Comments
Od czasu kiedy otworzyliśmy nasz sklep internetowy minęło już prawie 7 lat. Oczywiście są sklepy, które działają dłużej, ale myślę, że spokojnie mogę Państwu udzielić kilku praktycznych porad w kwestii doboru odpowiedniego rozmiaru pierścionka. Ostatecznie takich porad udzieliłem juz prawie 10.000 (dokładnie dziewięciu tysiącom i dziewięćset siedemdziesięciu pięciu 🙂 )naszym Klientom. Poniżej opiszę najczęstsze pytania i problemy na jakie mogą natrafić osoby zainteresowane zakupem pierścionka. Te porady kieruje w 100% do mężczyzn 🙂
Rozmiar w milimetrach a rozmiar jubilerski.
Drodzy Panowie – niestety w zamierzchłych czasach jakiś bliżej niezidentyfikowany osobnik wprowadził skalę powszechnie znaną jako rozmiary jubilerskie, która w żaden sposób nie odpowiada średnicy pierścionka w milimetrach. Mało tego, w Anglii (gdzie przebywa obecnie duża część polskiej populacji) rozmiary są podawane nie cyfrowo, ale literowo (sic!). Mało tego (po raz drugi) – w Niemczech, gdzie też jest spora liczba naszych Rodaków, rozmiary są podawane cyfrowo i mierzone, jako obwód palca w milimetrach. Kolejna anomalia na mapie jubilerskiej to USA, gdzie rozmiary są podawane w calach (mierzymy obwód palca). O Japonii, Indiach i Chinach nie chcę nawet wspominać, aby oszczędzić Wam zbytniego splątania :).
Podsumowując – spójrzcie na tabelkę na naszej stronie i wszystko będzie jasne. Nieważne gdzie teraz przebywacie, nasza tabelka pozwoli Wam bezbłędnie określić rozmiar palca w oparciu o średnicę (palca/pierścionka). I tu doszliśmy do najważniejszego wniosku tego akapitu, który jest zarazem najbardziej uniwersalną radą. Każdy z nas (prawie) ma w swoim domu/warsztacie suwmiarkę. I to proste w obsłudze narzędzie pozwoli nam z dużą precyzją zmierzyć rozmiar pierścionka i przełożyć go na rozmiar jubilerski. WAŻNE – mierzymy pierścionek a nie palec 🙂 Pomiar powinien być dokładny o czym zaraz napiszę….
Za przewodnika koniec języka.
Nie tym razem Panowie, nie tym razem. Ja wiem, że najłatwiej jest zapytać się o rozmiar palca naszej ukochanej jej przyjaciółki, matki, szwagierki/bratowej i oszczędzić sobie niepotrzebnego ryzyka z cyklu „kulą w płot”. Oczywiście możecie to zrobić, ale przy założeniu, że Wasza luba ma o wszystkim wiedzieć. Bo niestety będzie wiedziała – taka jest natura kobiet i ich najlepszych przyjaciółek. Sekrety i ploteczki to ich mocna strona.
Nieważne jak i na co Wam przysięgną przyjaciółki i swatki – z dużą dozą prawdopodobieństwa sekret przestanie być sekretem. No, ale z drugiej strony – ten kij ma dwa końce i przynajmniej będziecie wiedzieć z dokładnością do jednej setnej milimetra o rozmiarze pierścionka dla przyszłej Narzeczonej. Win-Win? Odpowiedzcie sobie sami.
Precyzja pomiaru.
W tym miejscu dochodzimy do bardzo ważnej kwestii o której wspomniałem dwa akapity wyżej – precyzji pomiaru. Jak spojrzycie na naszą tabelkę, to zauważycie pewną prawidłowość. W jednym milimetrze średnicy pierścionka możecie mieć aż trzy różne rozmiary. I tak rozmiary jubilerskie 11, 12, 13 to odpowiednio 16.2, 16.5, 16.8 mm średnicy. Na resztę analizy odeślę Was jeszcze raz do naszej tabeli rozmiarów. Precyzja pomiaru jest bardzo ważna i warto jej poświęcić trochę więcej czasu, aby uniknąć pomyłki i nerwowego tłumaczenia podczas wręczania pierścionka.
Pomyliłem rozmiar i co dalej.
Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to dla Was zbyt duże pocieszenie, ale pomyłki w tym względzie się zdarzają. I to dość często :). Szczerze powiedziawszy co drugi pierścionek wymaga korekty rozmiaru. Wiemy o tym i dlatego dla klientów Michelson Diamonds taka usługa (korekty rozmiaru pierścionka) jest bezpłatna. Dlatego jeśli nie jesteście pewni jaki rozmiar pierścionka macie wybrać jesteśmy do Waszej dyspozycji. Zarówno mailowo, jak i telefonicznie. W zakładce kontakt znajdziecie wszystkie potrzebne dane abyśmy Wam pomogli wybrać właściwy pierścionek we właściwym rozmiarze.
W razie pytań zapraszamy do kontaktu:)
Ten zjawiskowy kamień szlachetny w szlifie gruszki i o pięknej różowej barwie jest jednym z najsłynniejszych historycznych diamentów na świecie. Mimo że jego masa to ?zaledwie? 9,01 karata, jego wartość wycenia się niezwykle wysoko, a w jego burzliwej historii niezwykle ważną rolę odegrało? jabłko. Dlaczego? Przeczytacie o tym poniżej.
Pochodzenie nazwy klejnotu
Kamień ten zwykło się nazywać na aż trzy różne sposoby. Można spotkać się z określeniem Conde Diamond, Conde Pink lub Le Grant Conde. Każda z tych nazw nawiązuje jednak do najsłynniejszego i pierwszego udokumentowanego właściciela tego klejnotu ? Ludwika II de Bourbon, księcia Conde oraz dowódcy francuskiej armii. Otrzymał on Conde Pink od jednego z królów Francji ? Ludwika XIII lub Ludwika XIV. Podarunek ten został złożony jako wyraz wdzięczności i uznania za liczne militarne zwycięstwa podczas walk odbywających się w czasie wojny 30-letniej, w której de Bourbon dowodził francuskimi żołnierzami.
Znany od połowy XVII wieku
Ten różowy diament pochodzi z historycznej kopalni Kollur w pobliżu Golkondy w południowych Indiach. Stan Andhra Pradesh, w którym się ona znajduje, to jedyne miejsce wydobycia różowych kamieni szlachetnych, jakie funkcjonowało w tamtych czasach. Dzięki temu ? w przeciwieństwie do innych słynnych brylantów ? bardzo łatwo było ustalić, gdzie klejnot ten został odkryty. Znaleziono tam również takie słynne błyskotki, jak Agra, Darya-i-Nur, Nur-ul-Ain czy też Shah Jahaan. Jak to się jednak stało, że Conde Pink trafił z Indii do Europy i znalazł się w posiadaniu francuskiego króla?
Podróż do Europy
Uważa się, że klejnot został przywieziony na Stary Kontynent przez jednego ze słynnych XVII-wiecznych podróżników i handlarzy diamentami. Najczęściej wskazuje się na Jeana Baptiste Taverniera lub innych Francuzów, którzy pojawili się w Indiach przed nim (np. Monsieur de Chapes i Monsieur de St Liebau).
Tavernier odbył w swoim życiu sześć podróży na Wschód, a podczas pięciu z nich odwiedził między innymi Indie. Cztery razy był również w słynnej kopalni w pobliżu Golkondy, gdzie kupował kamienie szlachetne, a następnie sprzedawał je w Europie. Znał się także z królem Ludwikiem XIII, dlatego mógł sprowadzić do kraju klejnoty na jego zlecenie.
Niejasności związane z zakupem diamentu
Tavernier przybył jednak do Paryża pod koniec 1643 roku, kiedy czasy panowania Ludwika XIII już minęły (zmarł on 14 maja 1643 roku). Dlatego teoria, zgodnie z którą miałby on otrzymać Conde Pink od tego podróżnika, wydaje się być nieprawdziwą. Jeśli jednak kamień ten pojawił się we Francji między rokiem 1651 a 1662, czyli za panowania króla Ludwika XIV, to niemal pewne jest, że został przywieziony właśnie przez Taverniera.
Odbył on bowiem w tym czasie dwie wyprawy do Indii, odwiedził kopalnie w pobliżu Golkondy i nabył tam między innymi słynny diament French Blue, z którego później stworzono słynny klejnot Hope.
Dalsze losy klejnotu
Ludwik II de Bourbon umieścił Conde Pink w uchwycie swojej laski i z dumą prezentował ten królewski prezent. Znajdował się on w posiadaniu książęcej rodziny przez ponad 200 lat ? aż do 1892 roku, kiedy to jej członek, Duc d’Aumale, przekazał klejnot francuskiemu rządowi. Obecnie znajduje się on na wystawie w Musee de Conde in Chantilly we Francji, gdzie zgodnie z wolą księcia mogą podziwiać go zwiedzający. Diament nie został więc wystawiony na sprzedaż aż od XVII wieku, dlatego nie wiadomo, ile obecnie wynosi jego wartość.
Głośna kradzież
Dzień 11 października 1926 roku na zawsze zapisał się w światowej historii biżuterii. Wtedy właśnie Conde Pink został skradziony z pilnie strzeżonej muzealnej kolekcji. Dokonał tego najprawdopodobniej jeden z członków byłej armii arabskiego emira Abd al-Kadira. Mimo wielu starań francuskiej policji, przez wiele miesięcy nie udawało się odnaleźć sprawcy i odzyskać ozdoby. W końcu schwytano złodzieja, ale towarzyszył temu zupełny przypadek. Po tym wydarzeniu maksymalnie zaostrzono środki ostrożności w Musee de Conde in Chantilly. Dlatego obecnie znajdujący się wśród muzealnych eksponatów kamień nie jest oryginalnym Conde Pink, a jedynie jego doskonałą repliką.
Jak udało się odzyskać diament?
Historia związana z odnalezieniem tego klejnotu jest jeszcze bardziej nieprawdopodobna niż jego spektakularna kradzież z pilnie strzeżonego muzeum. Kilka miesięcy po tym wydarzeniu znalazła go bowiem pokojówka pracująca w niewielkim hoteliku w pobliżu dworca wschodniego w Paryżu. Kobieta postanowiła poczęstować się jabłkiem znalezionym w pokoju jednego z hotelowych gości. Kiedy zajadała ten owoc, odkryła, że był w nim ukryty zjawiskowy różowy diament. Pechowy złodziej wpadł na taki pomysł, aby bezpiecznie wywieźć swój łup z miasta, a następnie z kraju. Kobieta szybko powiadomiła jednak policję i w ten sposób udało się schwytać mężczyznę, a Conde Pink został z wielką pompą i honorami zwrócony do muzeum.
Charakterystyka diamentu
W porównaniu do innych słynnych kamieni szlachetnych, Conde Pink nie ma imponujących rozmiarów. Jego masa wynosi bowiem 9,01 karata, przez co zajmuje dopiero 20. miejsce na liście najsłynniejszych diamentów świata. W tym wypadku jednak to jego znaczenie historyczne decyduje o jego wysokiej wartości. Czystość tego jasnoróżowego klejnotu nie została dotychczas ustalona, ale uznaje się, że jest ona naprawdę wyjątkowa, ponieważ diament pochodzi z kopalni Kollur. Wydobyto w niej wiele imponujących kamieni szlachetnych o doskonałych parametrach, dlatego zakłada się, że jakość Conde Pink również jest bardzo wysoka.
Jeden z nielicznych
Specjaliści uważają również, że Conde Pink jest niezwykle rzadkim klejnotem typu IIa. Stanowią one zaledwie 1-2% wszystkich diamentów wydobywanych na całym świecie, dlatego są najbardziej pożądane i cenione wśród kolekcjonerów biżuterii. Nie zawierają bowiem azotu ani żadnych innych zanieczyszczeń chemicznych. Skąd więc wzięło się to efektowne różowe zabarwienie? Jest ono spowodowane odkształceniami strukturalnymi kryształów wywołanym przez ogromne ciśnienie wywierane na nie głęboko pod powierzchnią Ziemi. To dzięki tym zmianom nabierają one różowej barwy, zanim zostaną wypchnięte w płytsze warstwy Ziemi. Dlatego Conde Pink ma nie tylko niezwykle ciekawą historię, lecz także wyjątkowy kolor.
Przed zakupem biżuterii z naturalnymi kamieniami kolorowymi warto uzbroić się w podstawową wiedzę w tym zakresie. O ile diamenty są parametryzowane poprzez 4C, o tyle kamienie kolorowe takiej skali nie posiadają. Co warto wiedzieć i na co zwracać uwagę przy podejmowaniu decyzji o zakupie kamieni kolorowych? Na to i inne pytania dotyczące kamieni szlachetnych w rozmowie z Prezesem Michelson Diamonds Pawłem Jaworskim opowiada Łukasz Bandur, doświadczony gemmolog, geolog i członek Stowarzyszenia Rzeczoznawców Jubilerskich.
Paweł Jaworski: Na co zwracać uwagę przy wyborze kamieni szlachetnych? Co jest najważniejsze i co ma największy wpływ na ich cenę?
Łukasz Bandur: Przede wszystkim musimy rozgraniczyć rynek związany z diamentami i kamieniami kolorowymi. Jeżeli mówimy o diamentach, to najważniejsza jest masa następnie czystość, barwa i proporcje szlifu (4C)
Natomiast w kamieniach kolorowych po masie kolejną bardzo ważną cechą jest barwa ? i to jest główna składowa ceny kamieni kolorowych. Dopiero później patrzymy na czystość i proporcje szlifu.
Niektóre kamienie kolorowe ? o czym nie wszyscy wiedzą ? są rzadsze niż diamenty. Na przykład idealny rubin o masie 30 karatów występuje o wiele rzadziej w przyrodzie niż wysokiej klasy 30-karatowy diament. Często jest więc tak, że 30-karatowe przeźroczyste rubiny o barwie intensywnie czerwonej (barwa gołębiej krwi) i idealnych proporcjach szlifu są droższe niż diamenty.
PJ: A co z kolorami szafirów? Bardzo często dzwoniący do nas klienci wiedzą o tym, że szafiry są niebieskie. Ale w rzeczywistości mają one również inne kolory.
ŁB: Zgadza się. Tak naprawdę szafiry mogą mieć każdy kolor. Ale jeśli chodzi o te niebieskie, to w Polsce panuje niestety przekonanie, że mają one ciemnogranatową barwę bądź prawie czarną. Najcenniejsze szafiry mają kolor chabrowy (intensywnie niebieski) i to on jest najbardziej pożądany na rynku wśród kolekcjonerów.
PJ: Co powiesz o innych kolorach szafirów?
ŁB: Mamy też szafiry różowe, które są w tym momencie bardzo popularne na rynku azjatyckim i amerykańskim. Ich ceny są porównywalne do szafirów niebieskich. Bardzo cenioną odmianą jest szafir padparadża, czyli kamień o barwie różowej przechodzącej w pomarańcz. Padparadża to nazwa wywodząca się z sanskrytu i oznaczająca kwiat lotosu. Czyli możemy wyobrazić sobie kwiat lotosu ? i tak właśnie wygląda szafir padparadża. Takie kamienie niejednokrotnie osiągają ceny wyższe niż szafiry niebieskie i różowe. Wydobyw się je prawie wyłącznie na Sri Lance. Mniej popularne na rynku są szafiry zielone, żółte czy też fioletowe. W przyrodzie występują też bezbarwne szafiry, które można wykorzystywać jako substytut diamentu, ponieważ są od nich dużo tańsze. Często klienci wybierają pierścionki z cyrkonią. Po co jednak kupować cyrkonie (syntetyczny kamień), skoro można dopłacić niewiele więcej i mieć efektowną biżuterię z naturalnym kamieniem szlachetnym ? białym szafirem.
PJ: Jak odbywa się poprawianie kolorowych kamieni szlachetnych, np. wypełnianie rubinów szkłem?
ŁB: Rubiny i szafiry poddawane są różnym technikom poprawiania, przez co klienci często mają mniejsze zaufanie do kamieni kolorowych. Na szczęście w naszym kraju pracują eksperci, którzy są w stanie rozpoznać takie poprawiane kamienie. Dlatego przy ich zakupie polecam udanie się do takiego specjalisty, żeby sprawdził, czy warto zainwestować w taki kamień.
PJ: Mówisz o ekspertach ze Związku Rzeczoznawców Jubilerskich?
ŁB: Mówię ogólnie o rzeczoznawcach ? czy to z Polskiego Towarzystwa Gemmologicznego, czy też ze Stowarzyszenia Rzeczoznawców Jubilerskich. Nie ma to znaczenia, po prostu warto skonsultować się z rzeczoznawcą, który ma większą wiedzę na ten temat.
PJ: Myślisz, że przy droższych kamieniach, które kosztują na przykład więcej niż 5 tysięcy złotych, warto wysyłać je do zewnętrznego laboratorium, które sprawdzi ich parametry?
ŁB: Uważam, że warto, ponieważ podniesie to rangę kamienia i da nam dokument, który jest poważany w środowisku międzynarodowym. Moim zdaniem najlepsze laboratorium do wyceny kamieni kolorowych to GIA, ponieważ mają oni najlepszą bazę danych. Na wycenie bardzo dobrze zna się również Tajlandzki Instytut Gemmologiczny (GIT). Jest on instytucją rządową ? co bardzo istotne ? i dysponuje bardzo wysokiej jakości sprzętem. Oprócz tego kształci wielu ekspertów i przez to, że większość kamieni poprawianych jest właśnie w Tajlandii, mają oni największe doświadczenie w rozpoznawaniu takich ulepszanych kamieni szlachetnych.
Wracając do cen kamieni i ich poprawiania, to najniższą wartość osiągają rubiny i szafiry wypełnione szkłem.
Potem mamy kamienie dyfuzyjne, czyli bezbarwne albo o mało atrakcyjnej barwie, na których powierzchni buduje się tzw. centra barwne. Wokół takiego kamienia tworzy się cienka barwna powłoka. W momencie, kiedy taki kamień ulegnie uszkodzeniu, będzie widać, że jest on biały w środku i nie będzie można już go przeszlifować.
Kolejną metodą jest dyfuzja berylowa. Jest ona bardziej wgłębna, ponieważ polega na wybarwieniu kamienia w całej jego objętości. Dzięki temu po przeszlifowaniu zachowuje on swój kolor
Następnym sposobem poprawiania jest grzanie, czyli włożenie kamienia do gorącego pieca i wygrzewanie go w odpowiedniej temperaturze.
PJ: Co daje ta metoda?
ŁB: Po pierwsze: poprawia barwę, po drugie: rozpuszcza niektóre inkluzje, czyli kamień staje się przez to bardziej klarowny. Jest to metoda najbardziej powszechna i stosowana już od setek lat. Niektóre klejnoty, takie jak cyrkon niebieski, poddawane są temu zabiegowi już od czasów historycznych. Dlatego termicznego poprawiania nie trzeba się obawiać. Są to kamienie uznawane na rynku za materiał o bardzo wysokiej jakości. Oczywiście kamienie nie poprawiane osiągają najwyższą cenę, ale występują one w naturze niezwykle rzadko, stąd ich najwyższa wartość.
PJ: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Łukasz Bandur ? z zawodu gemmolog, z wykształcenia geolog (ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim ze specjalizacją mineralogia i petrologia). Jego pasja to kamienie szlachetne ? interesował się nimi od dziecka, co zaowocowało takim wyborem studiów, a następnie zawodu. Zajmuje się ich sprzedażą, dlatego mówi o sobie, że jest szczęśliwym człowiekiem, bo robi to, co kocha.
Jedni uważają, że może to być najstarszy diament na świecie, inni zaś twierdzą, że losy tego klejnotu zostały całkowicie zmyślone. Zobaczcie, jakie kontrowersje wzbudza jeden z najpiękniejszych kamieni szlachetnych w historii ? Briolette of India.
Dlaczego Briolette of India?
Nazwa tego słynnego klejnotu wzięła się od jego kraju pochodzenia oraz wyjątkowego kształtu (briolette) określanego jako podwójny szlif różany. Taka forma była niezwykle popularna w przeszłości, dlatego wskazuje na to, że Briolette of India został wydobyty setki lat temu. Z drugiej jednak strony kamień ten pojawił się na rynku dopiero w 1950 roku, a jego inną nazwą jest South Africa Diamond. Zgodnie z nią miałby on zostać odnaleziony w Republice Południowej Afryki i być o wiele młodszy niż zwykło się przedstawiać. Szacuje się, że odkryto go dopiero pod koniec 1890 roku lub w pierwszej dekadzie XX wieku.
Cięcie i szlifowanie kamienia zlecono renomowanej paryskiej firmie Atanik Ekyanan of Neuilly, której specjaliści zakończyli swoją pracę w 1909 roku. Wtedy właścicielem Briolette of India była marka Cartier, której jubilerzy wykonali z diamentu zawieszkę do naszyjnika. Towarzyszyły mu w niej biała perła i mniejszy przezroczysty brylant.
W 1910 roku zmienili jednak swoją koncepcję i ozdobili słynnym klejnotem broszkę, w której znalazły się również ta sama perła oraz dwa 22-karatowe szmaragdy. W 1911 roku biżuterię tę zakupił amerykański finansista George Blumenthal.
Kontrowersje związane z pochodzeniem diamentu
Skąd te rozbieżności w losach Briolette of India? Sceptycy twierdzą, że historia o jego azjatyckim pochodzeniu została wymyślona tylko po to, aby podnieść wartość tego klejnotu. Diamenty pochodzące z indyjskiej kopalni Golconda są bowiem uważane za najwyższej klasy kamienie szlachetne dostępne na rynku. Klejnoty wydobyte w Afryce często uznaje się z kolei za mniej wartościowe. Często te uprzedzenia nie mają żadnego potwierdzenia w parametrach tych ozdób, ale mimo wszystko działają bardzo mocno. Dlatego też właściciele indyjskich błyskotek z reguły mogą liczyć na ich wyższą cenę niż sprzedający takie same ozdoby pochodzenia afrykańskiego.
Niejednoznaczne losy kamienia
Skoro cała historia tego klejnotu została zmyślona przez przedsiębiorczych sprzedawców, to skąd wiadomo, co tak naprawdę działo się z Briolette of India? To pytanie zadaje sobie wielu badaczy biżuterii. Zwolennicy teorii o jego indyjskim pochodzeniu uważają, że jest to najstarszy diament na świecie, starszy nawet od słynnego kamienia Koh-i-Noor. Został bowiem odnaleziony podczas wypraw krzyżowych między rokiem 1122 a 1200. Zgodnie z Baburnamą, czyli zapiskami cesarza Babur, pierwszego z władców wielkiego indyjskiego rodu Mogołów, Koh-i-Noor wydobyto zaś ?dopiero? w 1295 roku.
Słynna właścicielka
Pierwszą znaną właścicielką Briolette of India była królowa Francji Eleonora Akwitańska. Dostała ona tę ozdobę od swojego małżonka, króla Ludwika VII. Stało się to najprawdopodobniej między 1137 rokiem a 1152, kiedy to nastąpił rozwód królewskiej pary. Następnie władczyni poślubiła księcia Normandii Henryka Plantageneta i w 1154 roku została koronowana na królową Anglii. Wtedy też zabrała diament do swojego nowego królestwa.
Królewskie prezenty
Po śmierci angielskiego władcy tron objął jego trzeci syn Ryszard, zwany później Ryszardem Lwie Serce. W spadku otrzymał również diament Briolette of India, który zabrał ze sobą na trzecią wyprawę krzyżową. Po śmierci króla klejnot zniknął na prawie 300 lat. Do dziś nie ustalono (lub nie wymyślono), co działo się z nim w tym czasie. Ponownie pojawił się dopiero pod koniec XVI wieku, za panowania króla Francji Henryka II. Ofiarował on ten kamień swojej kochance, Dianie de Poitiers. Została ona uwieczniona z tą biżuterią na jednym z portretów znajdujących się w królewskim pałacu w Fontainbleau w północnej Francji.
Po śmierci władcy jego małżonka, Katarzyna Medycejska, zmusiła Dianie de Poitiers do oddania sprezentowanych jej królewskich klejnotów i w ten sposób odzyskała między innymi diament Briolette of India. Wtedy ponownie słuch po nim zaginął, a kolejne informacje o nim pojawiły się dopiero cztery wieki później.
?Prawdziwe? losy kamienia
Ci, którzy sceptycznie podchodzą do historii o indyjskim pochodzeniu tej słynnej ozdoby, uważają, że odkryto ją na początku XX wieku. W 1950 roku jej istnienie ogłosił zaś nowojorski jubiler Harry Winston. Twierdził on, że kupił ten klejnot od indyjskiego maharadży, ale nigdy nie podał szczegółów tej tajemniczej transakcji. Winston sprzedał Briolette of India żonie kanadyjskiego milionera, Dorothy Killam. 10 lat później kobieta zmarła, a nowojorczyk postanowił ponownie odkupić znajdujący się w jej majątku słynny diament. Od tamtej pory nie trafił on ponownie na sprzedaż, dlatego najprawdopodobniej nadal znajduje się w posiadaniu rodziny Winstona.
Charakterystyka klejnotu
Masa tego bezbarwnego diamentu to 90,38 karata, zaś jego kolor sklasyfikowano jako D. Czystość Briolette of India nie została niestety dotychczas określona, ale jego szlif wskazuje na to, że jest ona bardzo wysoka. Tylko najlepszej jakości diamentom był bowiem nadawany kształt briolette ? a wszystko to ze względu na większe uwydatnienie wnętrza kamieni. Powinno ono być nieskazitelne, ponieważ wszelkie zanieczyszczenia byłyby widoczne jak na dłoni.
Najczystszy z czystych
Skoro barwa Briolette of India została określona klasą D, to znaczy, że jest to niezwykle rzadki diament typu IIa. Kamienie tego rodzaju nazywa się najczystszymi z czystych, ponieważ mają one doskonałą przejrzystość i nie zawierają żadnych odkształceń bądź też zanieczyszczeń chemicznych ? zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Powodujące je pierwiastki (takie jak azot, bor czy wodór) nadają również klejnotom określony kolor, dlatego idealnie czyste brylanty są także całkowicie bezbarwne. Stanowią one zaledwie 1,2% wszystkich naturalnie występujących diamentów na świecie, dlatego uznaje się je za wyjątkowo rzadkie i najbardziej cenione. Briolette of India z pewnością jest więc unikatowy, bez względu na to, jakie naprawdę były jego losy.