4 kwietnia, ale specjaliści Sotheby?s już od dawna zachęcają kolekcjonerów do udziału w tym wydarzeniu. W ramach akcji promocyjnej diament pojawił się na wystawie w Londynie, a już wkrótce wyruszy do Genewy, Singapuru, Taipei i w końcu trafi do Hong Kongu. Gra z pewnością jest warta świeczki ? eksperci prognozują bowiem, że kamień ten może osiągnąć cenę od 30 do nawet 35 milionów dolarów.
Potencjalny nowy światowy rekordzista
Bardziej odważni obserwatorzy rynku jubilerskiego mówią nawet, że De Beers Millennium Jewel 4 może pobić światowy rekord. Został on ustanowiony w listopadzie ubiegłego roku w Genewie, kiedy to przedsiębiorca z Hong Kongu Joseph Lau wylicytował 12,03-karatowy niebieski diament Blue Moon of Josephine za zawrotną sumę 48,5 miliona dolarów.
Ozdabiał najpiękniejszą XVIII-wieczną biżuterię, przebył drogę z Indii do Europy, a następnie przetrwał niejedną wojenną zawieruchę. Z diamentem Dresden Green związane są jednak nie tylko niezwykle ciekawe losy, lecz także unikatowe cechy, które sprawiły, że jest jednym z najbardziej pożądanych klejnotów na świecie.
Pochodzenie nazwy słynnego diamentu
Ten unikatowy kamień szlachetny zawdzięcza swoją nazwę mieście znajdującym się we wschodnich Niemczech ? Dreźnie ? oraz wyjątkowej barwie, jaką posiada. Z połączenia tych dwóch elementów powstało ?Dresden Green?. Jak to się jednak stało, że niemieckie miasto zasłużyło na upamiętnienie go w nazwie tak wspaniałego diamentu? Przyczynił się do tego książę Saksonii Fryderyk August II, który kupił tę słynną ozdobę w 1741 roku podczas swojego pobytu w Lipsku. Zanim jednak tam trafiła, przebyła długą drogę aż z Indii.
XVIII-wieczny skarb
Eksperci uważają, że Dresden Green pochodzi z indyjskiej kopalni Kollur znajdującej się niedaleko słynnej Golkondy. Na początku XVIII wieku został tam zakupiony przez słynnego londyńskiego handlarza diamentami Marcusa Mosesa. Mężczyzna nabył tę ozdobę z myślą o sprzedaży jej brytyjskiemu królowi Jerzemu I. Zachwyconemu szmaragdowym kolorem klejnotu władcy została przedstawiona propozycja nabycia go za kwotę 10 tysięcy funtów. Negocjacje, które odbyły się 25 października 1722 roku, były tak ważnym wydarzeniem, że opisały je lokalne gazety. Już wtedy kamień był po obróbce jubilerskiej, dlatego zakłada się, że jego cięcie i szlifowanie nastąpiło w słynnym indyjskim centrum Ahmedabad.
Różne oferty sprzedaży
Kolejna wzmianka o Dresden Green pojawiła się już w 1726 roku, a dokładniej w liście barona Gautiera do ambasadora Polski w Londynie. Gautier poinformował dyplomatę, że jeden z londyńskich kupców chciał sprzedać zielony diament księciu Fryderykowi Augustowi I za sumę 30 tysięcy funtów. Książę był wielkim wielbicielem kamieni szlachetnych, dzieł sztuki oraz nowoczesnej architektury. Za jego życia do Drezna sprowadzono wiele cennych obrazów, rzeźb czy biżuterii, a kolekcję tę zgromadzono w zaprojektowanym przez perskich architektów książęcym zamku.
Nowy właściciel i nowe pomysły
Podobnie jak król Jerzy I, Fryderyk August I również nie zdecydował się w końcu na zakup diamentu. Marcus Moses sprzedał go więc holenderskiemu kupcowi o nazwisku Delles. Ten zaś dobił transakcji z synem niemieckiego księcia, Fryderykiem Augustem II. Stało się to na targu w Lipsku w 1741 roku, a nowy właściciel zapłacił za Dresden Green kwotę 400 tysięcy talarów. Następnie zlecił jednemu z najlepszych europejskich jubilerów ? Johannowi Melchiorowi Dinglingerowi ? osadzenie ozdoby w biżuterii, którą nazwał Złotym Runem.
Wcześniej znajdowały się w niej inne kamienie, ale w 1746 roku książę postanowił umieścić w niej nowe diamenty ? 40,7-karatowy Dresden Green w środku i 49,71-karatowy Dresden White na górze.
Kolejne prace jubilerskie
Trwająca w latach 1756-1763 wojna siedmioletnia spowodowała przeniesienie cennej książęcej biżuterii w bezpieczniejsze miejsce, czyli do twierdzy Königstein położonej nad rzeką Elba. Złote Runo przetrwało tam wojenną zawieruchę, ale w kilka lat po zakończeniu walk postanowiono podzielić tę ozdobę na inne błyskotki. W wyniku tych prac jubilerskich klejnot Dresden Green umieszczono w zapięciu kapelusza i w takiej postaci przetrwał on do czasów współczesnych.
Główna atrakcja i wojenna porażka
Ten naturalnie zielony klejnot przez długi czas pozostawał w Dreźnie. Miasto to zyskało wtedy przydomek ?Florencji nad Elbą?, a liczni odwiedzający je turyści z zainteresowaniem oglądali wystawę prezentującą książęcą biżuterię. To tam główną atrakcją okazał się diament Dresden Green. Kolekcja ta była dostępna dla zwiedzających aż do początku II wojny światowej. W 1942 roku cenne ozdoby ponownie ukryto w twierdzy Königstein, aby bezpiecznie przetrwały najazd armii nieprzyjaciela. Tym razem nie udało się jednak ochronić ich przed rabunkiem.
Wielki powrót
Po II wojnie światowej Drezno uległo niemal doszczętnemu zniszczeniu, a Dresden Green wraz z innymi książęcymi klejnotami został wywieziony przez rosyjską armię do Moskwy. W 1958 roku udało się go jednak odzyskać, dzięki czemu powrócił do niemieckiego miasta, któremu zawdzięcza swoją nazwę. Znajduje się tam do dziś, ale czasem jest wypożyczany na prestiżowe wystawy biżuterii odbywające się na całym świecie. Tak było również w 2000 roku, kiedy to można było podziwiać Dresden Green w Harry Winston Gallery mieszczącej się w Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Na tej wystawie prezentowano kamień do stycznia 2001 roku. Po tym czasie ponownie wrócił do Muzeum Albertinium w Dreźnie, gdzie znajduje się do dziś.
Największy zielony diament na świecie
Do dziś nie znaleziono większego i piękniejszego klejnotu tego typu i o tak unikatowej barwie. Ozdoba ta jest więc w światowej czołówce najsłynniejszych oraz najcenniejszych kamieni szlachetnych w historii. Szlif diamentu to gruszka, masa, jaką posiada, to imponujące 40,7 karata, a wymiary wynoszą 29,75 x 19,88 x 10,29 mm. Ma też bardzo dobrą symetrię jak na błyskotki, które zostały poddane obróbce jubilerskiej w XVII wieku. Eksperci podkreślają również, że wyjątkowa barwa została w nim rozłożona równomiernie na całej powierzchni kryształu, nie zaś w jego warstwie zewnętrznej lub w poszczególnych obszarach, jak to się często dzieje.
Jest bardzo dobry, a może być doskonały
W 1988 roku kamień ten został poddany szczegółowym badaniom w jednym z najbardziej prestiżowych laboratoriów gemmologicznych świata ? GIA. Eksperci ustalili wtedy, że Dresden Green jest bardzo rzadkim klejnotem typu IIa. Posiada też wyjątkową czystość klasy VS-1, a nawet ma potencjał, aby osiągnąć najwyższy jej stopień, czyli IF (wewnętrznie bez skazy). W tym celu wystarczy nieznacznie ponownie go przyciąć i oszlifować, aby pozbyć się wszystkich powierzchniowych skaz oraz wytrąceń. Bardzo możliwe, że obecni lub następni właściciele podejmą w przyszłości decyzję o takiej obróbce i w ten sposób Dresden Green zyska jeszcze bardziej unikatowe cechy.