Comments
Nazywa się go ?jubilerem królów i królem jubilerów?. Nie tylko stworzył znaną na całym świecie markę biżuterii, lecz także zaszczepił w kolejnych pokoleniach rodu Cartier miłość do sztuki jubilerstwa. Dzięki temu firma Louisa-François Cartiera latami rosła w siłę i do dziś pozostaje jedną z najbardziej rozpoznawalnych oraz pożądanych. Poznajcie więc człowieka, który odpowiada za jej powstanie.
Lata zdobywania doświadczeń
Podobnie jak wielu mistrzów w swoim fachu, urodzony w 1819 roku Louis-François Cartier podporządkował całą swoją edukację jednemu celowi ? profesji jubilerskiej. Przez 10 lat zdobywał cenne doświadczenie pod okiem mistrza Adolphe?a Picarda, u którego był pomocnikiem, a następnie jubilerem. W 1847 roku, kiedy miał 28 lat, postanowił w końcu odkupić warsztat swojego nauczyciela, znajdujący się pod adresem Montorgueil 29 w drugiej dzielnicy Paryża. W ten sposób powstała marka Cartier.
Dlaczego Francuzki pokochały Cartiera?
Słynął nie tylko z niesłychanego talentu jubilerskiego, lecz także z odwagi w realizacji nawet najbardziej ekstrawaganckich pomysłów klientów. Dzięki temu szybko zdobył ich zaufanie, a zachwyt nad biżuterią marki Cartier rozniósł się po całej Francji. Sprawiło to, że już po sześciu latach pracy na własny rachunek Louis-François mógł sobie pozwolić na przeniesienie swojego salonu do Palais-Royal w pierwszej dzielnicy Paryża. Okolica ta uchodziła w tamtych czasach za najmodniejsze miejsce zakupu dóbr luksusowych. Jubiler nie spoczął jednak na laurach, ale postawił na dalszą ekspansję swojej marki. Już w 1859 roku otworzył kolejne atelier, tym razem w drugiej dzielnicy stolicy Francji.
Jubiler arystokratów i królewskich rodów
Biżuteria od Cartiera szybko stała się ulubioną wśród francuskich arystokratek. Jubiler zdobył nawet przychylność księżnej Mathilde (kuzynki cesarza Napoleona III) oraz cesarzowej Eugenii. Zostały one stałymi klientkami Louisa-François, ale także zapewniły mu protekcję, która umożliwiła firmie dalszy rozwój, a nawet światową ekspansję. Pomogła w tym również rodzinna współpraca ? okazało się bowiem, że syn Cartiera Alfred również jest utalentowanym jubilerem, a także ma wyjątkowy talent do interesów. Przejął on w 1874 roku zarządzanie marką, a dzięki projektowanym wspólnie z ojcem ozdobom zyskał sympatię wielu arystokratycznych rodów. W kolejnych latach okazało się, że następne pokolenia rodu Cartier również doskonale radzą sobie z rodzinnym biznesem. W 1899 roku zarządzanie nim przejęli bowiem trzej wnukowie Louisa-François ? Louis, Pierre i Jacques. Założyciel marki zmarł zaś w 1904 roku i został pochowany na cmentarzu Gonards w Wersalu.
Jubiler królów
Początek XX wieku to czas powstawania kolejnych salonów francuskiego rodu ? nie tylko w Paryżu, lecz także w Londynie czy Nowym Jorku. W 1902 roku król Edward VII podczas swojej koronacji miał na sobie diadem od Cartiera. To ten władca określił go również mianem ?jubilera królów i króla jubilerów?. Określenie to wcale nie było przesadzone ? Cartier stał się bowiem w kolejnych latach oficjalnym jubilerem nie tylko króla Edwarda VII, lecz także władcy Portugalii Karola I, cara Rosji Mikołaja II, króla Syjamu (obecnie Tajlandii) Chulalongkorna oraz władców Serbii (Piotra I), Albanii (Zoga I), Belgii (Alberta I) i Egiptu (Fouada I).
Historyczna zmiana
Kolejnym sukcesem marki było wynalezienie pierwszego męskiego zegarka noszonego na nadgarstku. Jak to się stało? W 1904 roku brazylijski pilot Alberto Santos-Dumont poskarżył się swojemu przyjacielowi Louisowi Cartierowi, że trudno mu jest korzystać z zegarka kieszonkowego podczas lotu. Jubiler zaprojektował więc płaski czasomierz, który można było założyć na nadgarstek. W ten sposób powstał pierwszy taki model na świecie, nazwany od nazwiska pilota ?Santos?, a marka Cartier stała się światowym potentatem w branży zegarków.
Dalsze sukcesy
Również w branży biżuterii ślubnej Cartier zdobył wysoką pozycję. Stało się to po tym, jak hollywoodzka aktorka Grace Kelly otrzymała od księcia Monako pierścionek zaręczynowy wykonany przez tę markę. Został on ozdobiony trzema imponującymi diamentami i wyceniony na 4,06 miliona dolarów. Brylanty od Cartiera wystąpiły także w 1974 roku w filmie ?Wielki Gatsby?, a wcześniej, w 1953 roku śpiewała o nich Marilyn Monroe w filmie ?Mężczyźni wolą blondynki?. Francuska marka doczekała się nawet własnego placu ? na nowojorskim skrzyżowaniu Piątej Alei i 52. Ulicy znajduje się bowiem Plac Cartiera. Dzięki temu stworzona przez Louisa-François firma zapisała się na zawsze nie tylko w historii jubilerstwa.
Wystarczy wymówić jego nazwę, aby na myśl przyszedł jeden z najbardziej znanych diamentów w historii gemmologii. Excelsior przez 12 lat był największym kamieniem tego typu, jaki udało się wydobyć. W 1905 roku został zdetronizowany przez Cullinana, dlatego do dziś znajduje się na drugim miejscu. Eksperci uważają jednak, że obróbka jubilerska tego klejnotu to największa tragedia w historii jubilerstwa. Dziś dowiecie się, dlaczego.
Skąd wzięła się nazwa ?Excelsior??
Już sama nazwa tego diamentu kojarzy się bardzo ekskluzywnie. Nic dziwnego, jest ona bowiem nadawana różnego rodzaju przedmiotom, aby podkreślić ich najwyższą jakość. Z tego powodu zainspirowała również właścicieli 995-karatowego nieoszlifowanego klejnotu. Przed obróbką jubilerską przypominał on swoim kształtem bochenek chleba ? z jednej strony był płaski, z drugiej zaś wyrastał jak na drożdżach.
Tym razem jednak to nie wygląd tej bryły przyczynił się do wyboru jej nazwy. Większy wpływ na nią miał zapewne jego imponujący rozmiar, dzięki któremu Excelsior na kilka lat stał się największym diamentem, jaki dotychczas udało się wydobyć.
Odkrycie słynnego klejnotu
Poprzednik Excelsiora na podium największych diamentów świata ? 787-karatowy Wielki Moguł ? cieszył się zaszczytnym pierwszym miejscem przez 243 lata. Został zdetronizowany w 1893 roku, kiedy to w kopalni Jagersfontein w Republice Południowej Afryki wydobyto klejnot o masie 995 karatów. Spółkę tę założono zaledwie pięć lat wcześniej, dlatego to znalezisko wywołało dodatkowe emocje i utwierdziło jej właścicieli w przekonaniu, że wybrali doskonałą lokalizację. A jak doszło do odkrycia Excelsiora? Pracownik kopalni, który wieczorem 30 czerwca 1893 roku zajmował się ładowaniem żwiru, zauważył na swojej łopacie duży, niebiesko-biały kamień, który wyglądał jak diament. Mężczyzna szybko go schował i postanowił dostarczyć prosto do rąk zarządcy kopalni.
Wielka radość
Później stwierdzono, że kamień ten rzeczywiście jest ogromnym diamentem i posiada cechy charakterystyczne dla klejnotów wydobywanych w kopalni Jagersfontein. Są nimi specyficzna niebiesko-biała barwa, a także znajdujące się wewnątrz czarne plamki. Odkrycie to wywołało taką radość, że zarząd spółki postanowił wyróżnić swojego pracownika za uczciwość i nagrodzić sumą 500 funtów w gotówce oraz koniem wyposażonym w siodło i uzdę. Sama firma zyskała zaś sławę na całym świecie i na zawsze otrzymała wysokie miejsce w historii jubilerstwa.
Dalsze prace nad diamentem
Po potwierdzeniu, że znaleziony kamień jest diamentem, postanowiono wysłać ozdobę do Londynu, aby dokładnie ją zbadać i ubezpieczyć. Tam pozostała nieoszlifowana aż przez 10 lat, do 1903 roku. Wtedy wysłano ją do Amsterdamu, do I. J. Asscher & Co., renomowanej holenderskiej firmy zajmującej się obróbką jubilerską kamieni szlachetnych. Po długich przygotowaniach w 1904 roku eksperci z tej pracowni zdecydowali się podzielić Excelsior na 10 części. Następnie przycięto je i oszlifowano, w wyniku czego powstało 21 kamieni o różnej masie. Łącznie miały one 373,75 karata, co pokazuje, że podczas prac utracono prawie 63% masy Excelsiora. Mimo że strata była bardzo duża, uznano, że ostateczny efekt jest jeszcze lepszy niż się spodziewano, ponieważ dzięki temu powstały kamienie o wyższej jakości.
10 największych klejnotów powstałych z Excelsiora
W wyniku prac holenderskich ekspertów powstały 69,68-karatowy Excelsior I, 47,03-karatowy Excelsior II oraz 46,9-karatowy Excelsior III. Wszystkie te największe kamienie pochodzące z tej słynnej bryły są w szlifie gruszki. Pierwszy z nich w 1991 roku został poddany analizie w słynnym laboratorium gemmologicznym GIA, dzięki czemu wiadomo, że jego czystość to VS-2 (zawiera nieznaczne inkluzje), a klasa barwy to G (niemal bezbarwny).
Czwarty co do wielkości diament ? Excelsior IV ? to markiza o masie 40,23 karata. Kolejnym jest ponownie gruszka, która ma 34,91 karata. W pierwszej dziesiątce znajdują się jeszcze dwie markizy (28,61 oraz 26,30 karata) i trzy gruszki, których masa wynosi kolejno 24,31, 16,78 oraz 13,86 karata.
Nowi właściciele cennych kamieni
Powstałe w wyniku obróbki Excelsiora diamenty były sprzedawane różnym firmom i kolekcjonerom. Trzy z tych słynnych klejnotów zakupiła marka Tiffany & Co., zaś nabywcy pozostałych byli anonimowi. Wiadomo jedynie, że jeden z kamieni w szlifie markizy znalazł się w 1939 roku na wystawie zorganizowanej przez spółkę De Beers w Nowym Jorku. Excelsior I trafił zaś do amerykańskiej rodziny, która dopiero w 1989 roku sprzedała go firmie Graff Diamonds Ltd. of London. Od niej odkupił ozdobę anonimowy klient, a następnie ponownie wystawiano ją na sprzedaż dwukrotnie ? w 1991 oraz 1996 roku. Podczas tej ostatniej aukcji niemal 70-karatowy Excelsior I został zakupiony przez Roberta Mouawada za 2 624 000 dolarów. Nowy właściciel osadził klejnot w zjawiskowej diamentowej bransoletce i w takiej postaci do dziś znajduje się on w imponującej kolekcji kamieni szlachetnych należących do Mouawada.
Charakterystyka diamentu
Imponująca masa 995 karatów nie jest jedyną unikatową cechą, jaką charakteryzuje się Excelsior. Ma on również wyjątkowy niebiesko-biały odcień, który został sklasyfikowany jako G, co oznacza, że jest niemal całkowicie bezbarwny. Nie zbadano dotychczas czystości kamienia, jednak eksperci przewidują, że może on zawierać nieznaczne wewnętrzne inkluzje. Kształt diamentu umożliwił zaś podzielenie go aż na 21 osobnych klejnotów o różnej masie ? od około 70 karatów do mniej niż jednego karata. Przypuszcza się, że dokonano tego, aby pozbyć się jak największej ilości czarnych plamek oraz wytrąceń znajdujących się wewnątrz struktury Excelsiora. Jego właściciele zadecydowali bowiem, że lepiej jest mieć więcej mniejszych diamentów o lepszej jakości niż mniej kamieni o dużej masie, ale gorszej czystości.
Największy błąd w historii jubilerstwa?
Excelsior do dziś uważany jest za diament o historycznym znaczeniu, dlatego wielu ekspertów twierdzi, że podzielenie go na 21 mniejszych klejnotów, z których największy ma ?zaledwie? 70 karatów, było niewybaczalnym błędem. Alphen F Williams, były dyrektor generalny spółki De Beers, przyznał nawet, że jest to ?największa tragedia naszych czasów w historii słynnych diamentów?. Dlatego w przypadku Cullinana nie powtórzono już tego błędu, a jego obróbkę zaplanowano tak, aby w jej wyniku powstały największe oszlifowane diamenty na świecie.
W środę 20 kwietnia unikatowy 15,99-karatowy birmański rubin został sprzedany na aukcji Christie?s New York Magnificent Jewels za niemal 14,17 miliona dolarów. Tym samym udało mu się pobić amerykański rekord i w ten sposób stał się najdroższym kolorowym kamieniem szlachetnym, jaki kiedykolwiek sprzedano na terytorium Stanów Zjednoczonych.
Rekordowe połączenie rubinu i diamentów
Ten rubin w szlifie owalnym jest znany pod nazwą Jubilee. Osadzono go w centralnym miejscu okazałego pierścienia z 18-karatowego złota i otoczono mniejszymi okrągłymi diamentami. Ta wyjątkowa biżuteria została zaprojektowana przez markę Verdura. Przed rozpoczęciem aukcji eksperci przewidywali, że ozdoba osiągnie cenę od 12 do 15 milionów dolarów. Walka rozpoczęła się od kwoty 10 milionów, którą zaproponował jeden ze znajdujących się na sali oferentów. Wkrótce okazało się jednak, że oferty kupna zaczęły być składane telefonicznie, dzięki czemu cena rubinu zaczęła powoli szybować w górę, aż niemal osiągnęła górną granicę, jaką szacowali eksperci. Firma Christie?s poinformowała media, że ostatecznie nowym właścicielem unikatowego rubinu został anonimowy kolekcjoner pochodzący z Europy.
Unikat na skalę światową
Specjaliści podkreślają, że tak duże birmańskie rubiny, których masa wynosi ponad 15 karatów, występują w przyrodzie niezwykle rzadko. Dzięki temu Jubilee jest prawdziwym unikatem w świecie kolorowych kamieni szlachetnych. Został przebadany w słynnych laboratoriach gemmologicznych, takich jak American Gemological Laboratories (AGL) oraz SSEF Swiss Gemmological Institute. Dzięki temu wiadomo, że zawiera w swojej strukturze inkluzje, które są charakterystyczne dla doliny Mogok w Birmie. Miejsce to słynie z wysokiej zawartości chromu w glebie, co daje pochodzącym stamtąd rubinom intensywny, nasycony, czerwony kolor zwany ?krwią gołębia?, a także wysoką fluorescencję, która ożywia je i dodaje im niesamowitego blasku. Dzięki temu są jednymi z najbardziej pożądanych, a zarazem najdroższych kolorowych klejnotów na świecie.
Jubilee ma również żywą czerwoną barwę i nie został poddany żadnej obróbce cieplnej ani innym tego typu zabiegom, które mają na celu podniesienie jakości naturalnych kamieni szlachetnych.
Główny bohater nowojorskiej aukcji
Oprócz tego słynnego rubinu na aukcji w Nowym Jorku sprzedano również niemal 250 innych klejnotów. Znajdują się wśród nich unikatowe diamenty ? między innymi 10,07-karatowy o barwie fioletowo-różowej czy też 40,43-karatowy w kolorze klasy D (czyli zupełnie bezbarwny) ? ale także cenna biżuteria takich marek, jak Cartier, Graff, David Webb, Harry Winston czy też Buccellati. Wiele z tych ozdób pochodzi z kolekcji zmarłego w zeszłym roku filantropa Carrolla Petrie, a także ze zbiorów kilku innych prominentnych amerykańskich rodzin. To kamień Jubilee stał się jednak prawdziwą gwiazdą wydarzenia. Pobił też rekord, który od 26 lat należał do innego rubinu ? 16,2-karatowego, sprzedanego na aukcji Christie?s w październiku 1990 roku.
Mimo że ten legendarny diament już od ponad 160 lat znajduje się wśród skarbów rodziny królewskiej Wielkiej Brytanii, władze kraju, w którym został odnaleziony, nadal starają się go odzyskać.
Wieloletni spór
Władze Wielkiej Brytanii od lat utrzymują, że Koh-i-noor został im podarowany w prezencie, jako wyraz wdzięczności za współpracę. Takiej wersji wydarzeń nie akceptuje jednak indyjski rząd, którego przedstawiciele wciąż domagają się zwrotu słynnego historycznego diamentu. Z drugiej strony media donoszą, że prokurator generalny Indii Ranjit Kumar przyznał przed tamtejszym Sądem Najwyższym, że klejnot nie został ani skradziony ani skonfiskowany wbrew woli jego właścicieli. Mężczyzna potwierdził, że władcy Pendżabu podarowali go Kompanii Wschodnioindyjskiej. Mimo tych zeznań władze Indii złożyły wniosek o zwrot diamentu Koh-i-noor, dlatego sprawa ta będzie ponownie rozpatrywana przez Sąd Najwyższy. Reporterzy CNN właśnie podali, że indyjski rząd dokłada wszelkich starań, aby udowodnić, że Koh-i-noor znalazł się wśród brytyjskich klejnotów koronnych bezprawnie.
Dalsze starania o zwrot klejnotu
W ostatni wtorek Ministerstwo Kultury Indii wydało oświadczenie, w którym informuje, że poglądy prokuratora generalnego nie są oficjalnym stanowiskiem rządu, dlatego potwierdza on, że dołoży wszelkich starań, aby odzyskać Koh-i-noor w sposób polubowny. Mimo że wydaje się to mało prawdopodobne, to władze kraju nie tracą nadziei. Odkąd stanowisko premiera objął bowiem Narenda Modi, Indie odzyskały kilka legendarnych zabytków. Są to między innymi pochodząca z X wieku statua bogini Durga znajdująca się wcześniej w Niemczech, niemal 900-letnia rzeźba ?Parrot Lady? zwrócona z Kanady czy też antyczne posągi hinduskich bóstw oddane przez rząd Australii.
Ozdoba brytyjskich władców
Ten imponujący 105,6-karatowy klejnot od lat wzbudza zachwyt wśród wielbicieli diamentów. Obecnie jest osadzony w koronie brytyjskiej Królowej Matki i znajduje się na wystawie w muzeum Tower of London. Poprzedni właściciele Koh-i-noor do dziś nie pogodzili się jednak z jego utratą, dlatego stale pojawiają się nowe roszczenia zarówno ze strony Indii, jak i z Pakistanu.
Diamentowa legenda
Miejscem, w którym wydobyto ten okazały kamień, była słynna indyjska kopalnia Golkonda. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą już z 1304 roku. Następnie na 200 lat słuch po nim zaginął, aż w końcu klejnot ponownie zaczął przechodzić z rąk do rąk kolejnych władców. Przez pewien czas był też w posiadaniu Pakistańczyków, aż w końcu po powstaniu sipajów w 1850 roku skonfiskowały go oddziały Kompanii Wschodnioindyjskiej. Wraz z innymi klejnotami koronnymi ofiarowano Koh-i-noor królowej Wiktorii i od tego czasu znajduje się on w imponującej kolekcji w brytyjskim skarbcu koronnym. Uważa się go za jeden z największych i najstarszych diamentów na świecie, dlatego pewne jest, że Indie nie zaprzestaną starań o jego odzyskanie, a władze Wielkiej Brytanii nie zgodzą się tak łatwo na zwrot słynnego klejnotu.
Dom Aukcyjny Sotheby’s w Nowym Jorku poinformował, że nie udało się sprzedać pierścionka z niebieskim diamentem należącego niegdyś do Shirley Temple.
Pierścionek z niebieskim diamentem w szlifie cushion o masie 9.54 ct i barwie określanej jako Fancy Deep Blue został podarowany aktorce przez jej ojca w 1940 roku z okazji jej 12 urodzin, które zbiegły się z premierą ?The Blue Bird?, w którym Temple zagrała główną rolę. Cena za jaką pierścionek został kupiony w tamtym czasie to 7210 dolarów.
We wczorajszej aukcji Sotheby’s Magnificent Jewels pierścionek Shirley Temple był jej punktem kulminacyjnym. Licytacja rozpoczęła się od kwoty 19 mln dolarów a zakończyła na 22 mln dolarów nie osiągając ceny minimalnej/wywoławczej. Należy przypomnieć, że Sotheby’s szacował cenę pierścionka od 25 do 35 mln dolarów.
W oświadczeniu wydanym do mediów dom aukcyjny napisał, że „wczorajsza noc nie należała do pierścionka Shirley Temple, ale jesteśmy przekonani, iż pierścionek znajdzie kupca”. Więcej…
Wczorajsza aukcja na której sprzedano ponad 300 przedmiotów przyniosła przychód prawie 30 mln dolarów.
Był nie tylko słynnym jubilerem, lecz także cenionym kolekcjonerem diamentów, kreatywnym artystą oraz pomysłowym marketingowcem. Pierwszą transakcję z cennym klejnotem przeprowadził już w wieku 12 lat, a potem szło mu już tylko coraz lepiej. Poznajcie więc historię nowojorczyka Harry?ego Winstona, a także jego imponujące zbiory, które zostały uznane za drugą na świecie największą kolekcję najsłynniejszych klejnotów w historii.
Pojętny uczeń
Harry Winston urodził się 1 marca 1896 roku. Dorastał otoczony klejnotami i cennymi ozdobami, ponieważ jego ojciec był właścicielem niewielkiej firmy jubilerskiej, którą założył w Stanach Zjednoczonych zaraz po przyjeździe z Ukrainy. Chłopiec przez wiele lat pomagał w rodzinnym sklepiku. Poznawał różne rodzaje kamieni szlachetnych, uczył się, jak powstaje biżuteria i w jaki sposób należy nią handlować. Tak szybko zdobywał wiedzę, że już w wieku 12 lat udało mu się rozpoznać w lombardzie naturalny dwukaratowy szmaragd. Bez chwili wahania kupił go za 25 centów, a już dwa dni później sprzedał swoje znalezisko za 800 dolarów. Tak duże zdolności handlowe przejawiane w tak młodym wieku musiały zapowiadać światową karierę.
Odważny inwestor
W 1920 roku Winston postanowił rozpocząć własną działalność jubilerską, a w 1932 roku otworzył w Nowym Jorku swój pierwszy sklep. Wcześniej jednak w 1926 roku zakupił kolekcję biżuterii należącej do Arabelli Huntington, zmarłej żony kolejowego magnata Henry?ego E. Huntingtona. Jubiler wydał na ten zbiór 1,2 miliona dolarów i w ten sposób stał się posiadaczem luksusowych ozdób od najlepszych paryskich jubilerów, m.in. Cartiera. W ówczesnych czasach uchodziły one jednak za dość staroświeckie, dlatego Winston postanowił je przerobić na bardziej współczesne. Dzięki temu zaprezentował swoje wyjątkowe umiejętności, a stworzone w ten sposób ozdoby zostały wyprzedane w mgnieniu oka. Żartował nawet, że dzięki niemu dawny naszyjnik pani Huntington ozdobiony perłami nosi teraz kilkadziesiąt klientek marki Harry Winston, ponieważ każda z pereł znalazła się w innej biżuterii.
Kreatywny twórca luksusowych akcesoriów
Ozdoby projektowane przez Winstona wyróżniały się przede wszystkim najwyższą jakością kamieni szlachetnych, które były w nich osadzane. Jubiler często wybierał klejnoty w szlifie gruszki lub markizy i umieszczał je w delikatnych, niemal minimalistycznych konstrukcjach wykonanych z platyny. Okazał się też pomysłowym marketingowcem, ponieważ zapoczątkował modę na reklamowanie biżuterii przez hollywoodzkie gwiazdy. Jako pierwszy zaproponował amerykańskiej aktorce Jennifer Jones pojawienie się na gali oscarowej w 1943 roku w diamentach od Winstona. Gwiazda została nominowana, a następnie zdobyła Oscara w kategorii ?Najlepsza aktorka?, dlatego jej kreacja była często omawiana w mediach. Dzięki temu marka Harry Winston stała się ulubioną wśród hollywoodzkich aktorek. Dziś z tego pomysłu czerpią niemal wszystkie znane firmy, a celebrytki nie wyobrażają sobie pojawienia się na ważnej gali bez wypożyczonych ozdób, które mają reklamować.
Bohater piosenek i komiksów
Projekty Winstona szybko przyniosły mu międzynarodową sławę. Przeniknęła ona nawet do popkultury, dzięki czemu jego nazwisko znalazło się między innymi w tekście słynnej piosenki śpiewanej przez Marilyn Monroe ?Diamenty są najlepszym przyjacielem kobiety? z filmu ?Mężczyźni wolą blondynki?.
Jubiler gwiazd
Chyba żadna marka biżuterii nie pojawiała się tak często w filmach oraz serialach, jak firma Harry?ego Winstona. Wszystko zaczęło się w 1946 roku od melodramatu Alfreda Hitchcocka ?Osławiona?. Potem była komedia z 1953 roku ?Mężczyźni wolą blondynki? z Marilyn Monroe, a w 1996 roku ?Wszyscy mówią: kocham cię? w reżyserii Woody?ego Allena. Biżuteria od Harry?ego Winstona była też pokazywana jako doskonały prezent na małym i dużym ekranie. Bohaterka filmu ?Jak stracić chłopaka w 10 dni? dostała w nim imponujący naszyjnik Isadora o wartości 5 milionów dolarów, a Whopie Goldberg jako królowa Constantina nosiła w telewizyjnej wersji ?Kopciuszka? pierścionek kosztujący 9 milionów dolarów oraz naszyjnik za 2,5 miliona. Również pierścionki zaręczynowe marki Harry Winston cieszą się powodzeniem ? pojawiły się w takich produkcjach, jak serial ?Plotkara? oraz program ?The Bachelorette?.
Twórca najpiękniejszych diamentowych ozdób
Harry Winston zasłynął również jako utalentowany projektant diamentowej biżuterii. W 1966 roku kupił nieoszlifowany kamień, którego obróbkę wykonano na podstawie wytycznych Amerykanina. W ten sposób powstała 69,42-karatowa ozdoba w szlifie gruszki. Zachwyciła ona amerykańskiego aktora Richarda Burtona, który postanowił zakupić ją i podarować swojej żonie, Elizabeth Taylor. Od tego czasu klejnot zyskał nazwę Taylor-Burton Diamond. Swoje umiejętności szlifierskie Winston zaprezentował ponownie trzy lata później, kiedy to transmitowano na żywo w telewizji obróbkę kolejnego kamienia ? 601-karatowego Lesotho. Został on podzielony na 18 błyskotek, a jedna z nich ? 40,42-karatowa w szlifie markizy ? znalazła się potem w pierścionku zaręczynowym podarowanym Jacqueline Kennedy przez Arystotelesa Onassisa.
Bohater oscarowych gal
Rozdanie nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej z 1944 roku nie było jedynym, podczas którego hollywoodzka aktorka zaprezentowała się w biżuterii od Harry?ego Winstona. Taka forma promocji stała się już tradycją dla tej marki. Stworzone przez nią diamenty nosiły też Whoopi Goldberg (ozdoby warte ponad 41 milionów dolarów), Gwyneth Paltrow odbierająca statuetkę dla najlepszej aktorki czy Jennifer Lopez, która wystąpiła w roli prowadzącej. Media wyśledziły też, że na oscarowych galach w błyskotkach Winstona pojawiały się rzesze aktorek, między innymi Halle Berry, Renee Zellweger, Sigourney Weaver, Winona Ryder, Bianca Jagger, Sharon Stone, Glenn Close, Gloria Stewart czy Sissy Spacek.
Ulubiony wybór celebrytek
Gwiazdy nie tylko chętnie reklamują biżuterię od Winstona, lecz także same często ją kupują. Błyskotki tej marki można znaleźć w kolekcjach takich sław, jak Madonna, Jodie Foster, Michelle Pfeiffer, Liza Minelli, Grace Kelly, Dolly Parton oraz Gwyneth Paltrow. W 2014 roku Cindy Crawford pojawiła się na ślubie George?a Clooneya w diamentowych kolczykach oraz bransoletce od Winstona, a w 2003 roku Jennifer Lopez dostała od Bena Afflecka pierścionek zaręczynowy z 6-karatowym różowym diamentem wartym ponad milion dolarów. Ozdoba ta pochodziła oczywiście z salonu marki Harry Winston.
W 2008 roku został zaś opublikowany komiks Lauren Weisberger zatytułowany ?W pogoni za Harrym Winstonem?. Pokazuje to, że pamięć o nowojorczyku jest nadal żywa, mimo że mężczyzna zmarł 28 grudnia 1978 roku. Jubilerskie imperium przejęli wtedy jego dwaj synowie ? Ronald i Bruce. Kontynuowali oni działalność ojca, dzięki czemu w 2015 roku na całym świecie działało 39 salonów oraz kilkaset sklepów partnerskich marki Harry Winston Inc.
Szlifierz diamentów
Harry Winston był jednak nie tylko cenionym jubilerem, lecz także słynnym kolekcjonerem kamieni szlachetnych. Niektóre z nich po zakupie były przez niego cięte i szlifowane, aby zyskały inny kształt i lepszy blask. Tak było między innymi z 726,6-karatowym nieoszlifowanym diamentem Jonker, który został zakupiony przez Winstona, a następnie przerobiony według jego wskazówek na 29 lśniących klejnotów. Prace nad nim zostały nagłośnione w mediach, dzięki czemu wszyscy śledzili je z zapartym tchem i czekali, aż Winston zaprezentuje efekty tej obróbki. Podobny los spotkał dwa brylanty The Arcots. Początkowo ich masa wynosiła 33,7 oraz 23,65 karata. Po ich zakupie nowojorski jubiler postanowił usunąć je z biżuterii, w której były osadzone, a następnie ponownie oszlifować. W ten sposób znacznie poprawił ich czystość i blask, a kamienie te w nowej wersji miały 31,01 oraz 18,85 karata.
Słynny kolekcjoner
W zbiorach Winstona znalazły się zarówno historyczne diamenty, jak i nieoszlifowane kamienie oraz gotowa biżuteria. Warto wymienić chociażby słynny 253,6-karatowy Oppenheimer, 127,01-karatowy Portuguese, 128,25-karatowy Niarchos, 30,82-karatowy niebieski Blue Heart, 90,38-karatowy Briolette of India, 104,52-karatowy żółty Deepdene, 24,78-karatowy intensywnie różowy Graff Pink, 45,52-karatowy szaroniebieski Hope czy też 80-karatowy żółty Isadora. Kupował także całe serie diamentów, między innymi 12 klejnotów z kolekcji The Jonker (największy miał masę 125,35 karata), 4 ozdoby Liberator czy też 18 jasnobrązowych kamieni Lesotho. Winston był również posiadaczem historycznej biżuterii, na przykład ozdobionego 47 diamentami naszyjnika, który w 1811 roku został podarowany przez Napoleona jego żonie z okazji narodzin syna.
Król diamentów
Nie tylko gromadzenie cennych diamentów było celem Winstona. Zależało mu również na popularyzowaniu wiedzy o słynnych kamieniach szlachetnych. Dlatego właśnie w listopadzie 1949 roku zorganizował wystawę ?The Court of Jewels?, która gościła w wielu miejscach na świecie. Znalazły się na niej ozdoby o łącznej wartości kilkudziesięciu milionów dolarów, między innymi diament Hope, największy klejnot z serii Jonker, którego masa wynosi 125,35 karata, 94,8-karatowa Gwiazda Wschodu czy też 337,1-karatowy szafir należący dawniej do rosyjskiej carycy Katarzyny. Kilka lat po zakończeniu wystawy Winston zdecydował się przekazać większość tych klejnotów ? w tym słynny Hope ? do Smithsonian Museum, gdzie można je podziwiać do dziś. Nic więc dziwnego, że Amerykanin dorobił się przydomku ?króla diamentów?.
The Unique Pink ? ta nazwa mówi wiele o wyjątkowym diamencie, który już wkrótce zostanie wystawiony na aukcji Sotheby?s w Genewie. Zachwycają się nim kolekcjonerzy na całym świecie, a eksperci przewidują, że może on pobić światowy rekord i stać się najdroższym różowym klejnotem w historii. Zobaczcie, dlaczego wzbudza on aż tak duże emocje.
Diamentowa gwiazda
Podczas wydarzenia, które nazwano ?Magnificent Jewels & Noble Jewels?, będzie można kupić imponujące kamienie szlachetne o różnych barwach, a także ekskluzywną biżuterię marki Cartier pochodzącą z początków XX wieku. Eksperci Sotheby?s doskonale wiedzą o stale rosnącym zainteresowaniu kolorowymi diamentami, dlatego właśnie teraz zaplanowali sprzedaż najpiękniejszych okazów. Prawdziwa gwiazda zbliżającej się aukcji jest jednak tylko jedna i jest to słynny klejnot The Unique Pink. To największy kamień szlachetny w szlifie gruszki, jaki kiedykolwiek pojawił się w sprzedaży. Eksperci z laboratorium Gemological Institute of America sklasyfikowali jego kolor jako fancy vivid pink. Masa tej ozdoby wynosi natomiast aż 15,38 karata, a dzięki unikatowej barwie należy on do grupy niezwykle rzadko występujących intensywnie różowych diamentów.
Światowe tournée
The Unique Pink oraz inne przedmioty, które pojawią się na genewskiej wyprzedaży, można było podziwiać podczas odbywającej się w Londynie w dniach od 8 do 12 kwietnia wystawy, która miała promować zbliżającą się aukcję. Następnie biżuteria oraz cenne klejnoty zostaną udostępnione zwiedzającym w Nowym Jorku, gdzie będą gościć od 15 do 19 kwietnia. W końcu trafią do Genewy, gdzie wydarzenie zostało zaplanowane na termin od 14 do 17 maja. Ostatniego dnia genewskiej wystawy odbędzie się zaś aukcja ?Magnificent Jewels & Noble Jewels?, podczas której będzie można wylicytować między innymi słynny różowy diament.
Przyszły rekordzista?
Kamień The Unique Pink został wykorzystany jako ozdoba delikatnego pierścionka. Eksperci przewidują, że osiągnie on cenę od niemal 28 do 38 milionów dolarów. Tym sposobem wartość każdego karata tego klejnotu wyniesie od 1,8 do 2,47 miliona dolarów, dzięki czemu stanie się on nowym rekordzistą w sprzedaży różowych diamentów. Obecny rekord należy do klejnotu Sweet Josephine, który sprzedano dokładnie za 28 687 003 dolary. Aukcja odbyła się 10 listopada 2015 roku w Genewie, a nowym właścicielem stał się pochodzący z Hong Kongu i doskonale znany w środowisku kolekcjonerów biżuterii multimilioner Joseph Lau.
A może potrójny rekordzista?
Jeśli jednak The Unique Pink osiągnie nawet minimalne granice szacowanej ceny, stanie się nowym światowym rekordzistą. Mało tego ? eksperci wyliczyli, że jeżeli klejnot ten zostanie sprzedany za co najmniej 33,2 miliona dolarów, to pobije aż trzy rekordy: stanie się najdroższym różowym diamentem w szlifie gruszki, jaki kiedykolwiek kupiono na aukcji, kamieniem o najwyższej cenie za każdy karat jego masy, a także najcenniejszym różowym klejnotem, jaki został wystawiony na sprzedaż. Czy uda się osiągnąć to wszystko? Tego dowiemy się już we wtorek 17 maja.
O tym diamencie mówi się, że zmienił bieg historii. I nie jest to wcale przesada! Nie wiadomo jednak, w jaki sposób został znaleziony, ponieważ istnieją dwie odrębne wersje tego wydarzenia. Dlaczego tak się stało i jakie były dalsze losy kamienia Eureka? Tego dowiecie się poniżej.
Dlaczego ?Eureka??
Klejnot ten był pierwszym diamentem, jaki odkryto w Republice Południowej Afryki. Dzięki temu zmienił losy tego kraju, ale także całego kontynentu afrykańskiego. Nic więc dziwnego, że w nazwie tego kamienia wykorzystano słynny okrzyk ?Eureka!?, co w języku greckim oznacza ?Znalazłem!?. Został on wydany przez starożytnego matematyka i filozofa Archimedesa, kiedy ten podczas kąpieli odkrył podstawowe prawo hydrostatyki. Odkrycie pierwszego południowoafrykańskiego diamentu uznano więc za doskonałą okazję do wykorzystania tego słowa.
Pierwsza wersja losów słynnego kamienia
Istnieją dwie różne wersje opowiadające o tym, jak doszło do odkrycia tego południowoafrykańskiego kamienia. Według pierwszej z nich znalazł go młody chłopak, który pasł owce w pobliżu południowego brzegu rzeki Orange niedaleko Hopetown. W pewnej chwili zauważył leżący na ziemi świecący kamyk. Wziął go ze sobą, a następnie oddał koledze, 15-letniemu Erasmusowi Jacobsowi, który z kolei podarował znalezisko swojemu sąsiadowi. Był nim farmer Schalk Van Niekerk, który kolekcjonował rzadkie i niezwykłe kamienie. Mężczyzna przekazał ten nietypowy klejnot wędrownemu handlarzowi Johnowi O’ Reilly?emu, aby ten wysłał go do doktora W. J. Atherstone?a, autorytetu w dziedzinie mineralogii. Po dokładnym zbadaniu okazało się, że jest to 21,25-karatowy brązowo-żółty diament. Wtedy został on sprzedany kolekcjonerowi Philipowi Wodehouse?owi za sumę 500 funtów.
Druga wersja odkrycia Eureki
Inna wersja tych wydarzeń mówi zaś, że Van Niekirk gościł u siebie w 1867 roku Jana O’Reilly?ego. Wieczorem gość obserwował zabawę córki gospodarza, która podrzucała różnej wielkości kamienie. Jeden z nich wyjątkowo lśnił w promieniach zachodzącego słońca. Zainteresowało to mężczyznę, dlatego zaproponował, że odkupi tę ozdobę. Pan domu nie chciał jednak za nią żadnych pieniędzy i zaoferował, że może oddać ją za darmo. Uczciwy kupiec przyznał się wtedy, że podejrzewa, iż jest to cenny kamień szlachetny. Dlatego mężczyźni ustalili w końcu, że O’Reilly weźmie ze sobą tę ozdobę i dobiją transakcji dopiero wtedy, kiedy okaże się, że jego przypuszczenia były trafne. Handlarz wysłał klejnot doktorowi Atherstone?mu, który potwierdził, że jest to rzeczywiście diament. Następnie przekazał go do kolejnych dwóch niezależnych ekspertów i każdy z nich potwierdził rodzaj tego kamienia. Po otrzymaniu wyników tych badań O’Reilly sprzedał ozdobę Philipowi Wodehouse?owi, który zapłacił za nią 500 funtów.
Międzynarodowa sława klejnotu
Po zakończeniu transakcji jeszcze nieoszlifowana Eureka trafiła na wystawę kamieni szlachetnych odbywającą się w Paryżu w 1867 roku. Następnie przeprowadzono jej obróbkę jubilerską ? cięcie i szlifowanie ? w jednym z europejskich centrów diamentowych. W ten sposób powstał 10,73-karatowy brązowo-żółty diament w szlifie poduszki, znany dziś na całym świecie pod nazwą Eureka. Jest teraz przechowywany w archiwum jednej z największych spółek jubilerskich na świecie ? De Beers. Trafił tam jednak nie ze względu na swoje wyjątkowe cechy charakterystyczne, lecz z powodu cennego znaczenia historycznego. W tych archiwach jest przechowywany do dziś, nie wiadomo więc, jaką osiągnąłby cenę, gdyby teraz trafił na sprzedaż. Na pewno byłaby ona jednak znacznie wyższa niż 500 funtów.
Nowe możliwości dla RPA
Mimo że historie opowiadające odkrycie Eureki są różne, jedno jest pewne ? zapoczątkowały one prawdziwą południowoafrykańską diamentową gorączkę. Niedługo potem został bowiem znaleziony kolejny cenny klejnot. Jego masa przed oszlifowaniem wynosiła 8,9 karata, a zakupił go ponownie Philip Woodhouse za kwotę 200 funtów. Wieść o tym rozniosła się błyskawicznie w całym kraju i wywoływała ogromne emocje wśród jego mieszkańców. Zaczęli oni szukać diamentów wszędzie i wkrótce przyniosło to wprost nieprawdopodobne efekty.
Kolejna południowoafrykańska gwiazda
Następne cenne znalezisko odnotowano na sąsiedniej farmie Zandfontein należącej do doktora Swartbooi. Van Niekirk przystąpił do negocjacji, w wyniku których kupił ten klejnot za 500 owiec i 10 wołów oraz koni. Niedługo potem sprzedał go firmie Lilienfeld Brothers z Hopetown za 11 200 funtów. Kamień został wtedy nazwany Gwiazdą Południowej Afryki. Wysłano go do Wielkiej Brytanii, a następnie poddano cięciu i szlifowaniu. W ten sposób powstał diament w szlifie gruszki, o kolorze typu D, wyjątkowej czystości i masie 47,69 karata. Zakupił go hrabia Dudley, dlatego został nazwany od jego nazwiska. Potwierdził on też, że warto inwestować w rozwój kopalni w RPA, przyczynił się do rozsławienia tego regionu, a także odkrycia znanych na całym świecie diamentów, które na zawsze zmieniły bieg historii tego kraju.
Charakterystyka kamienia Eureka
10,73 karata wynosi masa tego diamentu Eureka, zaś jego szlif to poduszka. Klejnot ma też niezwykły brązowo-żółty kolor, ale jego czystość nie została dotychczas sklasyfikowana. Eksperci podejrzewali, że wyjątkowa barwa Eureki świadczy o tym, że wszystkie kamienie szlachetne wydobywane na tym terenie będą miały taki sam odcień. Nie mylili się ? większość brylantów odkrytych w RPA była żółta, brązowa lub okazała się mieszanką tych dwóch odcieni. Dzięki temu stały się one znakiem rozpoznawczym południowoafrykańskich kopalni, a w branży jubilerskiej określono je mianem ?serii Cape?.
Zapowiedź lepszych czasów
Masa tego klejnotu Eureka nie należy do najwyższych ? w zestawieniu największych diamentów o żółtej barwie znajduje się on dopiero na 17. miejscu. Stał się on jednak sławny dlatego, że został znaleziony jako pierwszy i w ten sposób zapoczątkował złote czasy w diamentowym przemyśle RPA. To zaś okazało się o wiele ważniejsze niż jakiekolwiek cechy charakterystyczne Eureki.
Tak, jak przewidywano padł kolejny rekord! 10,10 karatowy niebieski diament De Beers Millennium Jewel 4 został sprzedany na aukcji w Sotheby?s Hong Kong za cenę 248.280.000 HKD (ok. 32 mln USD). Kwota ta stanowi najwyższą cenę jaką kiedykolwiek zapłacono na licytacji za tego rodzaju klejnot w Azji.
Jak pisaliśmy we wcześniejszym artykule Jeden z największych niebieskich diamentów świata trafi na sprzedaż największy niebieski diament w szlifie owalnym o nazwie De Beers Millenium Jewel 4 został wystawiony na aukcję w Sotheby’s Hong Kong 5 kwietnia 2016 roku. Co prawda diament ustanowił rekord pod względem najwyższej ceny za jakąkolwiek wylicytowano klejnot w Azji, jednak nie osiągnął maksymalnej przewidywanej ceny, która została określona na 35 mln USD.
Warto wspomnieć, iż niewiele brakowało, aby ten klejnot wraz z innymi z kolekcji Millennium Jewels padł łupem złodziei. Gdyby skok się udał wartość zrabowanych kamieni osiągnęła by 350 mln GBP. Kradzież się nie udała a złodziei schwytano na gorącym uczynku. Wszyscy sprawcy odsiadują w tej chwili wyrok 18 lat bezwzględnego więzienia.
Najbliższe miesiące przyniosą nam kolejne emocje związane z super aukcjami. Już 19 kwietnia w Sotheby’s New York zostanie wystawiony na aukcję kolejny niebieski diament oprawiony w pierścionku należącym niegdyś do Shirley Temple.
No a w maju…. o tym niebawem.
Dzięki swojej determinacji, odwadze i talentowi Frédéric Boucheron zamienił niewielki paryski salonik w światowe imperium tworzące najpiękniejszą i najbardziej pożądaną biżuterię. Wśród jego klientek były ówczesne arystokratki, artystki i wpływowe kobiety, między innymi przyjaciółka cesarza Francji Napoleona III. Dowiedzcie się, co je zachwyciło w ozdobach projektowanych przez tego francuskiego jubilera.
Jeden cel ? zostać jubilerem
Urodzony w 1830 roku Frédéric Boucheron od najmłodszych lat marzył o zawodzie jubilera. Całą swoją edukację podporządkował temu celowi, dzięki czemu zaledwie w wieku 14 lat ukończył praktykę w zakładzie jubilerskim Julesa Chaise?a. Wkrótce potem rozpoczął pracę i zdobywanie kolejnych doświadczeń w słynnej firmie Tixier-Deschamps znajdującej się w pałacu Palais-Royal w luksusowej części Paryża.
Wymarzony własny salon
Po kilku latach praktyki pod okiem innych doświadczonych złotników Boucheron zdecydował się na odważny krok, czyli założenie własnej marki jubilerskiej. Jej nazwą stało się jego nazwisko, a pierwszy sklep został otwarty w 1858 roku w najbardziej ekskluzywnej dzielnicy miasta, która w XIX i XX wieku słynęła ze sprzedaży eleganckiej biżuterii. Boucheron Paris okazał się strzałem w dziesiątkę, a projekty Frédérica zaczęły gościć na wielu wystawach, między innymi w Filadelfii w 1875 roku czy też w Paryżu w 1889 roku.
Szybki rozwój marki Boucheron
W 1893 roku Boucheron postanowił zmienić siedzibę swojego sklepu i przeniósł go do innej, równie luksusowej części Paryża ? Place Vendome. Chciał w ten sposób dotrzeć do większej grupy klientów pochodzących z arystokracji. Ta decyzja okazała się słuszna, ponieważ marka szybko stała się ulubioną wielu ówczesnych sław, m.in. hrabiny de Castiglione, bliskiej przyjaciółki cesarza Napoleona III. Szybki rozwój i wzrost liczby stałych klientów przyczyniły się do kolejnych inwestycji Frédérica Boucherona, który otworzył swoje salony w Londynie, Moskwie, a następnie wielu innych światowych metropoliach. Do dziś działa jednak pierwszy sklep jubilera zlokalizowany w paryskim Place Vendome.
Biżuteria Frédérica Boucherona
Ten słynny jubiler początkowo czerpał inspirację z motywów kwiatowych oraz roślinnych. Tworzona przez niego biżuteria była bogato zdobiona i często składała się z kwiecistych girland, wstążek oraz różnej wielkości strzał. Lubił eksperymentować z nowymi technikami i był pierwszym jubilerem, który zaproponował swoim klientom grawerowanie diamentów. Łączył nowe materiały oraz przerabiał gotowe ozdoby, tak aby nadać im odmienny blask. Inspirował się też sztuką azjatycką, jak również dokonaniami starożytnych Egipcjan. Tak rozległe zainteresowania sprawiły, że Boucheron odważnie eksperymentował i proponował swoim klientom ozdoby, na których stworzenie nie wpadliby inni ówcześni złotnicy. Charakterystyczne dla tego jubilera były także połączenia różnego rodzaju kamieni szlachetnych. Z powodzeniem zestawiał diamenty z onyksami, korale z wielobarwnymi klejnotami, a także złoto z kością słoniową oraz brązem.
Niesłabnąca sława
Po śmierci Boucherona zarządzanie firmą przejął jego syn Louis, który z powodzeniem kontynuował jubilerską działalność ojca. Do dziś marka Boucheron jest jedną z najbardziej znanych na świecie, a projekty Frédérica oraz Louisa osiągają na aukcjach zawrotne sumy.