Mimo że jest największym niebieskim diamentem na świecie, oprócz zachwytu wzbudza też niepokój. Niektórzy uważają nawet, że powinien nazywać się nie ?diamentem nadziei?, ale ?diamentem rozpaczy?. Dlaczego? Poznajcie historię najsłynniejszego przeklętego klejnotu w historii.
Diament nadziei?
Mimo że nazwa tego kamienia kojarzy się symbolicznie, wcale nie została ona nadana, aby zaznaczyć, że daje on nadzieję. Pochodzi bowiem od nazwiska jego właściciela ? Henry?ego Philipa Hope. Był on bratem londyńskiego bankiera Henry?ego Thomasa Hope, który kupił słynny klejnot w 1824 roku, czyli po tym, jak ponownie pojawił się on na rynku i 20 lat po jego kradzieży z Garde Meuble w Paryżu. Wcześniej, kiedy diament ten należał do francuskiej rodziny królewskiej, nosił nazwy ?Niebieski Diament Koronny?, ?French Blue? oraz ?Tavernier Blue?.
Podróż z Indii do Francji
Hope został najprawdopodobniej wydobyty w kopalni Kollur znajdującej się w słynnym regionie Golkonda w południowych Indiach. Była ona pierwszym na świecie źródłem najwyższej jakości niebieskich diamentów. W 1902 roku została jednak zdetronizowana przez otwarte w Republice Południowej Afryki przedsiębiorstwo Premier. Pierwsze wzmianki o słynnym klejnocie pojawiają się jednak już w 1660 roku, dlatego jego indyjskie pochodzenie jest pewne. W tym czasie został on zakupiony przez francuskiego podróżnika i handlarza Jeana-Baptiste Taverniera. Minerał miał wtedy trójkątny kształt, a jego masa wynosiła około 112 karatów. Następnie Francuz przewiózł go do Paryża i w 1668 roku sprzedał królowi Ludwikowi XIV. Władca zlecił ciecie i szlifowanie swojej nowej ozdoby. Dokonał tego jubiler Sieur Pitau, który nadał jej szlif gruszki i masę 67,5 karata. Następnie osadzono ją w złotym naszyjniku, który był zakładany przez króla na specjalne uroczystości.
Legendarna klątwa
Początkowo Hope był ozdobą posągu hinduskiej bogini Sity. Został tam umieszczony w miejscu jej oka, a następnie skradziony przez nieznanych sprawców. Legenda głosi, że rzeźba ta była w Indiach świętością, dlatego po kradzieży diament stał się przeklęty. Biorąc pod uwagę historię jego kolejnych właścicieli, rzeczywiście można uwierzyć w ciążącą na nim klątwę, a także stwierdzić, że bardziej niż nadzieję przynosił on cierpienie i zgubę. Pierwszym argumentem, który za tym przemawia, były losy kochanki króla Ludwika XIV, Markizy de Montespan. Otrzymała ona słynny klejnot w prezencie i wkrótce potem została oskarżona o morderstwa i czary, a władca zerwał z nią wszelkie kontakty.
Nieszczęścia francuskiej rodziny królewskiej
Kolejną ofiarą Hope stał się francuski minister finansów Nicolas Fouquet. Zorganizował on huczną imprezę na cześć króla, na którą wypożyczył diament. Niedługo potem został oskarżony o defraudacje państwowego majątku i trafił do więzienia. Sam Ludwik XIV ponosił zaś kolejne klęski w prowadzonych wojnach, stracił syna oraz dwóch wnuków, a także zmagał się z negatywną reputacją w całym kraju. Te wszystkie niepowodzenia również przypisuje się przeklętemu klejnotowi. Po śmierci władcy Hope został odziedziczony przez jego prawnuka, króla Ludwika XV. Podczas rewolucji francuskiej trafił on do więzienia, a słynny kamień skradziono 17 września 1792 roku. Po tym wydarzeniu zniknął on na 20 lat.
Odnalezienie zguby
We wrześniu 1812 roku ponownie pojawiły się informacje o zaginionym kamieniu. Tym razem znaleziono go w Londynie, wśród klejnotów należących do kupca Daniela Eliasona. Wcześniej Hope został jednak poddany ponownemu cięciu i szlifowaniu, w wyniku których jego masa zmniejszyła się do 44,5 karatów, a szlif przekształcił się w poduszkę. Skąd więc wiadomo, że był to słynny przeklęty diament? Potwierdzono to dopiero w 2005 roku, w wyniku badań przeprowadzonych przez Smithsonian Institution. Co ciekawe, o klejnocie zrobiło się głośno dokładnie 20 lat po jego kradzieży, kiedy przestępstwo to uległo przedawnieniu. W 1824 roku nabył go Henry Philip Hope, a następnie umieścił w efektownej broszce. Po śmierci Brytyjczyka ozdobę otrzymał jego wnuk, który niedługo potem zbankrutował i rozstał się z żoną.
Tragedie kolejnych właścicieli diamentu
W wyniku bankructwa ostatni właściciel diamentu z rodu Hope sprzedał go amerykańskiemu handlarzowi Simonowi Frankelowi. On również niedługo potem popadł w finansowe tarapaty i był zmuszony do pozbycia się ozdoby. Jej kolejny właściciel ? Jacques Colot ? popełnił samobójstwo i wtedy klejnot trafił do Rosji. Tam znalazł się w kolekcji księcia o nazwisku Kanitowski, którego zabito podczas rewolucji bolszewickiej. Wtedy Hope został przewieziony do Turcji i stał się własnością sułtana Abdul Hamida II. Po latach dyktatorskich rządów władca został obalony, co również przypisuje się działaniu diamentowej klątwy. Wcześniej kamień przemycono do Paryża, gdzie zakupił go kolekcjoner Salomon Habib. On również nie wyszedł dobrze na tej transakcji ? wkrótce potem zaczął zmagać się z olbrzymim zadłużeniem, w wyniku którego sprzedał całą swoją kolekcję cennych kamieni szlachetnych.
W rękach słynnego jubilera
Na początku XX wieku nowym właścicielem Hope stał się Pierre Cartier, który umieścił klejnot w platynowo-diamentowym naszyjniku, a następnie sprzedał go w 1911 roku Evalyn Walsh McLean. Kobieta wiedziała o klątwie, ale mimo wszystko zdecydowała się na zakup, a biżuteria stała się jej ulubioną ozdobą. Nie uchroniło jej to jednak od pecha przynoszonego przez Hope. Walsh McLean popadła w problemy finansowe i musiała zmagać się z tragiczną śmiercią syna oraz porzuceniem przez męża. Potem nastąpiło bankructwo wydawanej przez nią gazety, a jej córka zmarła w wyniku przedawkowania środków nasennych. W 1947 roku odeszła zaś sama Walsh McLean, a spadkobiercy sprzedali jej kolekcję biżuterii, aby spłacić długi. Wtedy nowym właścicielem przeklętego diamentu został inny słynny jubiler ? Harry Winston.
Cenny prezent
Winston nie wierzył w klątwę. I rzeczywiście ? w życiu sławnego jubilera nie wydarzyło się nic, co można by uznać za działanie Hope. Amerykanin chciał, aby jego nowa ozdoba mogła być podziwiana na całym świecie. Dlatego zaraz po jej zakupie zorganizował wystawę Court of Jewels Exhibition, która była pokazywana w Stanach Zjednoczonych. Następnie w 1958 roku wypożyczył klejnot na Canadian National Exhibition, a po kilku miesiącach podarował go Muzeum Historii Naturalnej w Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Ozdoba ta znajduje się tam do dziś i nieprzerwanie cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Przyczyniła się zapewne do tego legenda o ciążącej na niej klątwie.
Charakterystyka klejnotu
Hope został przebadany przez ekspertów słynnego laboratorium GIA, którzy określili jego kolor jako fantazyjny ciemny szaroniebieski (fancy dark grayish blue), a czystość jako VS-1, co oznacza, że posiada on niewielkie wewnętrzne inkluzje. Klejnot oszlifowano w kształt poduszki, a jego wymiary to 25,6 x 1,78 x 12 mm. Unikalną cechą kamienia jest również jego oryginalna opóźniona fluorescencja ? po wystawieniu go na działanie światła ultrafioletowego, a następnie wyłączeniu jego źródła Hope zaczyna świecić czerwoną barwą.
Unikat na skalę światową
Ten zjawiskowy minerał jest zaliczany do diamentów typu IIb. Oznacza to, że jest on wolny od azotowych zanieczyszczeń, ale zawiera w swojej strukturze śladowe ilości boru, które nadają mu niebieskie zabarwienie. Takie klejnoty występują niezwykle rzadko ? stanowią zaledwie 0,1% wszystkich naturalnych brylantów na świecie. O unikalności Hope świadczy również jego zaszczytne pierwsze miejsce w rankingu największych niebieskich diamentów w historii. Jak dotąd nie wydobyto bowiem kamienia, który miałby tę barwę i większą masę niż ten słynny klejnot.