Comments
W środę 20 kwietnia unikatowy 15,99-karatowy birmański rubin został sprzedany na aukcji Christie?s New York Magnificent Jewels za niemal 14,17 miliona dolarów. Tym samym udało mu się pobić amerykański rekord i w ten sposób stał się najdroższym kolorowym kamieniem szlachetnym, jaki kiedykolwiek sprzedano na terytorium Stanów Zjednoczonych.
Rekordowe połączenie rubinu i diamentów
Ten rubin w szlifie owalnym jest znany pod nazwą Jubilee. Osadzono go w centralnym miejscu okazałego pierścienia z 18-karatowego złota i otoczono mniejszymi okrągłymi diamentami. Ta wyjątkowa biżuteria została zaprojektowana przez markę Verdura. Przed rozpoczęciem aukcji eksperci przewidywali, że ozdoba osiągnie cenę od 12 do 15 milionów dolarów. Walka rozpoczęła się od kwoty 10 milionów, którą zaproponował jeden ze znajdujących się na sali oferentów. Wkrótce okazało się jednak, że oferty kupna zaczęły być składane telefonicznie, dzięki czemu cena rubinu zaczęła powoli szybować w górę, aż niemal osiągnęła górną granicę, jaką szacowali eksperci. Firma Christie?s poinformowała media, że ostatecznie nowym właścicielem unikatowego rubinu został anonimowy kolekcjoner pochodzący z Europy.
Unikat na skalę światową
Specjaliści podkreślają, że tak duże birmańskie rubiny, których masa wynosi ponad 15 karatów, występują w przyrodzie niezwykle rzadko. Dzięki temu Jubilee jest prawdziwym unikatem w świecie kolorowych kamieni szlachetnych. Został przebadany w słynnych laboratoriach gemmologicznych, takich jak American Gemological Laboratories (AGL) oraz SSEF Swiss Gemmological Institute. Dzięki temu wiadomo, że zawiera w swojej strukturze inkluzje, które są charakterystyczne dla doliny Mogok w Birmie. Miejsce to słynie z wysokiej zawartości chromu w glebie, co daje pochodzącym stamtąd rubinom intensywny, nasycony, czerwony kolor zwany ?krwią gołębia?, a także wysoką fluorescencję, która ożywia je i dodaje im niesamowitego blasku. Dzięki temu są jednymi z najbardziej pożądanych, a zarazem najdroższych kolorowych klejnotów na świecie.
Jubilee ma również żywą czerwoną barwę i nie został poddany żadnej obróbce cieplnej ani innym tego typu zabiegom, które mają na celu podniesienie jakości naturalnych kamieni szlachetnych.
Główny bohater nowojorskiej aukcji
Oprócz tego słynnego rubinu na aukcji w Nowym Jorku sprzedano również niemal 250 innych klejnotów. Znajdują się wśród nich unikatowe diamenty ? między innymi 10,07-karatowy o barwie fioletowo-różowej czy też 40,43-karatowy w kolorze klasy D (czyli zupełnie bezbarwny) ? ale także cenna biżuteria takich marek, jak Cartier, Graff, David Webb, Harry Winston czy też Buccellati. Wiele z tych ozdób pochodzi z kolekcji zmarłego w zeszłym roku filantropa Carrolla Petrie, a także ze zbiorów kilku innych prominentnych amerykańskich rodzin. To kamień Jubilee stał się jednak prawdziwą gwiazdą wydarzenia. Pobił też rekord, który od 26 lat należał do innego rubinu ? 16,2-karatowego, sprzedanego na aukcji Christie?s w październiku 1990 roku.
Mimo że ten legendarny diament już od ponad 160 lat znajduje się wśród skarbów rodziny królewskiej Wielkiej Brytanii, władze kraju, w którym został odnaleziony, nadal starają się go odzyskać.
Wieloletni spór
Władze Wielkiej Brytanii od lat utrzymują, że Koh-i-noor został im podarowany w prezencie, jako wyraz wdzięczności za współpracę. Takiej wersji wydarzeń nie akceptuje jednak indyjski rząd, którego przedstawiciele wciąż domagają się zwrotu słynnego historycznego diamentu. Z drugiej strony media donoszą, że prokurator generalny Indii Ranjit Kumar przyznał przed tamtejszym Sądem Najwyższym, że klejnot nie został ani skradziony ani skonfiskowany wbrew woli jego właścicieli. Mężczyzna potwierdził, że władcy Pendżabu podarowali go Kompanii Wschodnioindyjskiej. Mimo tych zeznań władze Indii złożyły wniosek o zwrot diamentu Koh-i-noor, dlatego sprawa ta będzie ponownie rozpatrywana przez Sąd Najwyższy. Reporterzy CNN właśnie podali, że indyjski rząd dokłada wszelkich starań, aby udowodnić, że Koh-i-noor znalazł się wśród brytyjskich klejnotów koronnych bezprawnie.
Dalsze starania o zwrot klejnotu
W ostatni wtorek Ministerstwo Kultury Indii wydało oświadczenie, w którym informuje, że poglądy prokuratora generalnego nie są oficjalnym stanowiskiem rządu, dlatego potwierdza on, że dołoży wszelkich starań, aby odzyskać Koh-i-noor w sposób polubowny. Mimo że wydaje się to mało prawdopodobne, to władze kraju nie tracą nadziei. Odkąd stanowisko premiera objął bowiem Narenda Modi, Indie odzyskały kilka legendarnych zabytków. Są to między innymi pochodząca z X wieku statua bogini Durga znajdująca się wcześniej w Niemczech, niemal 900-letnia rzeźba ?Parrot Lady? zwrócona z Kanady czy też antyczne posągi hinduskich bóstw oddane przez rząd Australii.
Ozdoba brytyjskich władców
Ten imponujący 105,6-karatowy klejnot od lat wzbudza zachwyt wśród wielbicieli diamentów. Obecnie jest osadzony w koronie brytyjskiej Królowej Matki i znajduje się na wystawie w muzeum Tower of London. Poprzedni właściciele Koh-i-noor do dziś nie pogodzili się jednak z jego utratą, dlatego stale pojawiają się nowe roszczenia zarówno ze strony Indii, jak i z Pakistanu.
Diamentowa legenda
Miejscem, w którym wydobyto ten okazały kamień, była słynna indyjska kopalnia Golkonda. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą już z 1304 roku. Następnie na 200 lat słuch po nim zaginął, aż w końcu klejnot ponownie zaczął przechodzić z rąk do rąk kolejnych władców. Przez pewien czas był też w posiadaniu Pakistańczyków, aż w końcu po powstaniu sipajów w 1850 roku skonfiskowały go oddziały Kompanii Wschodnioindyjskiej. Wraz z innymi klejnotami koronnymi ofiarowano Koh-i-noor królowej Wiktorii i od tego czasu znajduje się on w imponującej kolekcji w brytyjskim skarbcu koronnym. Uważa się go za jeden z największych i najstarszych diamentów na świecie, dlatego pewne jest, że Indie nie zaprzestaną starań o jego odzyskanie, a władze Wielkiej Brytanii nie zgodzą się tak łatwo na zwrot słynnego klejnotu.
Dom Aukcyjny Sotheby’s w Nowym Jorku poinformował, że nie udało się sprzedać pierścionka z niebieskim diamentem należącego niegdyś do Shirley Temple.
Pierścionek z niebieskim diamentem w szlifie cushion o masie 9.54 ct i barwie określanej jako Fancy Deep Blue został podarowany aktorce przez jej ojca w 1940 roku z okazji jej 12 urodzin, które zbiegły się z premierą ?The Blue Bird?, w którym Temple zagrała główną rolę. Cena za jaką pierścionek został kupiony w tamtym czasie to 7210 dolarów.
We wczorajszej aukcji Sotheby’s Magnificent Jewels pierścionek Shirley Temple był jej punktem kulminacyjnym. Licytacja rozpoczęła się od kwoty 19 mln dolarów a zakończyła na 22 mln dolarów nie osiągając ceny minimalnej/wywoławczej. Należy przypomnieć, że Sotheby’s szacował cenę pierścionka od 25 do 35 mln dolarów.
W oświadczeniu wydanym do mediów dom aukcyjny napisał, że „wczorajsza noc nie należała do pierścionka Shirley Temple, ale jesteśmy przekonani, iż pierścionek znajdzie kupca”. Więcej…
Wczorajsza aukcja na której sprzedano ponad 300 przedmiotów przyniosła przychód prawie 30 mln dolarów.
Był nie tylko słynnym jubilerem, lecz także cenionym kolekcjonerem diamentów, kreatywnym artystą oraz pomysłowym marketingowcem. Pierwszą transakcję z cennym klejnotem przeprowadził już w wieku 12 lat, a potem szło mu już tylko coraz lepiej. Poznajcie więc historię nowojorczyka Harry?ego Winstona, a także jego imponujące zbiory, które zostały uznane za drugą na świecie największą kolekcję najsłynniejszych klejnotów w historii.
Pojętny uczeń
Harry Winston urodził się 1 marca 1896 roku. Dorastał otoczony klejnotami i cennymi ozdobami, ponieważ jego ojciec był właścicielem niewielkiej firmy jubilerskiej, którą założył w Stanach Zjednoczonych zaraz po przyjeździe z Ukrainy. Chłopiec przez wiele lat pomagał w rodzinnym sklepiku. Poznawał różne rodzaje kamieni szlachetnych, uczył się, jak powstaje biżuteria i w jaki sposób należy nią handlować. Tak szybko zdobywał wiedzę, że już w wieku 12 lat udało mu się rozpoznać w lombardzie naturalny dwukaratowy szmaragd. Bez chwili wahania kupił go za 25 centów, a już dwa dni później sprzedał swoje znalezisko za 800 dolarów. Tak duże zdolności handlowe przejawiane w tak młodym wieku musiały zapowiadać światową karierę.

Odważny inwestor
W 1920 roku Winston postanowił rozpocząć własną działalność jubilerską, a w 1932 roku otworzył w Nowym Jorku swój pierwszy sklep. Wcześniej jednak w 1926 roku zakupił kolekcję biżuterii należącej do Arabelli Huntington, zmarłej żony kolejowego magnata Henry?ego E. Huntingtona. Jubiler wydał na ten zbiór 1,2 miliona dolarów i w ten sposób stał się posiadaczem luksusowych ozdób od najlepszych paryskich jubilerów, m.in. Cartiera. W ówczesnych czasach uchodziły one jednak za dość staroświeckie, dlatego Winston postanowił je przerobić na bardziej współczesne. Dzięki temu zaprezentował swoje wyjątkowe umiejętności, a stworzone w ten sposób ozdoby zostały wyprzedane w mgnieniu oka. Żartował nawet, że dzięki niemu dawny naszyjnik pani Huntington ozdobiony perłami nosi teraz kilkadziesiąt klientek marki Harry Winston, ponieważ każda z pereł znalazła się w innej biżuterii.
Kreatywny twórca luksusowych akcesoriów
Ozdoby projektowane przez Winstona wyróżniały się przede wszystkim najwyższą jakością kamieni szlachetnych, które były w nich osadzane. Jubiler często wybierał klejnoty w szlifie gruszki lub markizy i umieszczał je w delikatnych, niemal minimalistycznych konstrukcjach wykonanych z platyny. Okazał się też pomysłowym marketingowcem, ponieważ zapoczątkował modę na reklamowanie biżuterii przez hollywoodzkie gwiazdy. Jako pierwszy zaproponował amerykańskiej aktorce Jennifer Jones pojawienie się na gali oscarowej w 1943 roku w diamentach od Winstona. Gwiazda została nominowana, a następnie zdobyła Oscara w kategorii ?Najlepsza aktorka?, dlatego jej kreacja była często omawiana w mediach. Dzięki temu marka Harry Winston stała się ulubioną wśród hollywoodzkich aktorek. Dziś z tego pomysłu czerpią niemal wszystkie znane firmy, a celebrytki nie wyobrażają sobie pojawienia się na ważnej gali bez wypożyczonych ozdób, które mają reklamować.
Bohater piosenek i komiksów
Projekty Winstona szybko przyniosły mu międzynarodową sławę. Przeniknęła ona nawet do popkultury, dzięki czemu jego nazwisko znalazło się między innymi w tekście słynnej piosenki śpiewanej przez Marilyn Monroe ?Diamenty są najlepszym przyjacielem kobiety? z filmu ?Mężczyźni wolą blondynki?.
Jubiler gwiazd
Chyba żadna marka biżuterii nie pojawiała się tak często w filmach oraz serialach, jak firma Harry?ego Winstona. Wszystko zaczęło się w 1946 roku od melodramatu Alfreda Hitchcocka ?Osławiona?. Potem była komedia z 1953 roku ?Mężczyźni wolą blondynki? z Marilyn Monroe, a w 1996 roku ?Wszyscy mówią: kocham cię? w reżyserii Woody?ego Allena. Biżuteria od Harry?ego Winstona była też pokazywana jako doskonały prezent na małym i dużym ekranie. Bohaterka filmu ?Jak stracić chłopaka w 10 dni? dostała w nim imponujący naszyjnik Isadora o wartości 5 milionów dolarów, a Whopie Goldberg jako królowa Constantina nosiła w telewizyjnej wersji ?Kopciuszka? pierścionek kosztujący 9 milionów dolarów oraz naszyjnik za 2,5 miliona. Również pierścionki zaręczynowe marki Harry Winston cieszą się powodzeniem ? pojawiły się w takich produkcjach, jak serial ?Plotkara? oraz program ?The Bachelorette?.
Twórca najpiękniejszych diamentowych ozdób
Harry Winston zasłynął również jako utalentowany projektant diamentowej biżuterii. W 1966 roku kupił nieoszlifowany kamień, którego obróbkę wykonano na podstawie wytycznych Amerykanina. W ten sposób powstała 69,42-karatowa ozdoba w szlifie gruszki. Zachwyciła ona amerykańskiego aktora Richarda Burtona, który postanowił zakupić ją i podarować swojej żonie, Elizabeth Taylor. Od tego czasu klejnot zyskał nazwę Taylor-Burton Diamond. Swoje umiejętności szlifierskie Winston zaprezentował ponownie trzy lata później, kiedy to transmitowano na żywo w telewizji obróbkę kolejnego kamienia ? 601-karatowego Lesotho. Został on podzielony na 18 błyskotek, a jedna z nich ? 40,42-karatowa w szlifie markizy ? znalazła się potem w pierścionku zaręczynowym podarowanym Jacqueline Kennedy przez Arystotelesa Onassisa.
Bohater oscarowych gal
Rozdanie nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej z 1944 roku nie było jedynym, podczas którego hollywoodzka aktorka zaprezentowała się w biżuterii od Harry?ego Winstona. Taka forma promocji stała się już tradycją dla tej marki. Stworzone przez nią diamenty nosiły też Whoopi Goldberg (ozdoby warte ponad 41 milionów dolarów), Gwyneth Paltrow odbierająca statuetkę dla najlepszej aktorki czy Jennifer Lopez, która wystąpiła w roli prowadzącej. Media wyśledziły też, że na oscarowych galach w błyskotkach Winstona pojawiały się rzesze aktorek, między innymi Halle Berry, Renee Zellweger, Sigourney Weaver, Winona Ryder, Bianca Jagger, Sharon Stone, Glenn Close, Gloria Stewart czy Sissy Spacek.
Ulubiony wybór celebrytek
Gwiazdy nie tylko chętnie reklamują biżuterię od Winstona, lecz także same często ją kupują. Błyskotki tej marki można znaleźć w kolekcjach takich sław, jak Madonna, Jodie Foster, Michelle Pfeiffer, Liza Minelli, Grace Kelly, Dolly Parton oraz Gwyneth Paltrow. W 2014 roku Cindy Crawford pojawiła się na ślubie George?a Clooneya w diamentowych kolczykach oraz bransoletce od Winstona, a w 2003 roku Jennifer Lopez dostała od Bena Afflecka pierścionek zaręczynowy z 6-karatowym różowym diamentem wartym ponad milion dolarów. Ozdoba ta pochodziła oczywiście z salonu marki Harry Winston.

W 2008 roku został zaś opublikowany komiks Lauren Weisberger zatytułowany ?W pogoni za Harrym Winstonem?. Pokazuje to, że pamięć o nowojorczyku jest nadal żywa, mimo że mężczyzna zmarł 28 grudnia 1978 roku. Jubilerskie imperium przejęli wtedy jego dwaj synowie ? Ronald i Bruce. Kontynuowali oni działalność ojca, dzięki czemu w 2015 roku na całym świecie działało 39 salonów oraz kilkaset sklepów partnerskich marki Harry Winston Inc.
Szlifierz diamentów
Harry Winston był jednak nie tylko cenionym jubilerem, lecz także słynnym kolekcjonerem kamieni szlachetnych. Niektóre z nich po zakupie były przez niego cięte i szlifowane, aby zyskały inny kształt i lepszy blask. Tak było między innymi z 726,6-karatowym nieoszlifowanym diamentem Jonker, który został zakupiony przez Winstona, a następnie przerobiony według jego wskazówek na 29 lśniących klejnotów. Prace nad nim zostały nagłośnione w mediach, dzięki czemu wszyscy śledzili je z zapartym tchem i czekali, aż Winston zaprezentuje efekty tej obróbki. Podobny los spotkał dwa brylanty The Arcots. Początkowo ich masa wynosiła 33,7 oraz 23,65 karata. Po ich zakupie nowojorski jubiler postanowił usunąć je z biżuterii, w której były osadzone, a następnie ponownie oszlifować. W ten sposób znacznie poprawił ich czystość i blask, a kamienie te w nowej wersji miały 31,01 oraz 18,85 karata.
Słynny kolekcjoner
W zbiorach Winstona znalazły się zarówno historyczne diamenty, jak i nieoszlifowane kamienie oraz gotowa biżuteria. Warto wymienić chociażby słynny 253,6-karatowy Oppenheimer, 127,01-karatowy Portuguese, 128,25-karatowy Niarchos, 30,82-karatowy niebieski Blue Heart, 90,38-karatowy Briolette of India, 104,52-karatowy żółty Deepdene, 24,78-karatowy intensywnie różowy Graff Pink, 45,52-karatowy szaroniebieski Hope czy też 80-karatowy żółty Isadora. Kupował także całe serie diamentów, między innymi 12 klejnotów z kolekcji The Jonker (największy miał masę 125,35 karata), 4 ozdoby Liberator czy też 18 jasnobrązowych kamieni Lesotho. Winston był również posiadaczem historycznej biżuterii, na przykład ozdobionego 47 diamentami naszyjnika, który w 1811 roku został podarowany przez Napoleona jego żonie z okazji narodzin syna.
Król diamentów
Nie tylko gromadzenie cennych diamentów było celem Winstona. Zależało mu również na popularyzowaniu wiedzy o słynnych kamieniach szlachetnych. Dlatego właśnie w listopadzie 1949 roku zorganizował wystawę ?The Court of Jewels?, która gościła w wielu miejscach na świecie. Znalazły się na niej ozdoby o łącznej wartości kilkudziesięciu milionów dolarów, między innymi diament Hope, największy klejnot z serii Jonker, którego masa wynosi 125,35 karata, 94,8-karatowa Gwiazda Wschodu czy też 337,1-karatowy szafir należący dawniej do rosyjskiej carycy Katarzyny. Kilka lat po zakończeniu wystawy Winston zdecydował się przekazać większość tych klejnotów ? w tym słynny Hope ? do Smithsonian Museum, gdzie można je podziwiać do dziś. Nic więc dziwnego, że Amerykanin dorobił się przydomku ?króla diamentów?.