Comments
Mimo swojej zaledwie 18-letniej kariery Gruosi pozostaje jednym z najbardziej tajemniczych diamentów na świecie. Zanim stał się własnością ?króla czarnych diamentów?, przebył drogę przez różne kontynenty i zmniejszył swoją masę aż o 62%. Dowiedzcie się, dlaczego tak się stało.
Dlaczego ?Gruosi??
Nazwa tego kamienia szlachetnego nie ma żadnego ukrytego znaczenia ani nie nawiązuje w żaden sposób do jego wyglądu. Pochodzi ona od nazwiska szwajcarskiego projektanta, producenta oraz sprzedawcy biżuterii i zegarków. Fawaz Gruosi ? bo właśnie o nim mowa ? przeszedł do historii branży jubilerskiej jako utalentowany twórca ozdób z czarnymi diamentami, dlatego nazwano go ich królem. To on jako jeden z pierwszych zaczął je wykorzystywać i udowodnił, że mogą one być równie spektakularną ozdobą, jak ich przezroczyste odpowiedniki. Chętnie ozdabiał nimi ekskluzywną biżuterię oraz zegarki, a jego dzieła wzbudzają zachwyt na całym świecie.
Tajemniczy kamień
Mimo że Gruosi został odkryty nie tak dawno temu, jego początkowe losy nie są znane. Eksperci uważają, że wydobyto go w 1998 roku, a jego masa przed obróbką jubilerską wynosiła 300,12 karata. Miejscem znalezienia tego klejnotu miały być Indie, ale pozostałe ważne informacje, takie jak nazwa i dokładniejsza lokalizacja kopalni, data odkrycia czy też nazwisko osoby, która tego dokonała, nie zostały do dziś ustalone. Nie wiadomo również jak wyglądała pierwsza transakcja sprzedaży oraz czy została przeprowadzona przez firmę, czy osobę prywatną. I nawet informacje o kamieniu, które są znane, wiele osób uważa za nieprawdziwe. Pewne jest tylko, że właścicielem diamentu stał się wtedy Fawaz Gruosi, którego nazwisko zostało nową oficjalną nazwą klejnotu.
Dlaczego indyjskie pochodzenie Gruosi jest wątpliwe?
Wielu ekspertów uważa, że niemożliwe jest, aby Gruosi został odkryty w Indiach. Jednym z argumentów za tym przemawiających jest to, że polikrystaliczne czarne diamenty dotychczas znaleziono tylko w dwóch krajach: w Brazylii oraz w Republice Środkowoafrykańskiej. Taki typ kamieni charakteryzuje się wyjątkową twardością, występowaniem niestabilnych obszarów wewnątrz jego struktury, a także bardzo trudną obróbką jubilerską. Podczas cięcia i szlifowania Gruosi utracono znaczną część jego pierwotnej masy, a sam proces okazał się dość problematyczny. Dlatego zakłada się, że klejnot ten jest właśnie diamentem polikrystalicznym. W Indiach z kolei od setek lat wydobywano inny typ brylantów ? monokrystaliczny. Dlatego pojawiła się również inna teoria, która mówi, że Gruosi znaleziono w Republice Środkowoafrykańskiej, z której pochodzi także drugi czarny diament zakupiony przez Fawaza Gruosiego ? Spirit of the Grisogono.
Cięcie i szlifowanie
Nie wiadomo, jak szybko po odkryciu słynnego kamienia został on poddany obróbce jubilerskiej. Pewne jest tylko, że zlecił to jego nowy właściciel, po zakupie diamentu. Trafił on wtedy do najlepszych specjalistów z Antwerpii w Belgii, którzy zajmowali się już wcześniej cięciem i szlifowaniem klejnotu Spirit of the Grisogono. Nawet oni mieli jednak nie lada problem z pracą nad Gruosi, który okazał się bardzo kruchy i nietrwały w niektórych miejscach, a zarazem niezwykle twardy w innych. To dlatego mimo że początkowo planowano, że będzie on miał owalny kształt, podczas obróbki zmieniono plany i zdecydowano, że zostanie mu nadany szlif serca. Udał się on doskonale, ale prace te ? łącznie z planowaniem, a następnie samą obróbką ? zajęły szlifierzom aż trzy lata. Nie obyło się przy tym również bez widocznych strat w masie diamentu. Utracono aż 62% jego powierzchni, czyli 184,78 karata. Proces ten okazał się jednak nieunikniony z powodu niezwykle problematycznej struktury tego klejnotu.
Specyfika czarnych diamentów
Cięcie i szlifowanie Gruosi nie jest odosobnionym przypadkiem, w którym podczas obróbki jubilerskiej traci się znaczną część masy czarnego diamentu. Wspomniany wcześniej Spirit of the Grisogono jako samorodek miał aż 587 karatów, podczas gdy po oszlifowaniu pozostało mu tylko 312,24 karata. Back Orlov również mocno zmalał podczas prac jubilerskich. Z jego 195 karatów pozostało ?zaledwie? 67,5 karata, a więc zmniejszył się o 65% swojej masy. Jeszcze większa strata została odnotowana w przypadku Korloff Noir, któremu ubyło 70% jego wielkości. Proces ten jest normalny dla wszystkich kamieni szlachetnych, jednak to właśnie w przypadku czarnych diamentów zmiany są najdrastyczniejsze. Klejnoty te występują bowiem dość rzadko i bardziej nadają się do celów przemysłowych. Często są też niezwykle twarde, a w niektórych miejscach bardzo kruche, dlatego ich obróbka jest prawdziwym wyzwaniem.
Nowa oprawa
Fawaz Gruosi słynął z tworzenia pięknej, unikatowej biżuterii. Również dla swojego nowego nabytku przewidział więc imponującą formę. Osadził go w zawieszce wykonanej z białego złota, w której został otoczony 378 mniejszymi, przezroczystymi diamentami. Stała się ona ozdobą naszyjnika, w którym nad jego główną ozdobą znajduje się jeszcze jedno mniejsze serce wykonane z innego cennego materiału ? granatu. Nad nim jubiler umieścił zaś ustawione na przemian koraliki wykonane z mniejszych czarnych brylantów oraz granatów. Ta zjawiskowa biżuteria nigdy nie została sprzedana i nadal znajduje się w imponującej kolekcji klejnotów, którą stworzył Fawaz Gruosi.
Charakterystyka kamienia
Gruosi zdobył zaszczytne miano największego fasetowanego czarnego diamentu w szlifie serca na świecie. Na liście najbardziej okazałych klejnotów o tej barwie wyprzedzają go tylko 489,07-karatowy ?Unnamed Black? sprzedany za 1,7 miliona dolarów, 312,24-karatowy Spirit of the Grisogono (którego posiadaczem również jest Fawaz Gruosi), 202-karatowy Black Star of Africa oraz 160,18-karatowy Table of Islam w szlifie szmaragdowym. Masa Gruosi wynosi aż 115,34 karata, a romantyczny szlif serca dodatkowo podkreśla urodę tego kamienia. Zajmuje on także 41. miejsce wśród wszystkich oszlifowanych diamentów oraz jest drugim co do wielkości klejnotem w szlifie serca. Większy od Gruosi jest tylko 200,07-karatowy La Luna o barwie klasy D.
Mimo że pochodził z rodziny imigrantów, od najmłodszych lat dokładał wszelkich starań, aby zostać złotnikiem. Osiągnął ten cel, a dzięki swojemu talentowi i przedsiębiorczości stworzył własną markę, rozwinął ją i w ten sposób zmienił losy kolejnych pokoleń swojego rodu. Dowiedzcie się, jak to się stało, że Sotirios Boulgaris został właścicielem jednej z najbardziej rozpoznawalnych firm jubilerskich na świecie ? BVLGARI.
Z Grecji do światowej stolicy mody
Sotirios Boulgaris urodził się 18 marca 1857 roku jako syn rumuńskich (niektóre źródła podają też, że bułgarskich) emigrantów przybyłych do Grecji. Mimo że dziesięcioro jego rodzeństwa zmarło, chłopiec nie załamał się, ale dzięki radom ojca zainteresował się jubilerstwem. W Paramythii, miejscowości położonej w regionie Epir, rozpoczął naukę sztuki złotniczej, aby z czasem rozwijać karierę jubilera. Początkowo tworzył on klamry pasków oraz kolczyki, a z czasem zaczął powiększać swój asortyment. W rodzinnym mieście otworzył również pierwszy sklep, który jednak został obrabowany, a po pewnym czasie zniszczony w pożarze. Także sytuacja polityczna w regionie była wtedy niestabilna, a w Paramythii żyło się coraz trudniej, dlatego Sotirios Boulgaris podjął w końcu decyzję o emigracji. Miał powiedzieć do syna: ?Zostawmy ten kraj, w którym życie stało się niemożliwe, aby zamieszkać gdzieś, gdzie będziemy mogli żyć i pracować w spokoju?.
Tak też się stało ? Boulgaris przeniósł się w 1877 roku na grecką wyspę Korfu, a następnie wyemigrował do Neapolu, z którego szybko przeniósł się do Rzymu. W stolicy Włoch pojawił się podobno z zaledwie 18 centami w kieszeni. Dzięki swojej pracowitości i jubilerskim zdolnościom szybko zdobył jednak fundusze i postanowił otworzyć własny sklep. Następnie przekształcił go w sieć salonów ze złotem i z antykami, a z czasem założył również markę Bulgari (jej nazw pisana jest też jako ?Bvlgari?).
Styl marki Bulgari
Sotirios Boulgaris stale rozwijał swoją firmę i otwierał we Włoszech nowe sklepy. Pomagali mu w tym jego synowie ? Constantino i Giorgio ? a następnie wnuk Gianni. Biżuteria marki Bulgari czerpała ze stylu art-deco, a w butikach można było znaleźć ozdoby wykorzystujące geometryczne wzory oraz platynowe elementy. Z czasem jubilerzy pracujący dla tej firmy zaczęli chętnie wykorzystywać diamenty. Łączono je z kolorowymi kamieniami szlachetnymi, takimi jak rubiny, szmaragdy oraz szafiry. Cechą charakterystyczną ozdób Bulgari była też ich wielofunkcyjność ? dzięki innowacyjnym pomysłom można było tę samą biżuterię nosić zarówno jako bransoletkę, jak i kolię lub jako zawieszkę oraz broszkę. Wystarczyło więc kupić jedną ozdobę, aby móc cieszyć się jej różnymi postaciami. Dzięki temu i wielu innym nowatorskim rozwiązaniom proponowanym przez tę markę szybko zdobyła ona rzesze stałych klientów.
Biżuteria na miarę sztuki
W czasach II wojny światowej platynę zastąpiono nieco tańszym złotem, a w ozdobach Bulgari znalazło się mniej kamieni szlachetnych. Projekty nawiązywały do natury i charakteryzowały się delikatną, subtelną formą. Eksperci uważają, że to właśnie wtedy marka wypracowała swój własny, rozpoznawalny styl. Widoczne w nim były inspiracje włoskim renesansem, rzymsko-greckim klasycyzmem oraz XIX-wiecznymi dokonaniami złotniczymi ? czyli tym, co najbardziej cenił Sotirios Boulgaris. Sam Andy Warhol powiedział zaś, że odwiedzając sklep Bulgari, czuje się jak na najlepszej wystawie sztuki współczesnej.
Słynni klienci Boulgarisa
Projekty Bulgari nawiązywały również do ozdób tworzonych w Stanach Zjednoczonych oraz w Paryżu, co miało przyciągnąć zarówno europejskich, jak i amerykańskich klientów. Pomysł ten się sprawdził ? rzymskie sklepy Boulgarisa były odwiedzane przez takie sławy, jak Elizabeth Taylor, Marlena Dietrich, Gary Cooper, Clark Gable, Audrey Hepburn, Sophia Loren, Gina Lollobrigida oraz przez tysiące innych klientek. Kiedy zaś salony tej marki zostały otwarte na całym świecie, często do nich zaglądały również Marilyn Monroe, Nicole Kidman, Susan Sarandon, Angelina Jolie, Charlize Theron, Catherine Zeta-Jones i wiele innych gwiazd światowego formatu.
Biżuteria Bulgari na dużym ekranie
Styl Bulgari docenili również twórcy filmów. W 1959 roku w produkcji ?Tak niewielu? Gina Lollobrigida tańczyła u boku Franka Sinatry w turkusowo-brylantowej biżuterii tej marki. Rok wcześniej Ingrid Bergman wystąpiła w ?Wizycie? w platynowym naszyjniku wysadzanym diamentami, zaś Jessica Lange nosiła w ?King Kongu? złoty łańcuszek i bransoletkę ozdobioną tymi samymi klejnotami. Kolejnym filmem jest ?Casino? z 1995 roku, w którego słynnej scenie główna bohaterka grana przez Sharon Stone rozkłada na łóżku imponującą kolekcję klejnotów marki Bulgari. Rok później powstała zaś produkcja ?Evita?, w której tytułowa bohaterka (w tej roli Madonna) zaprezentowała się w brylantach tej firmy pochodzących z 1957 roku. W ?Aferze Thomasa Crowna? Pierce Brosnan podarował natomiast Rene Russo diamentowy naszyjnik stworzony ? a jakże ? przez jubilerów Boulgarisa.
Nowe inwestycje i światowa sława
Dopiero w latach 70. nastąpiła intensywna międzynarodowa ekspansja marki Boulgarisa. Wtedy otwarto jej pierwsze sklepy w Nowym Jorku, Monte Carlo, Paryżu oraz Genewie. Pod szyldem Bulgari rozpoczęto również sprzedaż nie tylko luksusowej biżuterii, lecz także perfum, zegarków i innych stylowych akcesoriów. Inwestycje rodu Boulgaris wkraczały na kolejne rynki, aż w 2001 roku firma połączyła swoje siły ze spółką Marriott International, aby stworzyć na całym świecie sieć luksusowych hoteli. Na tym polu również odniesiono sukces ? w 2011 roku czytelnicy magazynu ?Smart Travel Asia? wybrali kompleks Bulgari Bali drugim najlepszym hotelem na azjatyckim kontynencie. Rok później marka Bulgari miała też 180 luksusowych butików na całym świecie. Dziś jest ich już około 300. Największy ze sklepów znajduje się w Japonii, gdzie biżuteria i inne dodatki Bulgari są rozmieszczone na ponad 940 metrach kwadratowych. Mimo tak imponującej światowej ekspansji nadal działa również pierwszy sklep otwarty przez Sotiriosa Boulgarisa.
Jest drugim największym na świecie diamentem w szlifie gruszki i o brązowej barwie. Gościł na wielu wystawach na całym świecie, a nad jego obróbką jubilerską pracowali najlepsi eksperci. Mimo tych i wielu innych ciekawostek nigdy nie oszacowano jednak wartości tego diamentu ani nie ustalono, za jakie sumy był sprzedawany. Został też odkryty niedawno, ale i tak do dziś nie wiadomo, z jakiej kopalni pochodzi. Historia Great Chrysanthemum jest pełna takich nietypowych faktów, które dziś dla Was spisaliśmy.
Imponujące znalezisko
Great Chrysanthemum nie jest tak wiekowy, jak inne słynne klejnoty, które znaleziono kilkaset lat temu. Odkrycie tego kamienia przypada na drugą połowę XX wieku, a dokładniej na 1963 rok. Wiadomo, że stało się to w jednej z kopalń znajdujących się na terenie Republiki Południowej Afryki, jednak do dziś nie ustalono dokładnego miejsca wydobycia tego słynnego diamentu. Przed obróbką jubilerską jego masa wynosiła 198,28 karata, zaś jego kolor był określany jako przypominający jasny miód. Niewiele wiadomo też o losach kamienia zaraz po jego znalezieniu. Więcej informacji o nim zaczęło pojawiać się dopiero po jego sprzedaży.
Nowy właściciel i nowy szlif kamienia
Nieobrobiony diament imponujących rozmiarów został zakupiony przez pochodzącego z Nowego Jorku jubilera Juliusa Cohena. Stało się to jeszcze w tym samym roku, w którym odkryto słynny klejnot, nie wiadomo jednak, jaką osiągnął on cenę. Następnie nowy właściciel przewiózł go do Stanów Zjednoczonych z zamiarem poddania go obróbce jubilerskiej. To niełatwe i niezwykle odpowiedzialne zadanie zostało powierzone spółce S&M Kaufmann of New York. Jej eksperci pod kierownictwem samego Cohena nadali diamentowi kształt gruszki oraz wydobyli jego wewnętrzny blask i złoto-brązową barwę. Po przycięciu i oszlifowaniu masa Great Chrysanthemum zmniejszyła się zaś do 104,16 karata. Wtedy osadzono go w centralnym miejscu naszyjnika, który został ozdobiony również innymi mniejszymi kamieniami w szlifie markizy, gruszki oraz brylantowym.
Międzynarodowa sława
Po zakończeniu prac jubilerskich nad tym klejnotem jego nowy właściciel postanowił, że wyśle go w trasę, podczas której będzie pokazywany na wystawach w całych Stanach Zjednoczonych. Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ Great Chrysanthemum na każdej z nich wzbudzał niemałe zainteresowanie, aż w 1965 roku zdobył główną nagrodę w konkursie Diamonds International Awards. W tym samym roku pojawił się również na wystawie Diamonds International Academy Collection w Johannesburgu w Republice Południowej Afryki. Kolejny raz zawitał w RPA w 1971 roku, kiedy to był jedną z głównych atrakcji wydarzenia Kimberley Centenary Exhibition.
Kolejni właściciele
Dzięki wielu mniej lub bardziej znanym imprezom, na których można było go podziwiać, Great Chrysanthemum szybko zdobył międzynarodową sławę oraz uznanie w branży jubilerskiej. Po tak intensywnej promocji Julius Cohen postanowił więc sprzedać tę słynną ozdobę, a jej nowym właścicielem został prywatny zagraniczny kupujący. Jego tożsamość do dziś nie została ujawniona, nie wiadomo również, za jaką sumę nabył Great Chrysanthemum. Nie cieszył się jednak długo posiadaniem tego diamentu, ponieważ szybko trafił on ponownie na sprzedaż. W wyniku tej transakcji znalazł się on w posiadaniu renomowanej londyńskiej marki Garrard & Co. Do dziś jest ona właścicielem tego słynnego kamienia. Żadna z jego dotychczasowych cen nie została ujawniona, dlatego nie wiadomo, na jakiej kwocie kończyły się poszczególne transakcje ani jaka byłaby wartość Great Chrysanthemum, gdyby dziś trafił on na aukcję.
Pochodzenie nazwy diamentu
W przypadku tego klejnotu jego nazwa jest dość jednoznaczna ? nawiązuje do kwiatu chryzantemy, który często ma brązowo-złotą barwę. Okazały rozmiar kamienia zadecydował natomiast o dodaniu słowa ?great? i tym samym ten unikatowy diament stał się ?Wielką Chryzantemą?. Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstało to określenie ani kto je nadał, ale najprawdopodobniej pierwszy nabywca klejnotu zakupił go, kiedy już nosił on tę nazwę. Tak bardzo pasowała ona do słynnej ozdoby, że dotychczas nie została zmieniona.
Charakterystyka Great Chrysanthemum
Ten słynny diament został poddany badaniom w laboratorium gemmologicznym GIA. Wyniki tej analizy pokazały, że jest on klejnotem w modyfikowanym szlifie gruszki, a jego kolor to fantazyjnie brązowy (?fancy brown?). Imponująca jest też masa tego kamienia ? wynosi ona aż 104,16 karata ? zaś jego wymiary to 39,10 x 24,98 x 16 mm. Great Chrysanthemum posiada 67 faset w koronie, 57 w pawilonie oraz 65 pionowych. Łącznie ma więc 189 faset, dzięki którym zjawiskowo lśni i odbija światło.
Piąte miejsce wśród największych brązowych diamentów
Według ekspertów Great Chrysanthemum jest piątym największym brązowym kamieniem tego typu na świecie i drugim w tym kolorze oraz w szlifie gruszki. Zaszczytne pierwsze miejsce zajmuje liczący 545,67 karata Golden Jubilee, który jest nie tylko największym brązowym klejnotem, ale jednocześnie największym ze wszystkich fasetowanych diamentów. Na drugiej pozycji uplasował się 128,48-karatowy Star of the South w szlifie poduszki, zaś podium zamyka 111,59-karatowy Earth Star w szlifie gruszki. Potem jest już tylko 109,26-karatowy Cross of Asia, a zaraz za nim znajduje się właśnie Great Chrysanthemum.
Jak powstają brązowe diamenty?
Barwa ta może zostać stworzona na dwa sposoby. Pierwszym z nich są plastyczne odkształcenia krystalicznej struktury diamentu. Proces ten odbywał się najprawdopodobniej od dwóch do trzech miliardów lat temu, a tak ?zdeformowane? obszary mogą zmienić absorpcję światła i w ten sposób nadać kryształowi takie odcienie, jak brązowy, ale również różowy, fioletowy, a także czerwony. Kolejnym sposobem jest połączenie dwóch zjawisk ? odkształceń plastycznych oraz obecności innych pierwiastków w strukturze kamieni. Zanieczyszczenia azotowe w połączeniu z takimi deformacjami mogą powodować powstawanie takich kolorów, jak brązowo-żółty, brązowo-złoty, brązowy oraz brązowo-pomarańczowy. Do tej grupy należy więc również Great Chrysanthemum.
Ta wiadomość wywołała poruszenie na całym świecie ? największy nieoszlifowany diament, jaki udało się wydobyć po raz pierwszy od ponad 100 lat, już niedługo trafi na sprzedaż. Zanim jednak poznamy wynik aukcji i nowego szczęśliwego właściciela tego klejnotu, dowiedzmy się więcej o jego historii.
Okazały rozmiar i inne unikatowe cechy
Imponujące 1109 karatów to masa słynnego diamentu, który zwrócił uwagę całego świata. Zaraz po odkryciu Lesedi La Rona ? bo właśnie o nim mowa ? podano, że ma on 1111 karatów. Podczas czyszczenia stracił on jednak dwa karaty, co jest normalnym procesem w produkcji kamieni szlachetnych. Klejnot ten waży 222,2 grama, a eksperci porównują ten rozmiar do wielkości piłki tenisowej i podkreślają, że przy tej ozdobie wszystkie inne wyglądają jak miniaturki. Mimo że nie jest jeszcze oszlifowana, została już poddana wstępnej analizie w słynnych laboratoriach Gemmological Institute of America (GIA). Lesedi La Rona wysłano od razu do zewnętrznego laboratorium, ponieważ okazał się zbyt duży, aby mogły go przeskanować urządzenia, którymi dysponowała kopalnia. Gemmolodzy potwierdzili wtedy wyjątkową czystość i barwę tego kamienia, dzięki czemu możemy być pewni, że wśród jego unikatowych cech znajdzie się nie tylko imponujący rozmiar.
Następca Cullinana
Lesedi La Rona jest bezbarwnym diamentem typu IIa, a jego wymiary to 65 x 56 x 40 mm. Szacuje się, że może mieć nawet trzy miliardy lat. Jest to pierwszy tak okazały klejnot od 1905 roku, kiedy to w Pretorii w RPA odkryto słynny 3106,75-karatowy Cullinan. Podczas obróbki jubilerskiej został on jednak podzielony na dziewięć różnych kamieni, dlatego istnieje szansa, że cięcie i szlifowanie Lesedi La Rona zaowocuje powstaniem większego brylantu niż nawet największy z diamentów Cullinana.
Historyczne odkrycie
O wydobyciu tego słynnego kamienia informowali nie tylko dziennikarze z branży. Zainteresowały się nim także serwisy informacyjne na całym świecie. Stało się to 18 listopada ubiegłego roku, kiedy to przedstawiciele kanadyjskiej spółki Lucara Diamond Corporation zarządzającej kopalnią Karowe w Botswanie ogłosili, że dwa dni wcześniej znaleziono w niej 1111-karatowy diament. Natychmiast po pojawieniu się tej informacji w mediach posypały się e-maile z pytaniami, czy można już go kupić. Wszyscy zainteresowani musieli jednak czekać siedem miesięcy, aby wziąć udział w licytacji słynnego klejnotu. Zarząd firmy Lucara Diamond argumentował swoją decyzję tym, że nie chce spieszyć się ze sprzedażą nowego znaleziska, ale zrobi to dopiero wtedy, kiedy będzie wiadomo, w jaki sposób można zwiększyć jego wartość.
Owoc wykorzystania zaawansowanej technologii
Lesedi La Rona został wydobyty za pomocą specjalistycznego sprzętu ? maszyny o nazwie Large Diamond Recovery XRT, która automatycznie sortuje minerały. W tym celu wykorzystuje specjalne sortowniki działające w oparciu o promieniowanie rentgenowskie. Tego typu czujniki mają określać, w którym miejscu mogą znajdować się diamenty. Taki obszar jest następnie wyodrębniany i transportowany do sortowania ręcznego. Szacuje się, że urządzenie to może przerobić nawet 150 ton materiału w ciągu godziny. Tak duża efektywność i inne innowacyjne rozwiązania sprawiają, że Karowe Mine jest pierwszą kopalnią na świecie, która w tak zaawansowany sposób zautomatyzowała pracę. Dzięki temu udało się również wydobyć Lesedi La Rona, zanim został on połamany na mniejsze kamienie, co dotychczas zdarzało się bardzo często w procesie wydobywczym.
Dwie różne nazwy diamentu
?Lesedi La Rona? brzmi egzotycznie i nie przywodzi na myśl ani słynnego właściciela, ani spółki, która wydobyła ten diament. Początkowo nazywał się on jednak inaczej ? Karowe AK6 ? od nazwy południowoafrykańskiej kopalni oraz tunelu, w którym go wydobyto (AK6). Określenie to miało być tymczasowe i bardziej przywodziło na myśl parametry techniczne niż kojarzyło się z wyjątkowym urokiem kamienia ? i dlatego właśnie szybko zostało zastąpione. Skąd więc wzięła się jego nazwa i co ona oznacza? Powstała ona w dość oryginalny sposób, a wymyślił ją nie żaden diamentowy ekspert czy też dyrektor spółki Lucara Diamond Corporation, ale jeden z mieszkańców Botswany.
Dlaczego Lesedi La Rona?
W języku Tswana ?lesedi la rona? to nic innego, jak ?nasze światło?. Można więc przypuszczać, że inspiracją był tu wyjątkowy blask, jaki wydobywa się z wnętrza nieoszlifowanego klejnotu. Język ten wybrano natomiast dlatego, ponieważ posługują się nim mieszkańcy Botswany, w której ten słynny kamień został wydobyty. Jak powstała więc ta niezwykle poetycka nazwa? 18 stycznia tego roku prezes spółki Lucara Diamond Corporation William Lamb ogłosił konkurs, w którym mogli wziąć udział wszyscy mieszkańcy Botswany. Wystarczyło wysłać SMSa lub e-maila ze swoją propozycją nazwy, a twórca tej, która zostałaby wybrana, miał otrzymać nagrodę ? 2170 dolarów. W wyniku tego konkursu otrzymano 11 tysięcy e-maili i tysiąc SMSów. 9 lutego ogłoszono wyniki, a szczęśliwy zwycięzca ? Thembani Moitlhobogi z miejscowości Mmadikola ? przyznał, że wymyślił takie określenie, ponieważ Lesedi La Rona jest ?dumą, światłem i nadzieją Botswany?. I nie ma w tych słowach ani odrobiny przesady, ponieważ gospodarka tego afrykańskiego kraju w dużej mierze opiera się właśnie na wydobyciu oraz produkcji diamentów.
Dlaczego klejnot ten jest tak wyjątkowy?
Już samo to, że musiało upłynąć ponad 100 lat, aby wydobyto tak okazały diament, potwierdza wyjątkowość Lesedi La Rona. Kopalnie kamieni szlachetnych prowadzą coraz bardziej zaawansowane badania ich źródeł, prace są intensywniejsze, a sprzęt nowocześniejszy. A mimo wszystko klejnot ten znaleziono dopiero w 2015 roku. Wydarzenie to było na tyle spektakularne, że eksperci Sotheby?s nazwali Lesedi La Rona ?diamentem na całe życie?. Prezes spółki Lucara Diamond Corporation William Lamb przyznał zaś, że dowiedział się o nim o godzinie 4 nad ranem czasu obowiązującego w Vancouver. Zadzwonił do niego menedżer kopalni i powiedział: ?Lepiej usiądź?, po czym dodał: ?Gratuluję, Lucara właśnie stała się pierwszą firmą od ponad stu lat, która znalazła diament o masie ponad 1000 karatów?. Po tym wydarzeniu Lamb udzielił setek wywiadów, w których opowiadał o imponującym odkryciu i dalszych planach spółki.
Ważny dzień w historii gemmologii
29 czerwca tego roku uwaga wszystkich jubilerów, gemmologów, ekspertów z branży oraz kolekcjonerów skupi się na organizowanej w Londynie aukcji Sotheby?s. To właśnie na niej zostanie wystawiony Lesedi La Rona. Nie będzie on jednak głównym bohaterem wydarzenia, ale jedynym klejnotem, jaki trafi tego dnia na sprzedaż. Uwaga kupujących nie będzie więc podzielona pomiędzy różne kamienie, jak to się dzieje często w przypadku innych słynnych diamentów. David Bennett z firmy Sotheby?s uzasadnia takie wyróżnienie Lesedi La Rona tym, że nawet przed obróbką jubilerską jest on ewenementem na skalę światową i klejnotem, jakiego nigdy wcześniej nie sprzedawano na aukcji dostępnej publicznie, dla szerokiego grona kupujących. Wcześniej mogli oni podziwiać ten diament podczas wystaw zorganizowanych przez Sotheby?s. Odbyły się one między innymi w Singapurze, Hongkongu, Dubaju, Nowym Jorku, a kolejna została zaplanowana w Londynie w dniach 18-28 czerwca.
Wartość klejnotu
Obecnie trudno jest oszacować dokładną wartość, jaką ma Lesedi La Rona. Byłoby to możliwe po jego obróbce jubilerskiej, kiedy zostałaby podjęta decyzja co do jego szlifu i ostatecznego wyglądu, a także poznalibyśmy jego szczegółowe cechy, takie jak klasa koloru. Eksperci szacują jednak na podstawie sprzedaży innych podobnych kamieni, że diament ten może osiągnąć cenę od 40 do 60 milionów dolarów. Pracownicy domu aukcyjnego Sotheby?s ogłosili nawet, że jego wartość może wynieść ponad 70 milionów dolarów! Jeśli tak się stanie, to Lesedi La Rona pobije światowy rekord ustanowiony w listopadzie 2015 roku przez kamień Blue Moon of Josephine i zostanie najdroższym diamentem, jaki kiedykolwiek kupiono. Jeden ze jubilerskich ekspertów Phil Swinfen podkreśla jednak, że po zakończeniu aukcji dalsze prace nad tym klejnotem mogą zająć nawet kilka lat.
Co dalej stanie się ze słynnym diamentem?
Po zakończeniu aukcji nowy właściciel prawdopodobnie zdecyduje się na cięcie i szlifowanie Lesedi La Rona. Prace te będą jednak skomplikowane, ponieważ jest on niezwykle cennym klejnotem i potrzeba ogromnej wiedzy oraz doświadczenia, aby w pełni wykorzystać jego wewnętrzny blask i inne właściwości. Z drugiej jednak strony sztuka szlifowania kamieni szlachetnych znacznie się poprawiła, odkąd pracowano nad obróbką Cullinana. Dzięki temu podczas prac nad Lesedi La Rona eksperci z pewnością wykorzystają skanowanie laserowe, stworzą nawet kilkadziesiąt modeli oraz szkiców, zanim przystąpią do szlifowania. Dzięki temu skomplikowany, w większości intuicyjny proces cięcia diamentów zostanie chociaż w minimalnym stopniu ułatwiony. Wielce prawdopodobne jest również, że w ten sposób Lesedi La Rona stanie się jednym z najpiękniejszych diamentów w historii.
William Lamb przyznał jednak, że gdyby to on został nowym właścicielem klejnotu, nie chciałby poddawać go obróbce jubilerskiej, ponieważ to właśnie w nieoszlifowanej postaci jest on tak wyjątkowy. Jaką decyzję podejmie szczęśliwy zwycięzca aukcji? Tego dowiemy się już wkrótce.