Comments
Diament De Beers był ulubioną błyskotką hinduskiego maharadży, a biżuteria, w której centralnym miejscu go osadzono, przeszła do historii jako jedna z najpiękniejszych ozdób wszech czasów. Mimo że w porównaniu z innymi historycznymi diamentami jest on dość młody, to wiążą się z nim ciekawe losy i sporo niewiadomych.
Pochodzenie nazwy słynnego klejnotu
Nazwa tego kamienia od razu zdradza, gdzie został on znaleziony. Nazywa się on bowiem identycznie, jak jedna z najsłynniejszych kopalni diamentów na świecie ? znajdująca się w Republice Południowej Afryki De Beers. Został w niej wydobyty w 1888 roku, w 28 lat po tym, jak na terenie gospodarstwa Vooruitzicht należącego do Nicolasa i Diedericka de Beer znaleziono pierwsze niezwykle cenne kamienie szlachetne.
Dzięki temu teren farmy przekształcono w dwie kopalnie ? pierwszą z nich nazwano Kimberley (od regionu, w którym znajdowało się gospodarstwo), drugą zaś De Beers (od nazwiska właścicieli). Z czasem w okolicy Kimberley powstały również inne źródła wydobycia diamentów, takie jak Dutoitspan, Koffiefontein, Bultfontein czy Wesselton. Jednak to właśnie De Beers zdobyła największą sławę.
Ścisła czołówka największych diamentów świata
Wydobyty w 1888 roku De Beers przed obróbką jubilerską miał 428,5 karata i stał się dzięki temu trzecim największym kamieniem szlachetnym na świecie. Pierwsze miejsce zajmował wtedy 787-karatowy Wielki Moguł, drugie zaś 490-karatowy Kimberley. Dziś nieoszlifowany klejnot zajmuje 26. pozycję. Wśród oszlifowanych diamentów znajduje się na wyższym miejscu, ponieważ często duże bryły diamentowe podczas obróbki jubilerskiej były rozcinane na mniejsze elementy. Wymiary De Beers przed tymi zabiegami to z kolei ok. 38 mm szerokości i 47,6 mm wysokości.
Niejasności związane z tym klejnotem
Odkrycie kamienia De Beers sprawiło, że poszukiwania diamentów w południowoafrykańskich kopalniach stały się jeszcze intensywniejsze. Słynny klejnot został zaś poddany obróbce jubilerskiej ? cięciu i szlifowaniu. Nie wiadomo, gdzie dokładnie się to odbyło ani komu zlecono tak ważne, a zarazem niełatwe zadanie. Eksperci podejrzewają jednak, że musiało to nastąpić w Holandii, ponieważ w tamtych czasach to właśnie Amsterdam był niekwestionowaną światową stolicą szlifowania diamentów. To dlatego większość kamieni szlachetnych wydobywanych w Republice Południowej Afryki trafiała właśnie tam. W wyniku obróbki De Beers został stworzony imponujący klejnot w szlifie poduszki.
Kolejny właściciel kamienia
W 1928 roku słynny diament został wystawiony na aukcji w Paryżu i zakupiony przez hinduskiego maharadżę z miasta Patiala w północnych Indiach, Bhupendrę Singha. Nowy właściciel zlecił firmie jubilerskiej Cartier osadzenie klejnotu w centralnym miejscu zjawiskowego naszyjnika znanego później na całym świecie jako ?Patiala Necklace?.
Zdobył on miano jednego z najbardziej widowiskowych wzorów biżuterii, jaką kiedykolwiek stworzono. Oprócz De Beers znalazło się w nim siedem innych dużych diamentów o masie od 18 do 73 karatów. Dodatkowo ozdabiały go birmańskie rubiny, a także niemal trzy tysiące mniejszych brylantów o łącznej masie około 962,25 karata. Gdyby ten zjawiskowy naszyjnik nadal istniał w dzisiejszych czasach, z powodu kunsztu jego wykonania, a także tak cennych historycznych klejnotów, jego aktualna wartość rynkowa byłaby praktycznie nie do oszacowania.
Tajemnicze zniknięcie
W 1947 roku słynny naszyjnik przepadł bez wieści. Do dziś nie wiadomo, jak to się stało oraz jakie były jego późniejsze losy. Dopiero w 1998 roku część klejnotów ozdabiających tę cenną biżuterię została odkryta w londyńskim salonie jubilerskim sprzedającym używane dodatki. Dokonał tego przypadkowo jeden z klientów sklepu. Wszystkie najważniejsze kamienie ? w tym birmańskie rubiny, De Beers i pozostałe duże brylanty o masie od 18 do 73 karatów ? zostały niestety usunięte.
Próba rekonstrukcji
Marka Cartier odkupiła pozostałości po słynnym naszyjniku, a następnie jej jubilerzy podjęli próbę stworzenia jego wiernej kopii, zastępując diament De Beers jego repliką, a pozostałe najcenniejsze klejnoty sześciennymi cyrkoniami i syntetycznymi rubinami. Prace trwały aż cztery lata, ponieważ efekty osiągnięte na początku okazały się niesatysfakcjonujące. Najpierw planowano bowiem użyć naturalnych białych szafirów lub białych topazów, jednak uzyskany rezultat rozczarował oceniających go ekspertów. Dopiero wtedy postanowiono wykorzystać cyrkonie oraz syntetyczne kamienie. Efekt był znacznie lepszy, jednak wciąż nie tak olśniewający, jak w przypadku oryginału. Dlatego jego replika nie zyskała aż tak dużej popularności, jak to zakładano.
Odnalezienie klejnotu
Wcześniej jednak, po wielu latach zapomnienia, na jednej z aukcji Sotheby?s w Genewie nagle pojawiła się oferta sprzedaży diamentu De Beers. Stało się to w dniu 6 maja 1982 roku, a klejnot wystawił anonimowy właściciel. Eksperci szacowali, że ta słynna ozdoba może osiągnąć wartość nawet 4,5 miliona dolarów, jednak nowy nabywca zapłacił wtedy za nią ?zaledwie? 3,16 miliona. Tożsamość szczęśliwego zwycięzcy licytacji również nie została nigdy podana. Specjaliści zakładają, że De Beers nadal znajduje się w jego posiadaniu, ponieważ dotychczas nie został ponownie oficjalnie wystawiony na sprzedaż. Nie wiadomo również, jaką wartość osiągnąłby teraz, gdyby pojawił się na licytacji. Eksperci przewidują jednak, że byłaby ona znacznie wyższa niż osiągnięte w 1982 roku 3,16 miliona dolarów.
Charakterystyka diamentu
De Beers to jasnożółty diament w szlifie poduszki. Ma on aż 234,65 karata, ale jego czystość nie została dotychczas sklasyfikowana. Na liście światowych najsłynniejszych klejnotów o masie większej niż 100 karatów zajmuje wysoką, bo 10. pozycję.
Jeśli zaś wyłączymy z tej klasyfikacji nieoszlifowany dotychczas, 253,7-karatowy Oppenheimer, to De Beers znajdzie się na 9. miejscu wśród największych oszlifowanych diamentów świata. Wśród tych o żółtej barwie jest natomiast drugi, a jednocześnie to największy w historii żółty klejnot w szlifie poduszki. Typ kamienia to I aAB, czyli kryształ zawierający w swojej strukturze atomy azotu. Absorbują one światło i sprawiają, że ozdoba zyskuje żółty odcień. Niemal 98% wszystkich naturalnie występujących diamentów należy do tej właśnie grupy. Spośród nich De Beers wyróżnia się jednak rozmiarem, pozostałymi cechami charakterystycznymi oraz interesującą historią.
Ten XVII-wieczny kamień to nie tylko jeden z najstarszych różowych diamentów na świecie, lecz także największy klejnot o takiej barwie, jaki kiedykolwiek odkryto i jedyny, który ma ponad 100 karatów. Mimo tak wielkiej sławy nie zostały jednak potwierdzone nawet tak podstawowe cechy, jak masa tej ozdoby. Jak to możliwe?
Dlaczego Darya-i-Noor?
Ta egzotyczna nazwa pochodzi z języka perskiego i jest tłumaczona jako ?Morze światła? lub też ?Ocean światła?. Została nadana diamentowi najprawdopodobniej po tym, jak zrabowano go z Indii. Dokonał tego XVIII-wieczny władca Iranu i założyciel dynastii Afszarydów Nadir Szah Afszar. Razem z tym kamieniem w ręce Persów dostały się również takie słynne klejnoty, jak Koh-i-Noor (?Góra światła?) oraz Noor-ul-Ain (?Światło oka?). Następnie, po kolejnych walkach i podbojach, diamenty trafiły do skarbca innego irańskiego władcy ? Mohammeda Karima Khana Zanda.
Losy słynnego kamienia
Istnienie tej ozdoby odnotował już słynny XVII-wieczny podróżnik i handlarz kamieniami szlachetnymi Jean Baptiste Tavernier. W swojej książce ?Podróże do Indii? opisał, jak podczas jednej ze swoich wypraw w 1642 roku odwiedził legendarną już kopalnią Golkonda i miał tam możliwość podziwiania niezwykle rzadkiego, ogromnego, bladoróżowego diamentu o masie 242 karatów, nazwanego Diamanta Grand Table. Niektórzy przypuszczają, że kamień ten wykorzystano później jako ozdobę tronu wielkiego cesarza Mogołów.
Powstanie dwóch imponujących diamentów
W 1800 roku ta wyjątkowa ozdoba została jednak podzielona na dwie mniejsze, nierówne części ? celowo lub przez przypadek. Z większej z nich powstał kamień Darya-i-Noor, z mniejszej zaś Noor-ul-Ain. Potwierdził to zespół kanadyjskich ekspertów, którzy w 1965 roku zbadali irańskie klejnoty narodowe. Przyznali oni, że Darya-i-Noor jest głównym elementem diamentu Diamanta Grand Table, który w 1642 roku podziwiał Tavernier.
Główne ozdoby ekskluzywnej biżuterii
Darya-i-Noor oraz Noor-ul-Ain to najsłynniejsze kamienie wśród irańskich klejnotów koronnych. Pierwszy z nich został osadzony w bogato zdobionej ramie wysadzanej 457 mniejszymi diamentami oraz czterema rubinami, a także ozdobionej symbolami lwa i słońca. Biżuterię tę zaprojektowano i wykonano za panowania szacha Nasser-ed-Dina. Drugi z klejnotów znalazł się zaś w centralnym miejscu tiary wykonanej przez Harry?ego Winstona z okazji ślubu cesarzowej Farah Pahlawi z ostatnim szachem Iranu Mohammedem Rezą Shahem Pahlavi.
Pojawiał się i znikał
Po tym, jak Tavernier poinformował świat o istnieniu Diamanta Grand Table, kamień zniknął bez śladu na ponad wiek. Ponownie wspomniano o nim bowiem dopiero 149 lat później, w 1791 roku. Wtedy właśnie Sir Harford Brydges, brytyjski dyplomata i handlarz diamentami, został poproszony przez Mohammeda Karima Khana Zanda, aby oszacował wartość posiadanych przez niego klejnotów które ten chciał sprzedać, aby uzyskać środki na rozbudowę armii. Sir Harford Brydges potwierdził, że oglądał wtedy słynny różowy kamień, o którym pisał już Tavernier. Brytyjczyk jest ostatnią osobą, co do której pewne jest, że widziała Diamanta Grand Table. Od tamtej pory ponownie słuch po nim zaginął. Dzięki temu wiadomo jednak, że diament dotarł do Iranu w swojej pierwotnej formie i dopiero później został podzielony na dwie mniejsze ozdoby.
Jak klejnot dostał się do Iranu?
Nie wiadomo do końca, w jaki sposób Darya-i-Noor trafił z Indii do Iranu. Istnieją co najmniej dwie teorie wyjaśniające tę zmianę. Pierwsza z nich zakłada, że znajdował się on w skarbcu Mogołów, który to z kolei został splądrowany przez Nadira Szaha Afszara w 1739 roku. Inna wersja głosi, że szach Iranu zakupił ten kamień podczas jednej ze swoich podróży bądź też zlecił to swojemu przedstawicielowi, na przykład Mir Jumli, znanemu handlarzowi diamentów, który niejednokrotnie odwiedzał kopalnię Golkonda.
Najważniejszy wśród najcenniejszych
Po dotarciu do Iranu Darya-i-Noor przechodził z rąk do rąk kolejnych władców kraju. Ozdabiał ich imponujące broszki, kapelusze i inne elementy garderoby, dzięki czemu został utrwalony na licznych portretach monarchów. Brał też udział w koronacjach, a także wielu podróżach głów państwa. Zawsze był uważany za jeden z najważniejszych, o ile nie najważniejszy diament znajdujący się na terenie Iranu. Dzięki temu nigdy nie został sprzedany i nadal znajduje się w muzeum w Teheranie, w którym umieszczono również inne klejnoty koronne.
Charakterystyka diamentu
Ten unikatowy jasnoróżowy kamień jest zaliczany do największych i najsłynniejszych na świecie. Jego typ to IIa, czyli niezwykle rzadko występująca ozdoba o oryginalnym kolorze. Takie diamenty stanowią jedynie 0,1% wszystkich naturalnych klejnotów. Masa Darya-i-Noor wynosi zaś około 186 karatów, a jego wymiary to 41,4 x 29,5 x 12,15 mm. Są to jednak jedynie przybliżone parametry, gdyż dokładna masa diamentu nie jest możliwa do ustalenia. Dlaczego? Ponieważ w XIX wieku został on osadzony w bogato zdobionym obramowaniu, którego nie można usunąć, nie uszkadzając jednocześnie cennej ozdoby.
Znaczące podobieństwo
Na podstawie wymiarów i gęstości kamienia oszacowano więc, że jego masa to 186 ct. Za tą teorią przemawiają też parametry innego słynnego klejnotu ? Koh-i-Noor ? który również ma 186 karatów. Oba diamenty mają to samo pochodzenie i zostały poddane obróbce jubilerskiej w tym samym czasie, stąd teoria, że maja identyczną masę. Niektórzy eksperci uważają jednak, że nie da się jej jednoznacznie określić i wynosi ona od 175 do 195 ct.
Jeszcze więcej wątpliwości
Do dziś nie określono czystości Darya-i-Noor, jednak ze względu na jego szlachetne pochodzenie zakłada się, że musi być ona wyjątkowa. Również eksperci opisują go jako ?wspaniały kamień najczystszej wody i niemal niezrównanego blasku?. Wydaje się on nie posiadać żadnych skaz, dlatego jest zaliczany do najlepszych i najcenniejszych znalezisk pochodzących z kopalni Golkonda. Biorąc pod uwagę niezwykle rzadką częstotliwość występowania różowych diamentów oraz to, że przeważnie są bardzo małe (mają maksymalnie 1-1,5 karata), pewne jest również, że Darya-i-Noor nie zostanie szybko zdetronizowany. Eksperci wątpią nawet, czy jeszcze kiedykolwiek zostanie wydobyty klejnot o takiej barwie i jeszcze większym rozmiarze.
Wielkimi krokami zbliża się sezon ślubny, a więc i salony jubilerskie odnotowują coraz większe zainteresowanie obrączkami. Aby wiedzieć, czego poszukiwać i na co postawić w tym roku, zapoznajcie się z naszym przewodnikiem po trendach, które będą najmodniejsze w 2016.
Bez dat ślubu czy sentencji o miłości
Biżuteria ślubna wykonana ze złota od lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Nowością jest jednak rezygnacja z wszelkich grawerów mających na celu jej spersonalizowanie. W 2016 roku tego typu ozdoby będą należeć do przeszłości, co może rozczarować wielbicieli praktycznego pomysłu z datą ślubu wygrawerowaną po wewnętrznej stronie obrączki. Taka możliwość będzie oczywiście nadal dostępna, ale zamiast niej częściej będą wybierane efektowne połączenia różnych kolorów złota ? szczególnie jego białej i klasycznej żółtej barwy ? bądź też inne metale szlachetne. Coraz więcej zwolenników zdobywają na przykład przystępny cenowo oraz nieuczulający tytan czy też droższa, ale i szlachetniejsza platyna.
Klasyka wraca do łask
Przez wiele lat hitem były obrączki wykonane z białego złota. W tym roku się to zmieni ? z triumfem wraca bowiem do łask jego klasyczny żółty odcień. Jeszcze niedawno był on uważany za symbol przeszłości, a nawet niektórzy utożsamiali go z kiczem.
Dziś jest jednym z najchętniej kupowanych modeli, a jubilerzy prześcigają się w tworzeniu z tego żółtego kruszcu prawdziwych dzieł sztuki. Przyciągają one uwagę o wiele skuteczniej niż chłodna biel tego szlachetnego metalu, a jednocześnie nie pozostawiają wątpliwości, czy nosząca taką ozdobę osoba na pewno jest w związku małżeńskim.
Trochę więcej blasku
W przypadku kobiet doskonale sprawdzą się obrączki wysadzane niewielkimi kamieniami szlachetnymi ułożonymi w fantazyjne wzory. Przyszłe mężatki interesują się głównie bezbarwnymi diamentami i taka biżuteria jest bardzo popularna już od kilku sezonów.
Nowością w tym roku są jednak kolorowe klejnoty ? takie jak szafiry, szmaragdy oraz rubiny ? które odważnie umieszcza się w ślubnych ozdobach. Skutecznie je ożywiają i zwracają uwagę, są więc idealnym rozwiązaniem dla wielbicielek nietypowych błyskotek. W wersji nieco tańszej można także zdecydować się na popularne cyrkonie w różnych wersjach kolorystycznych, które również dodadzą obrączce blasku.
Mniej znaczy więcej
Bardzo popularny w jubilerstwie trend minimalistyczny pojawi się również w biżuterii ślubnej. Dzięki temu w ofercie obrączek znajdzie się wiele subtelnych, a także nowoczesnych modeli. Są one pozbawione zbędnych zdobień, rzeźbionych wzorów czy fantazyjnych kształtów. Ta tendencja ucieszy szczególnie wielbicieli praktycznych błyskotek ? jednolite, gładkie ozdoby na dłużej zachowają bowiem swój idealny wygląd. Łatwiej będzie również utrzymać je w czystości, ponieważ zabrudzenia nie będą osadzać się we wgłębieniach, wokół wypukłych elementów czy też wtopionych w metal kamieni szlachetnych. Minimalistyczny trend jest również dobrym rozwiązaniem dla wszystkich, którzy chcieliby, aby ich obrączki były ponadczasowe i zawsze dobrze się prezentowały.
Jeśli jesteście zainteresowani obrączkami ślubnymi, zapraszamy do kontaktu. Dane kontaktowe znajdziecie Państwo pod tym linkiem.
Taki wydarzenia nie są zbyt częste. Jeszcze się nie skończył luty a mamy już prawdziwy news w branży diamentowej. Wczoraj światowe media podały iż w angoli został odkryty 404,2 karatowy diament. Tak olbrzymia masa plasuje go na 27 miejscu wśród największych diamentów jakie kiedykolwiek znaleziono.
Diament został wstępnie sklasyfikowany jako typ IIa, który jest określany jako najczystszy z czystych. Tego typu diamenty stanową mniej niż 1% diamentów wydobywanych na świecie.
Dodatkowo jest to największy diament wydobyty kiedykolwiek w Angoli – do tej pory to miano dzierżył diament o nazwie „Gwiazda Angoli”, który został wydobyty w 2007 roku i posiadał masę 217,4 kartów.
Póki co nie określono wartości diamentu, ale możemy się spodziewać kolejnego rekordu:).
Dla przypomnienia, największy wydobytym do tej pory diamentem jest Cullinan, który został wydobyty w 1905 roku i ważył ponad 3100 karatów. Więcej na temat tego diamentu możecie przeczytać w naszym artykule tutaj.