Comments
Mimo że jest największym niebieskim diamentem na świecie, oprócz zachwytu wzbudza też niepokój. Niektórzy uważają nawet, że powinien nazywać się nie ?diamentem nadziei?, ale ?diamentem rozpaczy?. Dlaczego? Poznajcie historię najsłynniejszego przeklętego klejnotu w historii.
Diament nadziei?
Mimo że nazwa tego kamienia kojarzy się symbolicznie, wcale nie została ona nadana, aby zaznaczyć, że daje on nadzieję. Pochodzi bowiem od nazwiska jego właściciela ? Henry?ego Philipa Hope. Był on bratem londyńskiego bankiera Henry?ego Thomasa Hope, który kupił słynny klejnot w 1824 roku, czyli po tym, jak ponownie pojawił się on na rynku i 20 lat po jego kradzieży z Garde Meuble w Paryżu. Wcześniej, kiedy diament ten należał do francuskiej rodziny królewskiej, nosił nazwy ?Niebieski Diament Koronny?, ?French Blue? oraz ?Tavernier Blue?.
Podróż z Indii do Francji
Hope został najprawdopodobniej wydobyty w kopalni Kollur znajdującej się w słynnym regionie Golkonda w południowych Indiach. Była ona pierwszym na świecie źródłem najwyższej jakości niebieskich diamentów. W 1902 roku została jednak zdetronizowana przez otwarte w Republice Południowej Afryki przedsiębiorstwo Premier. Pierwsze wzmianki o słynnym klejnocie pojawiają się jednak już w 1660 roku, dlatego jego indyjskie pochodzenie jest pewne. W tym czasie został on zakupiony przez francuskiego podróżnika i handlarza Jeana-Baptiste Taverniera. Minerał miał wtedy trójkątny kształt, a jego masa wynosiła około 112 karatów. Następnie Francuz przewiózł go do Paryża i w 1668 roku sprzedał królowi Ludwikowi XIV. Władca zlecił ciecie i szlifowanie swojej nowej ozdoby. Dokonał tego jubiler Sieur Pitau, który nadał jej szlif gruszki i masę 67,5 karata. Następnie osadzono ją w złotym naszyjniku, który był zakładany przez króla na specjalne uroczystości.
Legendarna klątwa
Początkowo Hope był ozdobą posągu hinduskiej bogini Sity. Został tam umieszczony w miejscu jej oka, a następnie skradziony przez nieznanych sprawców. Legenda głosi, że rzeźba ta była w Indiach świętością, dlatego po kradzieży diament stał się przeklęty. Biorąc pod uwagę historię jego kolejnych właścicieli, rzeczywiście można uwierzyć w ciążącą na nim klątwę, a także stwierdzić, że bardziej niż nadzieję przynosił on cierpienie i zgubę. Pierwszym argumentem, który za tym przemawia, były losy kochanki króla Ludwika XIV, Markizy de Montespan. Otrzymała ona słynny klejnot w prezencie i wkrótce potem została oskarżona o morderstwa i czary, a władca zerwał z nią wszelkie kontakty.
Nieszczęścia francuskiej rodziny królewskiej
Kolejną ofiarą Hope stał się francuski minister finansów Nicolas Fouquet. Zorganizował on huczną imprezę na cześć króla, na którą wypożyczył diament. Niedługo potem został oskarżony o defraudacje państwowego majątku i trafił do więzienia. Sam Ludwik XIV ponosił zaś kolejne klęski w prowadzonych wojnach, stracił syna oraz dwóch wnuków, a także zmagał się z negatywną reputacją w całym kraju. Te wszystkie niepowodzenia również przypisuje się przeklętemu klejnotowi. Po śmierci władcy Hope został odziedziczony przez jego prawnuka, króla Ludwika XV. Podczas rewolucji francuskiej trafił on do więzienia, a słynny kamień skradziono 17 września 1792 roku. Po tym wydarzeniu zniknął on na 20 lat.
Odnalezienie zguby
We wrześniu 1812 roku ponownie pojawiły się informacje o zaginionym kamieniu. Tym razem znaleziono go w Londynie, wśród klejnotów należących do kupca Daniela Eliasona. Wcześniej Hope został jednak poddany ponownemu cięciu i szlifowaniu, w wyniku których jego masa zmniejszyła się do 44,5 karatów, a szlif przekształcił się w poduszkę. Skąd więc wiadomo, że był to słynny przeklęty diament? Potwierdzono to dopiero w 2005 roku, w wyniku badań przeprowadzonych przez Smithsonian Institution. Co ciekawe, o klejnocie zrobiło się głośno dokładnie 20 lat po jego kradzieży, kiedy przestępstwo to uległo przedawnieniu. W 1824 roku nabył go Henry Philip Hope, a następnie umieścił w efektownej broszce. Po śmierci Brytyjczyka ozdobę otrzymał jego wnuk, który niedługo potem zbankrutował i rozstał się z żoną.
Tragedie kolejnych właścicieli diamentu
W wyniku bankructwa ostatni właściciel diamentu z rodu Hope sprzedał go amerykańskiemu handlarzowi Simonowi Frankelowi. On również niedługo potem popadł w finansowe tarapaty i był zmuszony do pozbycia się ozdoby. Jej kolejny właściciel ? Jacques Colot ? popełnił samobójstwo i wtedy klejnot trafił do Rosji. Tam znalazł się w kolekcji księcia o nazwisku Kanitowski, którego zabito podczas rewolucji bolszewickiej. Wtedy Hope został przewieziony do Turcji i stał się własnością sułtana Abdul Hamida II. Po latach dyktatorskich rządów władca został obalony, co również przypisuje się działaniu diamentowej klątwy. Wcześniej kamień przemycono do Paryża, gdzie zakupił go kolekcjoner Salomon Habib. On również nie wyszedł dobrze na tej transakcji ? wkrótce potem zaczął zmagać się z olbrzymim zadłużeniem, w wyniku którego sprzedał całą swoją kolekcję cennych kamieni szlachetnych.
W rękach słynnego jubilera
Na początku XX wieku nowym właścicielem Hope stał się Pierre Cartier, który umieścił klejnot w platynowo-diamentowym naszyjniku, a następnie sprzedał go w 1911 roku Evalyn Walsh McLean. Kobieta wiedziała o klątwie, ale mimo wszystko zdecydowała się na zakup, a biżuteria stała się jej ulubioną ozdobą. Nie uchroniło jej to jednak od pecha przynoszonego przez Hope. Walsh McLean popadła w problemy finansowe i musiała zmagać się z tragiczną śmiercią syna oraz porzuceniem przez męża. Potem nastąpiło bankructwo wydawanej przez nią gazety, a jej córka zmarła w wyniku przedawkowania środków nasennych. W 1947 roku odeszła zaś sama Walsh McLean, a spadkobiercy sprzedali jej kolekcję biżuterii, aby spłacić długi. Wtedy nowym właścicielem przeklętego diamentu został inny słynny jubiler ? Harry Winston.
Cenny prezent
Winston nie wierzył w klątwę. I rzeczywiście ? w życiu sławnego jubilera nie wydarzyło się nic, co można by uznać za działanie Hope. Amerykanin chciał, aby jego nowa ozdoba mogła być podziwiana na całym świecie. Dlatego zaraz po jej zakupie zorganizował wystawę Court of Jewels Exhibition, która była pokazywana w Stanach Zjednoczonych. Następnie w 1958 roku wypożyczył klejnot na Canadian National Exhibition, a po kilku miesiącach podarował go Muzeum Historii Naturalnej w Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Ozdoba ta znajduje się tam do dziś i nieprzerwanie cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Przyczyniła się zapewne do tego legenda o ciążącej na niej klątwie.
Charakterystyka klejnotu
Hope został przebadany przez ekspertów słynnego laboratorium GIA, którzy określili jego kolor jako fantazyjny ciemny szaroniebieski (fancy dark grayish blue), a czystość jako VS-1, co oznacza, że posiada on niewielkie wewnętrzne inkluzje. Klejnot oszlifowano w kształt poduszki, a jego wymiary to 25,6 x 1,78 x 12 mm. Unikalną cechą kamienia jest również jego oryginalna opóźniona fluorescencja ? po wystawieniu go na działanie światła ultrafioletowego, a następnie wyłączeniu jego źródła Hope zaczyna świecić czerwoną barwą.
Unikat na skalę światową
Ten zjawiskowy minerał jest zaliczany do diamentów typu IIb. Oznacza to, że jest on wolny od azotowych zanieczyszczeń, ale zawiera w swojej strukturze śladowe ilości boru, które nadają mu niebieskie zabarwienie. Takie klejnoty występują niezwykle rzadko ? stanowią zaledwie 0,1% wszystkich naturalnych brylantów na świecie. O unikalności Hope świadczy również jego zaszczytne pierwsze miejsce w rankingu największych niebieskich diamentów w historii. Jak dotąd nie wydobyto bowiem kamienia, który miałby tę barwę i większą masę niż ten słynny klejnot.
Ten szósty największy niebieski diament na świecie był częścią najcenniejszej kolekcji kamieni szlachetnych w historii, niemal został skradziony, a następnie stał się jednym z bohaterów książki. Do dziś nie wiadomo, kto obecnie jest jego właścicielem oraz jaką może mieć wartość. Zobaczcie, jakie jeszcze wydarzenia są związane z historią Heart of Eternity.
Jak powstała nazwa diamentu?
Określenie ?Heart of Eternity? jest bardzo symboliczne i zostało nadane diamentowi przez jego poprzednich właścicieli, czyli spółkę Steinmetz Group. Nawiązuje ono do trwałości tych kamieni szlachetnych, które powstały nawet 3-4 miliardy lat temu i mogą istnieć wiecznie, przez tysiące lat. Ta niezwykle poetycka nazwa odzwierciedla również charakterystyczny szlif tego 27,64-karatowego klejnotu, czyli serce. Kształt ten nadali mu specjaliści pracujący dla Steinmetz Group, a następnie firma ta zaprezentowała kamień światu w październiku 1999 roku, podczas wystawy Millennium Dome w Londynie. Razem z Heart of Eternity wystawiono wtedy również dziesięć innych niebieskich diamentów oraz słynny 203,04-karatowy Millennium Star. Dzięki temu określenie Heart of Eternity stało się jeszcze bardziej symboliczne ? wieczny diament rozpoczął bowiem nowe tysiąclecie.
Pochodzenie klejnotu
Znajdująca się w Republice Południowej Afryki kopalnia Premier jest miejscem, w którym znaleziono ten wyjątkowy kamień. To obecnie jedyne na świecie przedsiębiorstwo, w którym wydobywa się niebieskie diamenty. Wcześniej były one znajdowane również w słynnej kopalni Golkonda znajdującej się w południowych Indiach. Pochodzą z niej inne sławne klejnoty, takie jak największy w historii minerał w tym kolorze, czyli Hope, ale także Tereschenko, Wittelsbach oraz Sultan of Morocco. Z czasem indyjskie złoża zostały jednak wyczerpane, a na pierwszym miejscu w produkcji niebieskich kamieni znalazła się kopalnia Premier z RPA. Do dnia dzisiejszego jest ona światowym liderem w wydobyciu cennych minerałów w tym odcieniu.
Cięcie i szlifowanie Heart of Eternity
Najprawdopodobniej odkryto go w 1990 roku, ale dokładna data nie jest znana. Nie wiadomo również, jaka była masa samorodka przed jego obróbką jubilerską. Pewne natomiast jest, że zakupiła go spółka Steinmetz Group, której szlifierze nadali mu zachwycający kształt serca oraz masę 27,64 karata. Odbywało się to w tym samym czasie, co cięcie i szlifowanie pozostałych 10 niebieskich diamentów pochodzących z kopalni Premier. Zespołem ekspertów dowodził słynny szlifierz Nir Livant, który wraz z innymi specjalistami pracował bez przerwy przez ponad trzy lata. Wszystko to po to, aby wraz z początkiem nowego tysiąclecia zaprezentować światu te zjawiskowe klejnoty.
Milenijne uroczystości
Kolekcja została rozsławiona pod nazwą De Beers Limited Edition Millennium Diamond i zaprezentowana w siedzibie Centralnej Organizacji Sprzedaży w Londynie. W uroczystości brali udział przedstawiciele spółek De Beers i Steinmetz Group, a rozpoczął ją przewodniczący pierwszej z nich Nicky Oppenheimer. Wypowiedział on wtedy słynne słowa cytowane przez media na całym świecie: ?Kolejne tysiąclecia przychodzą i odchodzą, zaś diamenty są wieczne?. Eksperci szybko okrzyknęli tę kolekcję największym zbiorem najrzadszych i najprawdopodobniej najbardziej wartościowych diamentów, jakie kiedykolwiek razem zestawiono. Można było je oglądać w 2000 roku w londyńskim Millennium Dome i szacuję się, że zobaczyło ją wtedy około 12 milionów zwiedzających. Podjęto nawet próbę kradzieży tej słynnej kolekcji ? na szczęście nieudaną ? która została potem opisana w książce ?Diamond Geezers? autorstwa Krisa Hollingtona.
Co się stało później ze słynnym kamieniem?
Kolejne losy Heart of Eternity były związane z wystawami diamentów na całym świecie. W 2003 roku pojawił się w Muzeum Historii Naturalnej w Smithsonian Institution jako jedna z głównych atrakcji wydarzenia o nazwie Splendor of Diamonds Exhibition. Znalazło się tam również kilka innych słynnych klejnotów, między innymi Alnatt, Moussaieff Red, Ocean Dream oraz Steinmetz Pink. Aby dołączyć Heart of Eternity do tego zaszczytnego grona, wypożyczono ten kamień od prywatnego kolekcjonera. Wtedy właśnie w branży pojawiły się plotki, że na początku nowego tysiąclecia Heart of Eternity został sprzedany. Informacji tej nie potwierdziła jednak ani spółka Steinmetz Group, ani organizatorzy londyńskiej wystawy z 1999 roku. Nie ujawniono również, kim był anonimowy kolekcjoner wypożyczający ten diament. Najprawdopodobniej więc zyskał on nowego właściciela, ale obyło się to bez rozgłosu. Dlatego nie wiadomo też, jaką cenę osiągnął ten słynny klejnot oraz ile kosztowałby dziś, gdyby wystawiono go na aukcji.
Jakimi cechami charakteryzuje się Heart of Eternity?
Jak już wspomnieliśmy, ten 27,64-karatowy klejnot jest w szlifie serca, a jego kolor został opisany jako fantazyjnie żywy niebieski (fancy vivid blue) i oznaczony klasą czystości VS-2. Podczas pierwszej wystawy z tym kamieniem jego wartość oszacowano na około 16 milionów dolarów, ale ostatnie transakcje z udziałem niebieskich diamentów (między innymi rekordowa sprzedaż Blue Moon of Josephine za 48,4 miliona dolarów w listopadzie 2015 roku) pokazują, że tego typu minerały mogą osiągać znacznie wyższą cenę, a zainteresowanie nimi rośnie w zawrotnym tempie. Jeśli więc przyjmiemy, że każdy karat niebieskiego kamienia tego typu jest wart około miliona dolarów, to Heart of Eternity może kosztować co najmniej 27-28 milionów.
Wyjątkowo rzadki i wyjątkowo duży
Klejnot ten został uznany za szósty największy niebieski diament na świecie. Przed nim w tej klasyfikacji znajdują się tylko 45,52-karatowy Hope, 42,92-karatowy Tereschenko, 35,56-karatowy Wittelsbach, 35,27-karatowy Sultan of Morocco oraz 30,82-karatowy Blue Heart. Żaden z nich nie ma jednak barwy fancy vivid blue, dlatego możemy uznać, że Heart of Eternity to największy na świecie niebieski klejnot w tym wyjątkowym odcieniu. Jest też kamieniem typu IIb, co oznacza, że nie zawiera w swojej strukturze zanieczyszczeń azotowych, ale znajdują się w niej śladowe ilości boru, który nadaje mu niebieskie zabarwienie. Ta grupa minerałów występuje niezwykle rzadko, ponieważ stanowi zaledwie 0,1% lub nawet mniej wszystkich naturalnych diamentów wydobywanych na całym świecie.
Mimo że zawód wybrał mu ojciec, Louis-Ulysse Chopard doskonale odnalazł się w świecie luksusowych zegarków i najpiękniejszej biżuterii. W wieku zaledwie 24 lat założył swoją pierwszą firmę, a wkrótce potem jego dzieła podbiły serca europejskich władców i arystokratów. Między innymi dzięki Chopardowi szwajcarskie zegarki do dziś uchodzą za najlepsze, a szwajcarska precyzja stała się niemal legendarna. Dowiedzcie się więc, jak to się stało, że syn rolnika zbudował jedną z największych firm jubilerskich wszech czasów.
Wykształcenie wybrane przez ojca
Louis-Ulysse urodził się 4 maja 1836 roku. Jako drugi syn Féliciena Choparda i jego żony Henriette, miał zdobyć wykształcenie handlowe i zegarmistrzowskie. Tak zarządził ojciec, który mimo że sam był rolnikiem, uważał, że to właśnie handel zegarkami jest najbardziej dochodową dziedziną, w której powinni działać jego synowie. Tak też się stało ? młody Louis-Ulysse zdobywał doświadczenie, pracując jako pomocnik w sklepach sprzedających czasomierze. Szybko zrozumiał jednak, że to ich twórcy mają największy zysk ze swojej pracy, dlatego zaczął zastanawiać się nad stworzeniem własnej marki. Okazał się tak zdeterminowany, że już w 1860 roku, w wieku zaledwie 24 lat otworzył firmę L.U.C działającą w Sonvilier w Szwajcarii.
Podejmowanie dobrych decyzji
Pierwsza działalność Choparda nie opierała się na produkcji masowej, ale była zakrojona na o wiele mniejszą skalę. Mimo to szybko zaczęła przynosić zyski, a marka L.U.C zdobywała pierwszych stałych klientów. Louis-Ulysse szybko natomiast zrozumiał, że aby rozwijać swoją działalność, powinien wkroczyć na arenę międzynarodową. Dlatego wszystkie swoje zyski skrupulatnie inwestował, aby już wkrótce rozpocząć sprzedaż zegarków oraz kieszonkowych damskich czasomierzy w Europie Wschodniej, Rosji oraz Skandynawii. W 1912 roku osobiście udał się w służbową podróż i odwiedził takie kraje, jak Węgry, Holandia, a także Polska ? aby zaprezentować swoje najlepsze dzieła i zdobyć uznanie przyszłych klientów. W tym czasie zegarki od Choparda zainteresowały cara Rosji Mikołaja II i pojawiły się na jego dworze. Niebawem rosyjscy i europejscy arystokraci zapragnęli również mieć w swojej kolekcji czasomierze stworzone przez Choparda.
Kolejne pokolenia zarządzające marką Chopard
Louis-Ulysse Chopard nie tylko zbudował prawdziwą potęgę na rynku zegarków, lecz także przekazał miłość do nich kolejnym pokoleniom. W ten sposób po śmierci założyciela marki w 30 stycznia 1915 roku przeszła ona pod opiekę jego syna ? Paula Louisa Choparda. To on przeniósł jej główną siedzibę do Genewy i w ten sposób zbliżył ją do swojej międzynarodowej, kosmopolitycznej klienteli. Dzięki tej decyzji zegarki od Choparda mogły być od tego czasu wyróżniane prestiżowym znakiem ?Geneva Seal?. Świadczył on o ich najwyższej jakości i był przyznawany wyłącznie czasomierzom produkowanym na terenie tego miasta. W ten sposób produkty marki Chopard dołączyły do elitarnego grona szwajcarskich akcesoriów pożądanych na całym świecie.
Trudne czasy II wojny światowej
W 1943 roku prezesem rodzinnej firmy został wnuk Louisa-Ulysse, Paul André Chopard. To on rozpoczął poszukiwania wspólnika, z którym wspólnie ożywiłby działalność marki i zdobył fundusze na nowe inwestycje. Nie miał bowiem własnego potomstwa, a jednocześnie chciał zapewnić rodzinnej firmie dalszy rozwój po jego śmierci. Z drugiej strony czasy II wojny światowej okazały się trudne dla wielu luksusowych marek. Część z nich nie przetrwała tej próby, inne ? w tym i Chopard ? zmagały się z zastojem i problemami finansowymi. Dlatego Paul André był w stanie nawet sprzedać firmę założoną przez dziadka, aby uratować ją od bankructwa i umożliwić jej dalszy rozwój.
Połączenie dwóch rodów
W latach 60. XX wieku Paul André Chopard poznał Karla Scheufelego, który pochodził z Niemiec i również wywodził się z jubilersko-zegarmistrzowskiej rodziny. Mężczyźni zostali wspólnikami, a w ich spółce nastąpił spektakularny rozwój. Dzięki kolejnym inwestycjom, powiększaniu asortymentu o luksusową biżuterię oraz współpracy z najlepszymi i najbardziej utalentowanymi rzemieślnikami Chopard stał się jedną z najpopularniejszych marek XX wieku. W jej ofercie znajdowały się już nie tylko tradycyjne czasomierze, które przyniosły jej sławę, lecz także sportowe zegarki dla mężczyzn oraz diamentowa biżuteria dla kobiet. O firmie zrobiło się wyjątkowo głośno w 1997 roku, kiedy to wypuściła ona na rynek ?Chopardissimo? ? najdroższy wówczas zegarek na świecie.
Akcesoria od Choparda
Marka ta zdobyła sławę jako producent luksusowych zegarków najwyższej jakości. Były one często ozdabiane diamentami i innymi kamieniami szlachetnymi, a także złotem i platyną. Z czasem to doświadczenie przeniesiono na rynek ekskluzywnej biżuterii. Była ona projektowana w modnym stylu art déco, a później zyskała również nowoczesną, oryginalną formę. Dziś kolekcje od Choparda nawiązują do motywów roślinnych, zwierzęcych, a także tradycyjnych, pierwszych projektów jubilerów tej marki. Jej akcesoria są chętnie noszone przez międzynarodowe gwiazdy, takie jak Julianne Moore, Victoria Beckham, Cate Blanchett, Penelope Cruz, Matthew McConaughey, Bradley Cooper, Kirsten Dunst, Hilary Swank, Adriana Lima, Sofia Coppola, Jane Fonda i wiele innych.
Marka Chopard dziś
W 2010 roku firma Chopard obchodziła swoje 150-lecie. W tym czasie produkty tej marki można było kupić w ponad 100 salonach na całym świecie. W 2014 roku roczny dochód spółki wyniósł 915 milionów dolarów i zatrudniała ona ponad 2000 pracowników w wielu krajach (z czego 900 pracowało w Szwajcarii). Do tego czasu Chopard zgłosił ponad 20 różnych patentów, a w 1998 roku stał się oficjalnym partnerem Festiwalu Filmowego w Cannes, podczas którego sponsoruje nagrodę Trophée Chopard oraz główne festiwalowe wyróżnienie ? Złotą Palmę. Od 2002 roku jest również sponsorem wyścigów Historic Grand Prix of Monaco. Obecnie nie istnieje też chyba żaden wielbiciel biżuterii czy zegarków, który nie marzyłby o luksusowych akcesoriach od Choparda.
Mimo swojej zaledwie 18-letniej kariery Gruosi pozostaje jednym z najbardziej tajemniczych diamentów na świecie. Zanim stał się własnością ?króla czarnych diamentów?, przebył drogę przez różne kontynenty i zmniejszył swoją masę aż o 62%. Dowiedzcie się, dlaczego tak się stało.
Dlaczego ?Gruosi??
Nazwa tego kamienia szlachetnego nie ma żadnego ukrytego znaczenia ani nie nawiązuje w żaden sposób do jego wyglądu. Pochodzi ona od nazwiska szwajcarskiego projektanta, producenta oraz sprzedawcy biżuterii i zegarków. Fawaz Gruosi ? bo właśnie o nim mowa ? przeszedł do historii branży jubilerskiej jako utalentowany twórca ozdób z czarnymi diamentami, dlatego nazwano go ich królem. To on jako jeden z pierwszych zaczął je wykorzystywać i udowodnił, że mogą one być równie spektakularną ozdobą, jak ich przezroczyste odpowiedniki. Chętnie ozdabiał nimi ekskluzywną biżuterię oraz zegarki, a jego dzieła wzbudzają zachwyt na całym świecie.
Tajemniczy kamień
Mimo że Gruosi został odkryty nie tak dawno temu, jego początkowe losy nie są znane. Eksperci uważają, że wydobyto go w 1998 roku, a jego masa przed obróbką jubilerską wynosiła 300,12 karata. Miejscem znalezienia tego klejnotu miały być Indie, ale pozostałe ważne informacje, takie jak nazwa i dokładniejsza lokalizacja kopalni, data odkrycia czy też nazwisko osoby, która tego dokonała, nie zostały do dziś ustalone. Nie wiadomo również jak wyglądała pierwsza transakcja sprzedaży oraz czy została przeprowadzona przez firmę, czy osobę prywatną. I nawet informacje o kamieniu, które są znane, wiele osób uważa za nieprawdziwe. Pewne jest tylko, że właścicielem diamentu stał się wtedy Fawaz Gruosi, którego nazwisko zostało nową oficjalną nazwą klejnotu.
Dlaczego indyjskie pochodzenie Gruosi jest wątpliwe?
Wielu ekspertów uważa, że niemożliwe jest, aby Gruosi został odkryty w Indiach. Jednym z argumentów za tym przemawiających jest to, że polikrystaliczne czarne diamenty dotychczas znaleziono tylko w dwóch krajach: w Brazylii oraz w Republice Środkowoafrykańskiej. Taki typ kamieni charakteryzuje się wyjątkową twardością, występowaniem niestabilnych obszarów wewnątrz jego struktury, a także bardzo trudną obróbką jubilerską. Podczas cięcia i szlifowania Gruosi utracono znaczną część jego pierwotnej masy, a sam proces okazał się dość problematyczny. Dlatego zakłada się, że klejnot ten jest właśnie diamentem polikrystalicznym. W Indiach z kolei od setek lat wydobywano inny typ brylantów ? monokrystaliczny. Dlatego pojawiła się również inna teoria, która mówi, że Gruosi znaleziono w Republice Środkowoafrykańskiej, z której pochodzi także drugi czarny diament zakupiony przez Fawaza Gruosiego ? Spirit of the Grisogono.
Cięcie i szlifowanie
Nie wiadomo, jak szybko po odkryciu słynnego kamienia został on poddany obróbce jubilerskiej. Pewne jest tylko, że zlecił to jego nowy właściciel, po zakupie diamentu. Trafił on wtedy do najlepszych specjalistów z Antwerpii w Belgii, którzy zajmowali się już wcześniej cięciem i szlifowaniem klejnotu Spirit of the Grisogono. Nawet oni mieli jednak nie lada problem z pracą nad Gruosi, który okazał się bardzo kruchy i nietrwały w niektórych miejscach, a zarazem niezwykle twardy w innych. To dlatego mimo że początkowo planowano, że będzie on miał owalny kształt, podczas obróbki zmieniono plany i zdecydowano, że zostanie mu nadany szlif serca. Udał się on doskonale, ale prace te ? łącznie z planowaniem, a następnie samą obróbką ? zajęły szlifierzom aż trzy lata. Nie obyło się przy tym również bez widocznych strat w masie diamentu. Utracono aż 62% jego powierzchni, czyli 184,78 karata. Proces ten okazał się jednak nieunikniony z powodu niezwykle problematycznej struktury tego klejnotu.
Specyfika czarnych diamentów
Cięcie i szlifowanie Gruosi nie jest odosobnionym przypadkiem, w którym podczas obróbki jubilerskiej traci się znaczną część masy czarnego diamentu. Wspomniany wcześniej Spirit of the Grisogono jako samorodek miał aż 587 karatów, podczas gdy po oszlifowaniu pozostało mu tylko 312,24 karata. Back Orlov również mocno zmalał podczas prac jubilerskich. Z jego 195 karatów pozostało ?zaledwie? 67,5 karata, a więc zmniejszył się o 65% swojej masy. Jeszcze większa strata została odnotowana w przypadku Korloff Noir, któremu ubyło 70% jego wielkości. Proces ten jest normalny dla wszystkich kamieni szlachetnych, jednak to właśnie w przypadku czarnych diamentów zmiany są najdrastyczniejsze. Klejnoty te występują bowiem dość rzadko i bardziej nadają się do celów przemysłowych. Często są też niezwykle twarde, a w niektórych miejscach bardzo kruche, dlatego ich obróbka jest prawdziwym wyzwaniem.
Nowa oprawa
Fawaz Gruosi słynął z tworzenia pięknej, unikatowej biżuterii. Również dla swojego nowego nabytku przewidział więc imponującą formę. Osadził go w zawieszce wykonanej z białego złota, w której został otoczony 378 mniejszymi, przezroczystymi diamentami. Stała się ona ozdobą naszyjnika, w którym nad jego główną ozdobą znajduje się jeszcze jedno mniejsze serce wykonane z innego cennego materiału ? granatu. Nad nim jubiler umieścił zaś ustawione na przemian koraliki wykonane z mniejszych czarnych brylantów oraz granatów. Ta zjawiskowa biżuteria nigdy nie została sprzedana i nadal znajduje się w imponującej kolekcji klejnotów, którą stworzył Fawaz Gruosi.
Charakterystyka kamienia
Gruosi zdobył zaszczytne miano największego fasetowanego czarnego diamentu w szlifie serca na świecie. Na liście najbardziej okazałych klejnotów o tej barwie wyprzedzają go tylko 489,07-karatowy ?Unnamed Black? sprzedany za 1,7 miliona dolarów, 312,24-karatowy Spirit of the Grisogono (którego posiadaczem również jest Fawaz Gruosi), 202-karatowy Black Star of Africa oraz 160,18-karatowy Table of Islam w szlifie szmaragdowym. Masa Gruosi wynosi aż 115,34 karata, a romantyczny szlif serca dodatkowo podkreśla urodę tego kamienia. Zajmuje on także 41. miejsce wśród wszystkich oszlifowanych diamentów oraz jest drugim co do wielkości klejnotem w szlifie serca. Większy od Gruosi jest tylko 200,07-karatowy La Luna o barwie klasy D.