Comments
Najbliższe miesiące będą wyjątkowo bogate w ważne wydarzenia branży jubilerskiej. Informowaliśmy już Was o sprzedaży pierścionka z niebieskim diamentem, który należał do Shirley Temple, a także klejnotu De Beers Millennium Jewel 4, który ma tę samą barwę. 18 maja na aukcję Christie?s trafi zaś największy na świecie diament w niebieskim kolorze ? słynny Oppenheimer Blue. Czy możemy spodziewać się kolejnego rekordu?
Kamień najwyższej jakości
Nazwa ?Oppenheimer Blue? pochodzi od nazwiska obecnego właściciela klejnotu, który postanowił wystawić go na aukcji Christie?s ?Magnificent Jewels? odbywającej się w Four Seasons Hotel des Bergues w Genewie. Sir Philip Oppenheimer jest członkiem rodziny, która przez wiele lat zarządzała słynną diamentową spółką De Beers. Zakupił ten kamień, ponieważ ? jak sam przyznał ? zachwyciły go jego idealne proporcje, doskonały głęboki odcień oraz wspaniały prostokątny szlif.
Charakterystyka diamentu
Masa tego kamienia to 14,62 karata, a jego barwa została sklasyfikowana jako fantazyjnie żywa niebieska (fancy vivid blue) ? najlepsza i najbardziej pożądana z możliwych. Wiceprezes słynnego Gemological Institute of America Tom Moses przyznał, że kolor tego klejnotu, jego wysoka czystość, tradycyjny styl szlifu oraz pochodzenie sprawiają, że jest on naprawdę wyjątkowy. Biorąc pod uwagę tę wypowiedź, parametry oraz duże zainteresowanie, jakim cieszą się diamenty o niebieskiej barwie, można być pewnym, że Oppenheimer Blue osiągnie wysoką cenę. Należy on do elitarnej grupy, ponieważ zaledwie 0,1% światowych diamentowych zasobów stanowią kamienie w tym kolorze, a wśród nich tylko 1% ma fantazyjnie żywy odcień.
Transakcja wzbudzająca duże nadzieje
Eksperci przewidują, że cena, za jaką zostanie sprzedany ten słynny klejnot, wyniesie od 38 do nawet 45 milionów dolarów. Tym sposobem zapewne nie pobije rekordu, który w listopadzie zeszłego roku został ustanowiony przez milionera z Hong Kongu na aukcji Sotheby?s w Genewie. Wtedy kamień Blue Moon of Josephine sprzedano za zawrotną kwotę 48,4 miliona dolarów. Niektórzy optymistycznie prognozują jednak, że Oppenheimer Blue może osiągnąć jeszcze wyższą wartość, mimo że aktualne wyniki transakcji w branży jubilerskiej nie należą do najlepszych, a w zeszłym roku spadły o 4%.
Najbardziej pożądane klejnoty
Mimo nienajlepszej kondycji branży jubilerskiej ceny niebieskich diamentów nadal utrzymują się na wysokim poziomie, a ich aukcje cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Uważa się je nawet za jedne z najbardziej pożądanych kamieni szlachetnych na świecie. Blue Moon of Josephine nie jest bowiem jedynym, który sprzedano za niezwykle wysoką sumę. W 2008 roku w londyński jubiler Graff zapłacił 24,3 miliona dolarów za brylant o fantazyjnie głębokiej szaro-niebieskiej barwie. Duże nadzieje są też wiązane z pierścionkiem z 9,54-karatowym błękitnym klejnotem, który należał do amerykańskiej aktorki Shirley Temple. Trafi on na aukcję w kwietniu tego roku. O wynikach sprzedaży tych diamentów będziemy Was informować na naszym blogu.
Połączenie brązowej barwy kojarzącej się nam z planetą Ziemią oraz wyjątkowego blasku, który lśni niczym rozgwieżdżone niebo ? przyznacie, że taki duet musi być dość nietypowy. Nic więc dziwnego, że diament Earth Star zachwycił kolekcjonerów i wielbicieli kamieni szlachetnych na całym świecie. Odkrycie tego klejnotu okazało się jednak dużym zaskoczeniem nawet dla samych jego właścicieli. Dziś dowiecie się, dlaczego tak się stało.
Pochodzenie nazwy diamentu
Oba elementy nazwy tego kamienia szlachetnego nawiązują do jego unikatowego wyglądu i najbardziej charakterystycznych cech, które wyróżniają go spośród milionów innych diamentów produkowanych co roku na całym świecie. Ma on bowiem ciemnobrązowy kolor, który przywodzi na myśl planetę Ziemię, ale jednocześnie lśni niezwykłym blaskiem, który został tu porównany do gwiazd. Połączenie tych dwóch cech charakterystycznych dało więc bardzo poetyckie i romantyczne określenie ? Earth Star. Zostało ono nadane diamentowi przez jego pierwszego oficjalnego właściciela, pochodzącego z Nowego Jorku kolekcjonera Josepha Baumgolda.
Południowoafrykańska perła
Ten unikatowy diament odkryto 16 maja 1967 roku w kopalni Jagersfontein w Orange Free State w Republice Południowej Afryki. Działała ona od 1888 roku, a otwarto ją po tym, jak na farmie znajdującej się w tej okolicy przypadkiem znaleziono okazały 50-karatowy diament. Później Jagersfontein stała się własnością znanej na całym świecie spółki De Beers Consolidated Mines Ltd. i z powodzeniem działała aż do 1970 roku. Earth Star został więc wydobyty na trzy lata przed zakończeniem działalności tej słynnej kopalni.
Imponująca niespodzianka
Odkrycie Earth Star okazało się sporym zaskoczeniem zarówno dla właścicieli kopalni, jak i pracujących w niej górników. Wcześniej Jagersfontein słynęła bowiem z wydobycia bardzo drobnych, głównie bezbarwnych diamentów. Jedynie kilka z nich miało brązowy odcień, ale ich masa nigdy nie przekraczała kilku karatów. Słynny kamień był więc pierwszym tak imponującym znaleziskiem w całej niemal 80-letniej historii działalności spółki. Został on też wydobyty na głębokości 2500 stóp pod powierzchnią Ziemi, co również stanowi ewenement, ponieważ słynne unikatowe diamenty były zwykle znajdowane o wiele wyżej, bliżej powierzchni. Nikt więc się nie spodziewał, że tak głęboko Ziemia może skrywać tak unikatowe skarby.
Pierwszy właściciel
Przed obróbką jubilerską masa surowego, nieoszlifowanego klejnotu Earth Star wynosiła aż 248,9 karata. Następnie, aby maksymalnie wydobyć jego blask i najcenniejsze cechy, poddano go cięciu i szlifowaniu, w wyniku czego zyskał obecny kształt. Kiedy prace zostały zakończone, diamentem zainteresował się, a następnie postanowił go zakupić Joseph Baumgold, przedstawiciel firmy Baumgold Brothers of New York. Nie wiadomo jednak, jaką kwotę przyszło zapłacić nowemu właścicielowi za tę słynną ozdobę. Po zakończeniu transakcji nadał on kamieniowi znaną nam do dziś nazwę Earth Star.
Międzynarodowa sława
Po zakupieniu klejnotu przez Baumgolda znajdował się on w Nowym Jorku. W 1971 roku został jednak wypożyczony i przetransportowany do RPA, gdzie stał się główną atrakcją wystawy odbywającej się z okazji setnej rocznicy otwarcia kopalni diamentów Kimberley. Dzięki temu zyskał jeszcze większą sławę, a jego kupnem zainteresowało się wielu kolekcjonerów cennej biżuterii. Joseph Baumgold zdecydował się jednak na sprzedaż kamienia dopiero po 12 latach od tego wydarzenia. W wyniku tej decyzji w 1983 roku Earth Star został zakupiony za kwotę 900 tysięcy dolarów, a jego nowym właścicielem stał się pochodzący z Florydy Stephen Zbova of Naples. Od tamtej pory w branży jubilerskiej nie pojawiły się żadne informacje o ponownej sprzedaży ozdoby. Dlatego uważa się, że Stephen Zbova of Naples nadal jest właścicielem tego słynnego klejnotu lub znajduje się on w posiadaniu jego rodziny.
Charakterystyka słynnego kamienia
Earth Star to dość okazały diament, którego masa wynosi aż 111,59 karata. Nadano mu szlif gruszki, który idealnie wyeksponował wyjątkowy blask klejnotu oraz podkreślił jego piękno. Nie sklasyfikowano dotychczas dokładnie barwy kamienia, ale eksperci zakładają, że zgodnie ze skalą kolorów Argyle może on mieć odcień ciemnobrązowy, co według tego zestawienia jest charakteryzowane jako ?fancy cognac? i określane symbolem C7. Jest to również najintensywniejsza barwa występująca w tej skali.
Jeden z trzech największych diamentów
Dzięki swojemu rozmiarowi Earth Star znalazł się na podium wśród największych brązowych diamentów, jakie kiedykolwiek udało się wydobyć. Zajmuje trzecie miejsce, a przed nim uplasowały się jedynie 545,67-karatowy Golden Jubilee w szlifie poduszki i o barwie ?fancy yellow brown? oraz 128,48-karatowy Star of the South, którego szlif to również poduszka, a kolor to ?fancy light pinkish brown?. Powyższe informacje pokazują więc, że Earth Star jest największym na świecie brązowym klejnotem w szlifie gruszki.
Skąd wziął się ten nietypowy kolor?
Eksperci zakładają, że ten słynny kamień jest diamentem typu IIa. Oznacza to, że w jego strukturze nie ma atomów azotu, które zwykle nadają klejnotom fantazyjne odcienie. Brązowa barwa powstała w wyniku odkształceń plastycznych struktury krystalicznej. Mówiąc prościej ? spowodowały ją nie związki chemiczne, ale odpowiednio ułożona struktura samego diamentu. Większość tych w kolorze brązowym to kamienie typu Ia, co oznacza, że oprócz odkształceń plastycznych zawierają również wykrywalne ilości azotu. Earth Star jest zaś wolny od tego pierwiastka.
Skąd obecnie pochodzą brązowe diamenty?
Współcześnie głównym światowym źródłem brązowych diamentów jest kopalnia Argyle znajdująca się na zachodzie Australii. Niemal 80% wydobywanych tam kamieni szlachetnych ma tę barwę. Zwykle są one poddawane obróbce jubilerskiej w Indiach, po czym sprzedaje się je jako klejnoty w odcieniu ?champagne? lub ?cognac?. Stale zyskują one na popularności, a biżuteria ozdobiona diamentami w tym kolorze staje się jedną z najbardziej poszukiwanych. Ma to również wpływ na wartość Earth Star, dlatego jeśli kamień ten trafiłby teraz do sprzedaży, jego cena z pewnością wynosiłaby znacznie więcej niż 900 tysięcy dolarów.
Dom aukcyjny Sotheby?s ogłosił, że już wkrótce na aukcji w Nowym Jorku zostanie wystawiony wyjątkowy pierścionek. Pochodzi on z kolekcji biżuterii jednej z najsłynniejszych hollywoodzkich aktorek, a następnie dyplomatki Shirley Temple. Dlaczego ozdoba ta jest tak unikatowa, a jej sprzedaż wzbudza tak duże emocje? Dzieje się tak za sprawą osadzonego w niej diamentu.
Unikat na skalę światową
Wyjątkową ozdobą pierścionka jest 9,54-karatowy diament w szlifie poduszki i o nietypowej barwie fancy deep blue. Jest on otoczony przez mniejsze przezroczyste kamienie szlachetne, ale nie one są tu najważniejsze. Naturalne klejnoty o niebieskim kolorze występują bowiem niezwykle rzadko i zawsze wzbudzają sensację, dlatego osiągają również zawrotną wartość. Masa 9,54 karata sprawia zaś, że klejnot ten jest jednym z największych niebieskich diamentów na świecie. W przypadku biżuterii Shirley Temple z pewnością jej cenę dodatkowo podniesie historia tej ekskluzywnej ozdoby. Została ona zakupiona w 1940 roku przez ojca aktorki za sumę 7,210 dolarów. Następnie mężczyzna podarował córce ten prezent z okazji jej 12. urodzin, a także przypadającej na ten czas premiery filmu ?The Blue Bird?, w którym Temple zagrała główną rolę.
Ulubiona ozdoba gwiazdy
Ojciec aktorki doskonale trafił w jej gust ? cenny pierścionek przez wiele lat należał bowiem do ulubionych błyskotek gwiazdy, dlatego nigdy wcześniej nie został wystawiony na sprzedaż. Temple wielokrotnie nosiła go podczas licznych imprez oraz publicznych wystąpień, gdy zakończyła karierę filmową i rozpoczęła dyplomatyczną. Została sfotografowana z tą biżuterią między innymi 16 września 1969 roku, kiedy zaprzysiężono ją na delegata Organizacji Narodów Zjednoczonych. Pierścionek pozostał w kolekcji Temple aż do jej śmierci w 2014 roku. Dopiero spadkobiercy fortuny gwiazdy postanowili sprzedać tę słynną ozdobę. Trafiła ona do anonimowego nabywcy, który waśnie teraz wystawi ją w domu aukcyjnym Sotheby?s.
Sprzedaż unikatowej biżuterii
Już wkrótce oczy wszystkich kolekcjonerów oraz wielbicieli ekskluzywnej biżuterii będą zwrócone ku Stanom Zjednoczonym. Aukcja słynnego pierścionka odbędzie się bowiem 19 kwietnia w Nowym Jorku, podczas organizowanej przez Sotheby?s wyprzedaży o nazwie ?Magnificent Jewels?. Ozdoba należąca do Shirley Temple będzie główną atrakcją imprezy, ale specjaliści z firmy Sotheby?s przygotowali na tę okazję również inne luksusowe klejnoty. Ich potencjalni nabywcy będą więc mogli wybierać spośród wielu kolorowych kamieni szlachetnych, a także zabytkowej biżuterii stworzonej przez najsłynniejszych jubilerów, w tym pochodzącego z Filadelfii J. E. Caldwella, Marianne Ostier czy też Donalda Claflina, który projektował dla marki Tiffany & Co.
Eksperci przewidują, że ozdoba, która należała do Shirley Temple, może osiągnąć wartość od 25 do nawet 35 milionów dolarów. Jaka cena zostanie ostatecznie wylicytowana i kto okaże się szczęśliwym nabywcą ? tego dowiemy się za niespełna miesiąc.
Największy owalny niebieski diament, jaki kiedykolwiek pojawił się w sprzedaży ? tak ozdobę tę reklamuje dom aukcyjny Sotheby?s. I nie ma w tym ani cienia przesady ? 10,1-karatowy kamień szlachetny o nazwie De Beers Millennium Jewel 4 już wkrótce być może stanie się również najdroższym klejnotem w historii.
Unikatowe parametry ? szlif, kolor oraz czystość
Nie bez przyczyny informacja o sprzedaży tej ozdoby wywołała tak duże poruszenie. De Beers Millennium Jewel 4 ma bowiem nie tylko wyjątkowo okazały rozmiar jak na niebieskie diamenty. Pozostałe jego cechy charakterystyczne również są niezwykle imponujące. Warto wspomnieć chociażby o doskonałym, a jednocześnie nietypowym szlifie owalnym, czystości klasy IF (Internally Flawless, czyli wewnętrznie bez skazy) oraz bardzo rzadko występującej barwie ?fancy vivid blue?. Pochodzi też z jednej z najsłynniejszych kopalni świata ? Cullinan Mine znajdującej się w Republice Południowej Afryki.
Słynna kolekcja
Klejnot ten był częścią kolekcji Millennium Jewels stworzonej w 2000 roku przez znaną na całym świecie markę De Beers i udostępnionej zwiedzającym w londyńskim Millennium Dome. W zbiorze tym znalazło się łącznie 11 niezwykle rzadkich kamieni szlachetnych ? 10 niebieskich diamentów i jeden bezbarwny o imponującej masie 203,04 karata. Niewiele brakowało, a ta cenna kolekcja padłaby łupem złodziei. W listopadzie 2000 roku została bowiem zaplanowana zuchwała kradzież, dzięki której zniknęłyby wszystkie klejnoty, a sprawcy wzbogaciliby się dzięki temu o zawrotną sumę 350 milionów funtów. Zostało to udaremnione dzięki funkcjonariuszom Metropolitan Police. Złodzieje zostali schwytani na gorącym uczynku, kiedy próbowali zrabować przygotowane na tę okazję diamentowe falsyfikaty, a następnie uciec na łodzi motorowej w dół Tamizy. Wszyscy niedoszli sprawcy otrzymali karę 18 lat pozbawienia wolności.
Gratka dla wszystkich kolekcjonerów biżuterii
De Beers Millennium Jewel 4 należy obecnie do prywatnego właściciela, który postanowił sprzedać tę słynną ozdobę. Zostanie ona wystawiona na aukcji ?Magnificent Jewels i Jadeite? organizowanej przez markę Sotheby?s w Hong Kongu już na początku kwietnia tego roku. Licytacja rozpocznie się dokładnie 4 kwietnia, ale specjaliści Sotheby?s już od dawna zachęcają kolekcjonerów do udziału w tym wydarzeniu. W ramach akcji promocyjnej diament pojawił się na wystawie w Londynie, a już wkrótce wyruszy do Genewy, Singapuru, Taipei i w końcu trafi do Hong Kongu. Gra z pewnością jest warta świeczki ? eksperci prognozują bowiem, że kamień ten może osiągnąć cenę od 30 do nawet 35 milionów dolarów.
Potencjalny nowy światowy rekordzista
Bardziej odważni obserwatorzy rynku jubilerskiego mówią nawet, że De Beers Millennium Jewel 4 może pobić światowy rekord. Został on ustanowiony w listopadzie ubiegłego roku w Genewie, kiedy to przedsiębiorca z Hong Kongu Joseph Lau wylicytował 12,03-karatowy niebieski diament Blue Moon of Josephine za zawrotną sumę 48,5 miliona dolarów.
Ozdabiał najpiękniejszą XVIII-wieczną biżuterię, przebył drogę z Indii do Europy, a następnie przetrwał niejedną wojenną zawieruchę. Z diamentem Dresden Green związane są jednak nie tylko niezwykle ciekawe losy, lecz także unikatowe cechy, które sprawiły, że jest jednym z najbardziej pożądanych klejnotów na świecie.
Pochodzenie nazwy słynnego diamentu
Ten unikatowy kamień szlachetny zawdzięcza swoją nazwę mieście znajdującym się we wschodnich Niemczech ? Dreźnie ? oraz wyjątkowej barwie, jaką posiada. Z połączenia tych dwóch elementów powstało ?Dresden Green?. Jak to się jednak stało, że niemieckie miasto zasłużyło na upamiętnienie go w nazwie tak wspaniałego diamentu? Przyczynił się do tego książę Saksonii Fryderyk August II, który kupił tę słynną ozdobę w 1741 roku podczas swojego pobytu w Lipsku. Zanim jednak tam trafiła, przebyła długą drogę aż z Indii.
XVIII-wieczny skarb
Eksperci uważają, że Dresden Green pochodzi z indyjskiej kopalni Kollur znajdującej się niedaleko słynnej Golkondy. Na początku XVIII wieku został tam zakupiony przez słynnego londyńskiego handlarza diamentami Marcusa Mosesa. Mężczyzna nabył tę ozdobę z myślą o sprzedaży jej brytyjskiemu królowi Jerzemu I. Zachwyconemu szmaragdowym kolorem klejnotu władcy została przedstawiona propozycja nabycia go za kwotę 10 tysięcy funtów. Negocjacje, które odbyły się 25 października 1722 roku, były tak ważnym wydarzeniem, że opisały je lokalne gazety. Już wtedy kamień był po obróbce jubilerskiej, dlatego zakłada się, że jego cięcie i szlifowanie nastąpiło w słynnym indyjskim centrum Ahmedabad.
Różne oferty sprzedaży
Kolejna wzmianka o Dresden Green pojawiła się już w 1726 roku, a dokładniej w liście barona Gautiera do ambasadora Polski w Londynie. Gautier poinformował dyplomatę, że jeden z londyńskich kupców chciał sprzedać zielony diament księciu Fryderykowi Augustowi I za sumę 30 tysięcy funtów. Książę był wielkim wielbicielem kamieni szlachetnych, dzieł sztuki oraz nowoczesnej architektury. Za jego życia do Drezna sprowadzono wiele cennych obrazów, rzeźb czy biżuterii, a kolekcję tę zgromadzono w zaprojektowanym przez perskich architektów książęcym zamku.
Nowy właściciel i nowe pomysły
Podobnie jak król Jerzy I, Fryderyk August I również nie zdecydował się w końcu na zakup diamentu. Marcus Moses sprzedał go więc holenderskiemu kupcowi o nazwisku Delles. Ten zaś dobił transakcji z synem niemieckiego księcia, Fryderykiem Augustem II. Stało się to na targu w Lipsku w 1741 roku, a nowy właściciel zapłacił za Dresden Green kwotę 400 tysięcy talarów. Następnie zlecił jednemu z najlepszych europejskich jubilerów ? Johannowi Melchiorowi Dinglingerowi ? osadzenie ozdoby w biżuterii, którą nazwał Złotym Runem.
Wcześniej znajdowały się w niej inne kamienie, ale w 1746 roku książę postanowił umieścić w niej nowe diamenty ? 40,7-karatowy Dresden Green w środku i 49,71-karatowy Dresden White na górze.
Kolejne prace jubilerskie
Trwająca w latach 1756-1763 wojna siedmioletnia spowodowała przeniesienie cennej książęcej biżuterii w bezpieczniejsze miejsce, czyli do twierdzy Königstein położonej nad rzeką Elba. Złote Runo przetrwało tam wojenną zawieruchę, ale w kilka lat po zakończeniu walk postanowiono podzielić tę ozdobę na inne błyskotki. W wyniku tych prac jubilerskich klejnot Dresden Green umieszczono w zapięciu kapelusza i w takiej postaci przetrwał on do czasów współczesnych.
Główna atrakcja i wojenna porażka
Ten naturalnie zielony klejnot przez długi czas pozostawał w Dreźnie. Miasto to zyskało wtedy przydomek ?Florencji nad Elbą?, a liczni odwiedzający je turyści z zainteresowaniem oglądali wystawę prezentującą książęcą biżuterię. To tam główną atrakcją okazał się diament Dresden Green. Kolekcja ta była dostępna dla zwiedzających aż do początku II wojny światowej. W 1942 roku cenne ozdoby ponownie ukryto w twierdzy Königstein, aby bezpiecznie przetrwały najazd armii nieprzyjaciela. Tym razem nie udało się jednak ochronić ich przed rabunkiem.
Wielki powrót
Po II wojnie światowej Drezno uległo niemal doszczętnemu zniszczeniu, a Dresden Green wraz z innymi książęcymi klejnotami został wywieziony przez rosyjską armię do Moskwy. W 1958 roku udało się go jednak odzyskać, dzięki czemu powrócił do niemieckiego miasta, któremu zawdzięcza swoją nazwę. Znajduje się tam do dziś, ale czasem jest wypożyczany na prestiżowe wystawy biżuterii odbywające się na całym świecie. Tak było również w 2000 roku, kiedy to można było podziwiać Dresden Green w Harry Winston Gallery mieszczącej się w Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Na tej wystawie prezentowano kamień do stycznia 2001 roku. Po tym czasie ponownie wrócił do Muzeum Albertinium w Dreźnie, gdzie znajduje się do dziś.
Największy zielony diament na świecie
Do dziś nie znaleziono większego i piękniejszego klejnotu tego typu i o tak unikatowej barwie. Ozdoba ta jest więc w światowej czołówce najsłynniejszych oraz najcenniejszych kamieni szlachetnych w historii. Szlif diamentu to gruszka, masa, jaką posiada, to imponujące 40,7 karata, a wymiary wynoszą 29,75 x 19,88 x 10,29 mm. Ma też bardzo dobrą symetrię jak na błyskotki, które zostały poddane obróbce jubilerskiej w XVII wieku. Eksperci podkreślają również, że wyjątkowa barwa została w nim rozłożona równomiernie na całej powierzchni kryształu, nie zaś w jego warstwie zewnętrznej lub w poszczególnych obszarach, jak to się często dzieje.
Jest bardzo dobry, a może być doskonały
W 1988 roku kamień ten został poddany szczegółowym badaniom w jednym z najbardziej prestiżowych laboratoriów gemmologicznych świata ? GIA. Eksperci ustalili wtedy, że Dresden Green jest bardzo rzadkim klejnotem typu IIa. Posiada też wyjątkową czystość klasy VS-1, a nawet ma potencjał, aby osiągnąć najwyższy jej stopień, czyli IF (wewnętrznie bez skazy). W tym celu wystarczy nieznacznie ponownie go przyciąć i oszlifować, aby pozbyć się wszystkich powierzchniowych skaz oraz wytrąceń. Bardzo możliwe, że obecni lub następni właściciele podejmą w przyszłości decyzję o takiej obróbce i w ten sposób Dresden Green zyska jeszcze bardziej unikatowe cechy.
Diament De Beers był ulubioną błyskotką hinduskiego maharadży, a biżuteria, w której centralnym miejscu go osadzono, przeszła do historii jako jedna z najpiękniejszych ozdób wszech czasów. Mimo że w porównaniu z innymi historycznymi diamentami jest on dość młody, to wiążą się z nim ciekawe losy i sporo niewiadomych.
Pochodzenie nazwy słynnego klejnotu
Nazwa tego kamienia od razu zdradza, gdzie został on znaleziony. Nazywa się on bowiem identycznie, jak jedna z najsłynniejszych kopalni diamentów na świecie ? znajdująca się w Republice Południowej Afryki De Beers. Został w niej wydobyty w 1888 roku, w 28 lat po tym, jak na terenie gospodarstwa Vooruitzicht należącego do Nicolasa i Diedericka de Beer znaleziono pierwsze niezwykle cenne kamienie szlachetne.
Dzięki temu teren farmy przekształcono w dwie kopalnie ? pierwszą z nich nazwano Kimberley (od regionu, w którym znajdowało się gospodarstwo), drugą zaś De Beers (od nazwiska właścicieli). Z czasem w okolicy Kimberley powstały również inne źródła wydobycia diamentów, takie jak Dutoitspan, Koffiefontein, Bultfontein czy Wesselton. Jednak to właśnie De Beers zdobyła największą sławę.
Ścisła czołówka największych diamentów świata
Wydobyty w 1888 roku De Beers przed obróbką jubilerską miał 428,5 karata i stał się dzięki temu trzecim największym kamieniem szlachetnym na świecie. Pierwsze miejsce zajmował wtedy 787-karatowy Wielki Moguł, drugie zaś 490-karatowy Kimberley. Dziś nieoszlifowany klejnot zajmuje 26. pozycję. Wśród oszlifowanych diamentów znajduje się na wyższym miejscu, ponieważ często duże bryły diamentowe podczas obróbki jubilerskiej były rozcinane na mniejsze elementy. Wymiary De Beers przed tymi zabiegami to z kolei ok. 38 mm szerokości i 47,6 mm wysokości.
Niejasności związane z tym klejnotem
Odkrycie kamienia De Beers sprawiło, że poszukiwania diamentów w południowoafrykańskich kopalniach stały się jeszcze intensywniejsze. Słynny klejnot został zaś poddany obróbce jubilerskiej ? cięciu i szlifowaniu. Nie wiadomo, gdzie dokładnie się to odbyło ani komu zlecono tak ważne, a zarazem niełatwe zadanie. Eksperci podejrzewają jednak, że musiało to nastąpić w Holandii, ponieważ w tamtych czasach to właśnie Amsterdam był niekwestionowaną światową stolicą szlifowania diamentów. To dlatego większość kamieni szlachetnych wydobywanych w Republice Południowej Afryki trafiała właśnie tam. W wyniku obróbki De Beers został stworzony imponujący klejnot w szlifie poduszki.
Kolejny właściciel kamienia
W 1928 roku słynny diament został wystawiony na aukcji w Paryżu i zakupiony przez hinduskiego maharadżę z miasta Patiala w północnych Indiach, Bhupendrę Singha. Nowy właściciel zlecił firmie jubilerskiej Cartier osadzenie klejnotu w centralnym miejscu zjawiskowego naszyjnika znanego później na całym świecie jako ?Patiala Necklace?.
Zdobył on miano jednego z najbardziej widowiskowych wzorów biżuterii, jaką kiedykolwiek stworzono. Oprócz De Beers znalazło się w nim siedem innych dużych diamentów o masie od 18 do 73 karatów. Dodatkowo ozdabiały go birmańskie rubiny, a także niemal trzy tysiące mniejszych brylantów o łącznej masie około 962,25 karata. Gdyby ten zjawiskowy naszyjnik nadal istniał w dzisiejszych czasach, z powodu kunsztu jego wykonania, a także tak cennych historycznych klejnotów, jego aktualna wartość rynkowa byłaby praktycznie nie do oszacowania.
Tajemnicze zniknięcie
W 1947 roku słynny naszyjnik przepadł bez wieści. Do dziś nie wiadomo, jak to się stało oraz jakie były jego późniejsze losy. Dopiero w 1998 roku część klejnotów ozdabiających tę cenną biżuterię została odkryta w londyńskim salonie jubilerskim sprzedającym używane dodatki. Dokonał tego przypadkowo jeden z klientów sklepu. Wszystkie najważniejsze kamienie ? w tym birmańskie rubiny, De Beers i pozostałe duże brylanty o masie od 18 do 73 karatów ? zostały niestety usunięte.
Próba rekonstrukcji
Marka Cartier odkupiła pozostałości po słynnym naszyjniku, a następnie jej jubilerzy podjęli próbę stworzenia jego wiernej kopii, zastępując diament De Beers jego repliką, a pozostałe najcenniejsze klejnoty sześciennymi cyrkoniami i syntetycznymi rubinami. Prace trwały aż cztery lata, ponieważ efekty osiągnięte na początku okazały się niesatysfakcjonujące. Najpierw planowano bowiem użyć naturalnych białych szafirów lub białych topazów, jednak uzyskany rezultat rozczarował oceniających go ekspertów. Dopiero wtedy postanowiono wykorzystać cyrkonie oraz syntetyczne kamienie. Efekt był znacznie lepszy, jednak wciąż nie tak olśniewający, jak w przypadku oryginału. Dlatego jego replika nie zyskała aż tak dużej popularności, jak to zakładano.
Odnalezienie klejnotu
Wcześniej jednak, po wielu latach zapomnienia, na jednej z aukcji Sotheby?s w Genewie nagle pojawiła się oferta sprzedaży diamentu De Beers. Stało się to w dniu 6 maja 1982 roku, a klejnot wystawił anonimowy właściciel. Eksperci szacowali, że ta słynna ozdoba może osiągnąć wartość nawet 4,5 miliona dolarów, jednak nowy nabywca zapłacił wtedy za nią ?zaledwie? 3,16 miliona. Tożsamość szczęśliwego zwycięzcy licytacji również nie została nigdy podana. Specjaliści zakładają, że De Beers nadal znajduje się w jego posiadaniu, ponieważ dotychczas nie został ponownie oficjalnie wystawiony na sprzedaż. Nie wiadomo również, jaką wartość osiągnąłby teraz, gdyby pojawił się na licytacji. Eksperci przewidują jednak, że byłaby ona znacznie wyższa niż osiągnięte w 1982 roku 3,16 miliona dolarów.
Charakterystyka diamentu
De Beers to jasnożółty diament w szlifie poduszki. Ma on aż 234,65 karata, ale jego czystość nie została dotychczas sklasyfikowana. Na liście światowych najsłynniejszych klejnotów o masie większej niż 100 karatów zajmuje wysoką, bo 10. pozycję.
Jeśli zaś wyłączymy z tej klasyfikacji nieoszlifowany dotychczas, 253,7-karatowy Oppenheimer, to De Beers znajdzie się na 9. miejscu wśród największych oszlifowanych diamentów świata. Wśród tych o żółtej barwie jest natomiast drugi, a jednocześnie to największy w historii żółty klejnot w szlifie poduszki. Typ kamienia to I aAB, czyli kryształ zawierający w swojej strukturze atomy azotu. Absorbują one światło i sprawiają, że ozdoba zyskuje żółty odcień. Niemal 98% wszystkich naturalnie występujących diamentów należy do tej właśnie grupy. Spośród nich De Beers wyróżnia się jednak rozmiarem, pozostałymi cechami charakterystycznymi oraz interesującą historią.
Ten XVII-wieczny kamień to nie tylko jeden z najstarszych różowych diamentów na świecie, lecz także największy klejnot o takiej barwie, jaki kiedykolwiek odkryto i jedyny, który ma ponad 100 karatów. Mimo tak wielkiej sławy nie zostały jednak potwierdzone nawet tak podstawowe cechy, jak masa tej ozdoby. Jak to możliwe?
Dlaczego Darya-i-Noor?
Ta egzotyczna nazwa pochodzi z języka perskiego i jest tłumaczona jako ?Morze światła? lub też ?Ocean światła?. Została nadana diamentowi najprawdopodobniej po tym, jak zrabowano go z Indii. Dokonał tego XVIII-wieczny władca Iranu i założyciel dynastii Afszarydów Nadir Szah Afszar. Razem z tym kamieniem w ręce Persów dostały się również takie słynne klejnoty, jak Koh-i-Noor (?Góra światła?) oraz Noor-ul-Ain (?Światło oka?). Następnie, po kolejnych walkach i podbojach, diamenty trafiły do skarbca innego irańskiego władcy ? Mohammeda Karima Khana Zanda.
Losy słynnego kamienia
Istnienie tej ozdoby odnotował już słynny XVII-wieczny podróżnik i handlarz kamieniami szlachetnymi Jean Baptiste Tavernier. W swojej książce ?Podróże do Indii? opisał, jak podczas jednej ze swoich wypraw w 1642 roku odwiedził legendarną już kopalnią Golkonda i miał tam możliwość podziwiania niezwykle rzadkiego, ogromnego, bladoróżowego diamentu o masie 242 karatów, nazwanego Diamanta Grand Table. Niektórzy przypuszczają, że kamień ten wykorzystano później jako ozdobę tronu wielkiego cesarza Mogołów.
Powstanie dwóch imponujących diamentów
W 1800 roku ta wyjątkowa ozdoba została jednak podzielona na dwie mniejsze, nierówne części ? celowo lub przez przypadek. Z większej z nich powstał kamień Darya-i-Noor, z mniejszej zaś Noor-ul-Ain. Potwierdził to zespół kanadyjskich ekspertów, którzy w 1965 roku zbadali irańskie klejnoty narodowe. Przyznali oni, że Darya-i-Noor jest głównym elementem diamentu Diamanta Grand Table, który w 1642 roku podziwiał Tavernier.
Główne ozdoby ekskluzywnej biżuterii
Darya-i-Noor oraz Noor-ul-Ain to najsłynniejsze kamienie wśród irańskich klejnotów koronnych. Pierwszy z nich został osadzony w bogato zdobionej ramie wysadzanej 457 mniejszymi diamentami oraz czterema rubinami, a także ozdobionej symbolami lwa i słońca. Biżuterię tę zaprojektowano i wykonano za panowania szacha Nasser-ed-Dina. Drugi z klejnotów znalazł się zaś w centralnym miejscu tiary wykonanej przez Harry?ego Winstona z okazji ślubu cesarzowej Farah Pahlawi z ostatnim szachem Iranu Mohammedem Rezą Shahem Pahlavi.
Pojawiał się i znikał
Po tym, jak Tavernier poinformował świat o istnieniu Diamanta Grand Table, kamień zniknął bez śladu na ponad wiek. Ponownie wspomniano o nim bowiem dopiero 149 lat później, w 1791 roku. Wtedy właśnie Sir Harford Brydges, brytyjski dyplomata i handlarz diamentami, został poproszony przez Mohammeda Karima Khana Zanda, aby oszacował wartość posiadanych przez niego klejnotów które ten chciał sprzedać, aby uzyskać środki na rozbudowę armii. Sir Harford Brydges potwierdził, że oglądał wtedy słynny różowy kamień, o którym pisał już Tavernier. Brytyjczyk jest ostatnią osobą, co do której pewne jest, że widziała Diamanta Grand Table. Od tamtej pory ponownie słuch po nim zaginął. Dzięki temu wiadomo jednak, że diament dotarł do Iranu w swojej pierwotnej formie i dopiero później został podzielony na dwie mniejsze ozdoby.
Jak klejnot dostał się do Iranu?
Nie wiadomo do końca, w jaki sposób Darya-i-Noor trafił z Indii do Iranu. Istnieją co najmniej dwie teorie wyjaśniające tę zmianę. Pierwsza z nich zakłada, że znajdował się on w skarbcu Mogołów, który to z kolei został splądrowany przez Nadira Szaha Afszara w 1739 roku. Inna wersja głosi, że szach Iranu zakupił ten kamień podczas jednej ze swoich podróży bądź też zlecił to swojemu przedstawicielowi, na przykład Mir Jumli, znanemu handlarzowi diamentów, który niejednokrotnie odwiedzał kopalnię Golkonda.
Najważniejszy wśród najcenniejszych
Po dotarciu do Iranu Darya-i-Noor przechodził z rąk do rąk kolejnych władców kraju. Ozdabiał ich imponujące broszki, kapelusze i inne elementy garderoby, dzięki czemu został utrwalony na licznych portretach monarchów. Brał też udział w koronacjach, a także wielu podróżach głów państwa. Zawsze był uważany za jeden z najważniejszych, o ile nie najważniejszy diament znajdujący się na terenie Iranu. Dzięki temu nigdy nie został sprzedany i nadal znajduje się w muzeum w Teheranie, w którym umieszczono również inne klejnoty koronne.
Charakterystyka diamentu
Ten unikatowy jasnoróżowy kamień jest zaliczany do największych i najsłynniejszych na świecie. Jego typ to IIa, czyli niezwykle rzadko występująca ozdoba o oryginalnym kolorze. Takie diamenty stanowią jedynie 0,1% wszystkich naturalnych klejnotów. Masa Darya-i-Noor wynosi zaś około 186 karatów, a jego wymiary to 41,4 x 29,5 x 12,15 mm. Są to jednak jedynie przybliżone parametry, gdyż dokładna masa diamentu nie jest możliwa do ustalenia. Dlaczego? Ponieważ w XIX wieku został on osadzony w bogato zdobionym obramowaniu, którego nie można usunąć, nie uszkadzając jednocześnie cennej ozdoby.
Znaczące podobieństwo
Na podstawie wymiarów i gęstości kamienia oszacowano więc, że jego masa to 186 ct. Za tą teorią przemawiają też parametry innego słynnego klejnotu ? Koh-i-Noor ? który również ma 186 karatów. Oba diamenty mają to samo pochodzenie i zostały poddane obróbce jubilerskiej w tym samym czasie, stąd teoria, że maja identyczną masę. Niektórzy eksperci uważają jednak, że nie da się jej jednoznacznie określić i wynosi ona od 175 do 195 ct.
Jeszcze więcej wątpliwości
Do dziś nie określono czystości Darya-i-Noor, jednak ze względu na jego szlachetne pochodzenie zakłada się, że musi być ona wyjątkowa. Również eksperci opisują go jako ?wspaniały kamień najczystszej wody i niemal niezrównanego blasku?. Wydaje się on nie posiadać żadnych skaz, dlatego jest zaliczany do najlepszych i najcenniejszych znalezisk pochodzących z kopalni Golkonda. Biorąc pod uwagę niezwykle rzadką częstotliwość występowania różowych diamentów oraz to, że przeważnie są bardzo małe (mają maksymalnie 1-1,5 karata), pewne jest również, że Darya-i-Noor nie zostanie szybko zdetronizowany. Eksperci wątpią nawet, czy jeszcze kiedykolwiek zostanie wydobyty klejnot o takiej barwie i jeszcze większym rozmiarze.
Wielkimi krokami zbliża się sezon ślubny, a więc i salony jubilerskie odnotowują coraz większe zainteresowanie obrączkami. Aby wiedzieć, czego poszukiwać i na co postawić w tym roku, zapoznajcie się z naszym przewodnikiem po trendach, które będą najmodniejsze w 2016.
Bez dat ślubu czy sentencji o miłości
Biżuteria ślubna wykonana ze złota od lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Nowością jest jednak rezygnacja z wszelkich grawerów mających na celu jej spersonalizowanie. W 2016 roku tego typu ozdoby będą należeć do przeszłości, co może rozczarować wielbicieli praktycznego pomysłu z datą ślubu wygrawerowaną po wewnętrznej stronie obrączki. Taka możliwość będzie oczywiście nadal dostępna, ale zamiast niej częściej będą wybierane efektowne połączenia różnych kolorów złota ? szczególnie jego białej i klasycznej żółtej barwy ? bądź też inne metale szlachetne. Coraz więcej zwolenników zdobywają na przykład przystępny cenowo oraz nieuczulający tytan czy też droższa, ale i szlachetniejsza platyna.
Klasyka wraca do łask
Przez wiele lat hitem były obrączki wykonane z białego złota. W tym roku się to zmieni ? z triumfem wraca bowiem do łask jego klasyczny żółty odcień. Jeszcze niedawno był on uważany za symbol przeszłości, a nawet niektórzy utożsamiali go z kiczem.
Dziś jest jednym z najchętniej kupowanych modeli, a jubilerzy prześcigają się w tworzeniu z tego żółtego kruszcu prawdziwych dzieł sztuki. Przyciągają one uwagę o wiele skuteczniej niż chłodna biel tego szlachetnego metalu, a jednocześnie nie pozostawiają wątpliwości, czy nosząca taką ozdobę osoba na pewno jest w związku małżeńskim.
Trochę więcej blasku
W przypadku kobiet doskonale sprawdzą się obrączki wysadzane niewielkimi kamieniami szlachetnymi ułożonymi w fantazyjne wzory. Przyszłe mężatki interesują się głównie bezbarwnymi diamentami i taka biżuteria jest bardzo popularna już od kilku sezonów.
Nowością w tym roku są jednak kolorowe klejnoty ? takie jak szafiry, szmaragdy oraz rubiny ? które odważnie umieszcza się w ślubnych ozdobach. Skutecznie je ożywiają i zwracają uwagę, są więc idealnym rozwiązaniem dla wielbicielek nietypowych błyskotek. W wersji nieco tańszej można także zdecydować się na popularne cyrkonie w różnych wersjach kolorystycznych, które również dodadzą obrączce blasku.
Mniej znaczy więcej
Bardzo popularny w jubilerstwie trend minimalistyczny pojawi się również w biżuterii ślubnej. Dzięki temu w ofercie obrączek znajdzie się wiele subtelnych, a także nowoczesnych modeli. Są one pozbawione zbędnych zdobień, rzeźbionych wzorów czy fantazyjnych kształtów. Ta tendencja ucieszy szczególnie wielbicieli praktycznych błyskotek ? jednolite, gładkie ozdoby na dłużej zachowają bowiem swój idealny wygląd. Łatwiej będzie również utrzymać je w czystości, ponieważ zabrudzenia nie będą osadzać się we wgłębieniach, wokół wypukłych elementów czy też wtopionych w metal kamieni szlachetnych. Minimalistyczny trend jest również dobrym rozwiązaniem dla wszystkich, którzy chcieliby, aby ich obrączki były ponadczasowe i zawsze dobrze się prezentowały.
Jeśli jesteście zainteresowani obrączkami ślubnymi, zapraszamy do kontaktu. Dane kontaktowe znajdziecie Państwo pod tym linkiem.
Taki wydarzenia nie są zbyt częste. Jeszcze się nie skończył luty a mamy już prawdziwy news w branży diamentowej. Wczoraj światowe media podały iż w angoli został odkryty 404,2 karatowy diament. Tak olbrzymia masa plasuje go na 27 miejscu wśród największych diamentów jakie kiedykolwiek znaleziono.
Diament został wstępnie sklasyfikowany jako typ IIa, który jest określany jako najczystszy z czystych. Tego typu diamenty stanową mniej niż 1% diamentów wydobywanych na świecie.
Dodatkowo jest to największy diament wydobyty kiedykolwiek w Angoli – do tej pory to miano dzierżył diament o nazwie „Gwiazda Angoli”, który został wydobyty w 2007 roku i posiadał masę 217,4 kartów.
Póki co nie określono wartości diamentu, ale możemy się spodziewać kolejnego rekordu:).
Dla przypomnienia, największy wydobytym do tej pory diamentem jest Cullinan, który został wydobyty w 1905 roku i ważył ponad 3100 karatów. Więcej na temat tego diamentu możecie przeczytać w naszym artykule tutaj.
Chyba każdemu, kto pomyśli o najsłynniejszych naturalnych kamieniach szlachetnych świata, kojarzy się właśnie ten klejnot. Jest on uważany za największy i najczystszy z istniejących historycznych diamentów. Poznajcie więc historię Cullinana.
Ważny dzień w światowej historii biżuterii
Cullinan został odkryty zupełnie przypadkowo w kopalni Premier znajdującej się w prowincji Transvaal w Republice Południowej Afryki. Stało się to 26 stycznia 1905 roku, a masa znalezionej diamentowej bryła wynosiła aż 3106 karata. Została ona więc największym surowym kamieniem szlachetnym, jaki kiedykolwiek wydobyto na świecie. Wcześniej w tej kopalni również odkryto duże diamenty ? cztery o masie ponad 300 karatów, dwa o masie między 200 a 300 ct oraz szesnaście 100-200 karatowych. Żaden z nich nie był jednak tak monstrualny, jak Cullinan.
Dlaczego ?Cullinan??
Ten słynny klejnot został nazwany na cześć sir Thomasa Cullinana, odkrywcy i właściciela kopalni diamentów Premier Diamond Mining Company Ltd., która rozpoczęła swoją działalność zaledwie trzy lata przed tym rekordowym znaleziskiem.
Wiedziano, że to odkrycie odbije się echem na całym świecie, dlatego postanowiono w ten sposób uczcić Cullinana, aby jego osoba również na zawsze trafiła do grona najważniejszych postaci związanych z wydobyciem diamentów. To wydarzenie zwróciło również międzynarodową uwagę na tę południowoafrykańską kopalnię, umożliwiając jej szybki rozwój i dołączenie do grona światowych liderów. Wielu specjalistów uważa też, że Cullinan był fragmentem o wiele większej bryły, która nadal znajduje się pod powierzchnią w kopalni Premier i czeka na wydobycie.
Obróbka monstrualnego kamienia
Cięcie i szlifowanie Cullinana powierzono specjalistom ze znajdującej się w Amsterdamie firmy Royal Asscher Diamond Company. Postanowili oni podzielić surową bryłę na 9 dużych elementów i około 100 mniejszych kawałków, a następnie wszystkie z nich zostały poddane obróbce jubilerskiej. Powstały w ten sposób diamenty w różnych szlifach i o różnej masie. Największy z nich ? Cullinan I ? ma 530,2 karata oraz kształt gruszki. Jego wymiary wynoszą 58,9 x 45,4 x 27,7 mm, a łącznie posiada on aż 76 faset.
Kolejnymi największymi kamieniami są Cullinan II (317,4 karata i szlif poduszki), zwany też mniejszą Gwiazdą Afryki. Potem jest Cullinan III (94,4 karata, również gruszka), Cullinan IV (63,6 ct, poduszka), Cullinan V (18,8 ct, gruszka), Cullinan VI (11,5 ct, markiza), Cullinan VII (8,8 ct, markiza), Cullinan VIII (6,8 ct, poduszka) oraz Cullinan IX (4,39 ct, gruszka).
Światowy rekord
W 1908 roku obróbka słynnych kamieni została zakończona, a największy z nich ? zwany również Większą Gwiazdą Afryki ? stał się największym oszlifowanym diamentem na świecie. Zajmował zaszczytne pierwsze miejsce przez 80 lat, aż do 1985 roku. Wtedy właśnie odkryto 755-karatowy Golden Jubilee, który po oszlifowaniu zyskał masę 545,67 karata. Ten żółty klejnot w szlifie poduszki zajął więc wtedy pierwsze miejsce wśród największych diamentów świata. Cullinan pozostał jednak największym w szlifie gruszki i najbardziej okazałym o tak wyjątkowych parametrach, jak na przykład kolor klasy D.
Dzieło przypadku
Jak już wspominaliśmy, Cullinan został odkryty zupełnie przypadkowo. Dokonał tego kierownik kopalni Premier Frederick Wells, kiedy późnym popołudniem przeprowadzał rutynową kontrolę swojego miejsca pracy.
Kiedy mężczyzna znajdował się około 18 stóp pod powierzchnią, jego uwagę zwróciła lśniąca bryła znajdująca się nad jego głową. Wells od razu zorientował się, że to ogromny diament i natychmiast zlecił jego wydobycie. Następnie znalezisko zostało przeniesione do laboratorium, w którym potwierdzono, że jest ono największym nieoszlifowanym klejnotem, jaki kiedykolwiek wydobyto. Tym samym Cullinan dokonał detronizacji innego słynnego kamienia, znalezionego 12 lat wcześniej 995-karatowego diamentu o nazwie Excelsior.
Dalsze losy diamentu
Cullinan został zakupiony przez rząd Transvaalu za 150 000 funtów, a następnie podarowany brytyjskiemu królowi Edwardowi VII. Ozdoba ta stała się prezentem z okazji 66. urodzin monarchy oraz dowodem wdzięczności za zgodę na ustanowienie własnej konstytucji w tej prowincji. Długo zastanawiano się jednak, w jaki sposób nadać diament do Wielkiej Brytanii. Na początku XX wieku transport pasażerów oraz poczty odbywał się bowiem głównie drogą morską. Metoda ta wzbudzała poważne wątpliwości jako zbyt niebezpieczna, aby użyć jej do przesłania Cullinana. Dlatego postanowiono użyć podstępu.
Zachowanie wszelkich środków ostrożności
Aby maksymalnie zabezpieczyć cenny klejnot, na pokład parowca płynącego do Londynu wniesiono strzeżoną przez detektywów przesyłkę, w której znajdował się kamień. W rzeczywistości nie był to jednak Cullinan, ale falsyfikat, który miał odwrócić uwagę od prawdziwej ozdoby i stać się łupem ewentualnych złodziejów. Oryginalny diament nadano do Wielkiej Brytanii jako paczkę pocztową, która bezpiecznie dotarła do swojego miejsca przeznaczenia i została wręczona brytyjskiemu królowi.
Przeznaczenie słynnych diamentów
Po zakończeniu obróbki jubilerskiej przycięte i oszlifowane kamienie zasiliły kolekcję brytyjskich klejnotów koronnych. Na rozkaz króla Edwarda VII Cullinan I osadzono w głowicy królewskiego berła, które znajduje się obecnie w muzeum Tower of London.
Cullinan II znalazł się w centralnym miejscu imponującej korony Wielkiej Brytanii. To słynne nakrycie głowy jest ozdobione również wieloma innymi cennymi kamieniami szlachetnymi, takimi jak szafir świętego Edwarda, szafir Stuart czy też rubin Black Princess. Koronę tę także można podziwiać wśród eksponatów Tower of London.
Trzeci ze słynnych kamieni osadzono w koronie królowej Marii (małżonki króla Jerzego V), w której znajduje się również drugi słynny diament ? Koh-i-Noor. Cullinan może jednak w każdej chwili zostać zdemontowany i połączony z Cullinanem IV, tworząc w ten sposób wisiorek-broszkę. Większość portretów królowej przedstawia ją noszącą te klejnoty właśnie w takiej kombinacji. Upodobała ją sobie również panująca obecnie królowa Elżbieta II. Pozostałe kamienie także trafiły do królewskiej biżuterii, w której zachwycają do dziś.