Comments
Miał upamiętniać panowanie brytyjskiej królowej, ale nigdy nie znalazł się w jej posiadaniu. Po obróbce jubilerskiej jego masa zmniejszyła się o ponad 400 karatów, ale mimo to pozostał on czwartym największym na świecie bezbarwnym diamentem. Zdobył międzynarodową sławę jako Jubileusz, ale zaraz po jego odkryciu nosił inną nazwę. Poznajcie te i wiele innych ciekawostek związanych z tym słynnym klejnotem.
Skąd wzięła się nazwa diamentu?
?Jubileusz? wskazuje na to, że klejnot ten został nazwany w celu upamiętnienia ważnych wydarzeń. I rzeczywiście ? miał on uczcić okrągłą, diamentową rocznicę koronacji królowej Wiktorii panującej w Wielkiej Brytanii oraz Irlandii. Uroczystości jubileuszowe odbyły się w 1897 roku i właśnie wtedy kamień ten zyskał nową nazwę. Wcześniej bowiem był znany jako ?Reitz Diamond?, ponieważ przed obróbką jubilerską należał do ówczesnego prezesa spółki Orange Free State Francisa Williama Reitza. Po sprzedaniu oraz oszlifowaniu samorodka zmianie uległa więc nie tylko jego masa. Reitz Diamond stał się wtedy Jubileuszem.
Wyjątkowe znalezisko
To znajdująca się w Republice Południowej Afryki kopalnia Jagersfontein jest miejscem, w którym wydobyto słynny diament. Stało się to w 1895 roku, a więc dwa lata po odkryciu w tym samym miejscu innego legendarnego klejnotu ? Excelsiora. Jubileusz miał zaś pierwotnie kształt nieregularnego ośmiokąta, a dzięki swojej imponującej masie znalazł się na ósmym miejscu wśród największych diamentowych samorodków, jakie kiedykolwiek znaleziono. Tak wyjątkowy rozmiar sprawił, że kamieniem zainteresowało się konsorcjum trzech firm mieszczących się w Londynie ? Wernher Beit & Co, Barnato Bros. and Mosenthal Sons & Co. Wkrótce potem ich przedstawiciele nabyli dwie ozdoby ? były to wspomniany wcześniej Excelsior oraz Jubileusz.
W rękach najlepszych specjalistów
Już w rok po odkryciu Jubileusz został wysłany do Amsterdamu, aby tamtejsi eksperci zajęli się jego obróbką jubilerską. To odpowiedzialne zadanie zostało powierzone dwóm doświadczonym jubilerom. Panowie M. B. Barends oraz Metz przystąpili do pracy ? początkowo podzielili samorodek na dwie części, z których mniejsza miała 40 karatów, większa zaś 600 ct. Z pierwszej z nich powstał 13,34-karatowy przezroczysty diament w szlifie gruszki. Został on zakupiony przez portugalskiego władcę Don Carlosa I jako prezent dla żony. Nie wiadomo jednak, jakie były kolejne losy tej ozdoby ani co dzieje się z nią obecnie.
Różne sposoby na uczczenie rocznicy koronacji
Z większego kawałka imponującego minerału powstał 245,35-karatowy diament. Wtedy właśnie pojawił się pomysł, aby zakupić go i podarować królowej Wiktorii z okazji diamentowego, 60. jubileuszu jej koronacji. Koncept ten nie został wcielony w życie, ale ówcześni właściciele klejnotu uznali, że dobrym pomysłem będzie zmiana jego nazwy na ?Jubileusz? i uczczenie w ten sposób okrągłej rocznicy panowania królowej. Uhonorowano ją również poprzez wprowadzenie na rynek nowego szlifu kamieni szlachetnych (również zwanego Jubileuszem) i łączącego w sobie cechy szlifu brylantowego oraz kształtu róży. Pomysł ten nie spotkał się jednak z aprobatą, a o nowym szlifie zapomniano już kilka lat po jego wynalezieniu.
Kolejni właściciele kamienia
Zaraz po zakończeniu prac jubilerskich postanowiono sprzedać Jubileusz. W tym celu gościł on na wystawach na całym świecie, a eksperci ustalili, że jego szacunkowa wartość wynosi 7 milionów franków. Aukcję wygrał wtedy jeden z najbogatszych indyjskich przedsiębiorców Dorabji Jamsetji Tata. Był on właścicielem klejnotu do swojej śmierci w 1932 roku. Po tym wydarzeniu spadkobiercy kolekcjonera postanowili sprzedać kamień, dlatego już w 1935 roku ponownie trafił on do domu aukcyjnego. W wyniku tej transakcji klejnot znalazł się w kolekcji znanego paryskiego przemysłowca i mecenasa sztuki Paula Louisa Weillera.
Międzynarodowa sława
Weiller wiedział, jak wykorzystać potencjał swojego nowego nabytku. Nie chciał bowiem, aby kamień został ukryty na dnie sejfu i zapomniany. Dlatego zlecił osadzenie nowej ozdoby w centralnym miejscu broszki, w której otaczały ją mniejsze brylanty, przez co konstrukcja przypominała sześcioramienną gwiazdę. Chętnie wypożyczał również swój nowy nabytek, dzięki czemu Jubileusz gościł na licznych międzynarodowych wystawach. Były to między innymi wydarzenie zorganizowane w 1960 roku przez Smithsonian Institution w Waszyngtonie, a także impreza odbywająca się w grudniu tego samego roku w Genewie. Na pewien czas diament wrócił nawet w swoje rodzinne strony ? w 1966 roku pojawił się bowiem na wystawie De Beers Diamond Pavilion w Johannesburgu.
Gdzie obecnie znajduje się Jubileusz?
Kolejnym i jak na razie ostatnim właścicielem Jubileuszu jest Robert Mouawad, znany kolekcjoner oraz koneser kamieni szlachetnych, a także prezes międzynarodowego imperium jubilerskiego Mouawad Jewelers. Klejnot zajmuje zaszczytne miejsce w jego kolekcji, ponieważ jest największym spośród wszystkich zgromadzonych przez Mouawada. W jego zbiorach znajdują się również takie sławy, jak między innymi 69,68-karatowy Excelsior I, 78,86-karatowy Ahmedabad, 46,95-karatowy Indore Pears I, 137,02-karatowy Premier Rose czy Queen of Holland o masie 135,92 karata.
Charakterystyka słynnego klejnotu
Przed obróbką jubilerską ? jeszcze jako Reitz Diamond ? kamień ten miał aż 650,8 karata. Po przycięciu i oszlifowaniu jego masa zmniejszyła się do 245,35 karata, ale i tak pozostał on czwartym największym na świecie bezbarwnym diamentem ? wyprzedzają go tylko 530,2-karatowy Cullinan I, 317,4-karatowy Cullinan II oraz Centenary o masie 273,85 karata. Jest również szóstym największym wśród oszlifowanych minerałów tego typu. Nadany mu został doskonały szlif poduszki, a także prostokątny kształt. Czystość klejnotu sklasyfikowano jako VVS-2, co oznacza, że posiada on w swojej strukturze bardzo, bardzo małe zanieczyszczenia, które nie są widoczne gołym okiem. Ciekawy jest też kolor Jubileuszu. Eksperci uznali bowiem, że waha się on od klasy E, przechodzi przez D, a kończy się na całkowicie bezbarwnym. Jak takie wyjątkowe cechy wpływają na wartość diamentu? Tego dowiemy się, gdy ponownie zostanie on wystawiony na sprzedaż.
Doskonale oszlifowany kolorowy diament o wysokiej klasie czystości oraz fantazyjnej barwie to prawdziwa gratka dla kolekcjonerów oraz wielbicieli biżuterii. Nic więc dziwnego, że dziś wszyscy oni z zapartym tchem będą śledzić aukcję Sotheby?s odbywającą się w Genewie w ramach wydarzenia Magnificent Jewels & Noble Jewels. Na sprzedaż trafi tam bowiem niebieski klejnot Sky Blue.
Wyjątkowe cechy charakterystyczne
Masa słynnego kamienia wynosi 8,01-karata, czystość to VVS1, zaś jego kolor sklasyfikowano jako fancy vivid blue, czyli fantazyjnie żywy niebieski. Taką barwę ma zaledwie 1% błękitnych brylantów badanych przez słynne laboratorium Gemmological Institute of America. Nadano mu szlif szmaragdowy, a eksperci podkreślają, że diament ten został poddany obróbce jubilerskiej z prawdziwie mistrzowską precyzją. Dodatkowo ? za sprawą swojej unikatowej barwy i struktury krystalicznej ? jest on zaliczany do klejnotów typu IIb. Stanowią one zaledwie 0,5% wszystkich diamentów produkowanych co roku na całym świecie.
Unikatowa oprawa
Jakby tego było mało, Sky Blue został osadzony w centralnym miejscu zjawiskowego pierścienia wykonanego przez jubilerów słynnej marki Cartier. Kamień jest otoczony mniejszymi przezroczystymi diamentami, które dodatkowo podkreślają jego intensywnie niebieski kolor. Nic więc dziwnego, że eksperci prognozują, iż biżuteria ta może zostać sprzedana nawet za 25 milionów dolarów. Już dziś przekonamy się, jaką kwotę zapłaci nowy właściciel Sky Blue.
W środę 16 listopada w Genewie odbędzie się aukcja Magnificent Jewels & Noble Jewels organizowana przez dom aukcyjny Sotheby?s. Pod młotek pójdzie wtedy ponad 340 klejnotów, spośród których największe emocje wzbudza między innymi 17,07-karatowy różowy diament.
Niezwykle okazała ozdoba
Imponujący kamień w szlifie szmaragdowym nie posiada jeszcze swojej nazwy, co daje jego przyszłemu właścicielowi prawdziwe pole do popisu. Nieznane są także pochodzenie oraz historia ozdoby. Wiadomo jedynie, że pochodzi z prywatnych zbiorów anonimowego kolekcjonera biżuterii. Została osadzona w zjawiskowym pierścieniu i otoczona dwoma mniejszymi, trójkątnymi, bezbarwnymi diamentami. Kolor klejnotu został sklasyfikowany jako fancy intense pink, a jego czystość jako VVS1 (posiada bardzo małe, niemal niewidoczne inkluzje) z możliwością podniesienia jej do internally flawless (wewnętrznie bez zarzutu). Oznacza to, że wystarczy delikatna obróbka jubilerska, aby ten intensywnie różowy kamień zyskał niezwykle rzadką i unikatową klasę IF.
Prawdziwa gratka dla wielbicieli biżuterii
Oprócz tego klejnotu na sprzedaż zostaną wystawione w Sotheby?s również inne luksusowe ozdoby, między innymi pierścionek od Cartiera z 8,01-karatowym niebieskim diamentem Sky Blue, XVIII-wieczna rosyjska broszka wysadzana brylantami czy też XIX-wieczny zestaw diamentowej biżuterii w stylu parure. Eksperci przewidują, że różowy kamień osiągnie cenę od 12 do nawet 15 milionów dolarów. Czy tak się stanie? Tego dowiemy się już wkrótce.
To największy w historii bezbarwny diament w szlifie szmaragdowym. Znalazł go ubogi południowoafrykański poszukiwacz kamieni szlachetnych i tym samym na zawsze wpisał się w historię jubilerstwa. Dlaczego? Poznajcie losy klejnotu Jonker.
Skąd wzięła się nazwa ?Jonker??
Zwykle nazwy słynnych diamentów pochodzą od ich cech, miejsca wydobycia lub nazwiska jednego z właścicieli. Nie inaczej jest w tym przypadku. To Johannes Jacobus Jonker, 62-letni ubogi górnik przyczynił się do nazwania tego klejnotu. Mężczyzna ten znalazł cenną ozdobę 17 stycznia 1934 roku w Elandsfontein znajdującym się 5 kilometrów od słynnej kopalni Premier w Republice Południowej Afryki. Poszukiwał on brylantów od około 18 lat, ale nigdy wcześniej nie osiągnął takiego sukcesu, jak w dniu, kiedy jego oczom ukazał się Jonker. Barwa kamienia była doskonale przezroczysta, a jego czystość wyjątkowa, co przyczyniło się do spekulacji, że może on być fragmentem słynnego Cullinana. Mimo tak podobnych cech i bliskiego sąsiedztwa miejsc odkrycia obu tych ozdób późniejsze badania obaliły tę teorię.
Pierwsza sprzedaż
Po wydobyciu słynnego klejnotu większość członków rodziny Johannesa Jonkera nie wierzyła, że jest to prawdziwy diament. Był on bowiem tak duży, że nigdy wcześniej nie widzieli kamienia szlachetnego takich rozmiarów. Mężczyzna wiedział jednak, jak wielką wartość ma znalezisko, dlatego dołożył wszelkich starań, aby nie zostało mu skradzione, zanim zdąży je sprzedać. W końcu doszło do transakcji ? ozdobę zakupił Joseph Bastiaenen, przedstawiciel spółki Diamond Corporation Ltd. należącej do Ernesta Oppenheimera. Reprezentanci konkurencyjnych firm również byli zainteresowani kupnem klejnotu, dlatego Jonker nie mógł narzekać na brak ofert. Dokładna kwota, jaką otrzymał za swoje znalezisko, nie została nigdy ujawniona, ale eksperci szacują, że musiała wynosić od 61 tysięcy do 75 tysięcy funtów.
Słynny nowy właściciel
Zaraz po zakończeniu transakcji diament został wysłany do siedziby spółki w Londynie, a następnie wystawiony na sprzedaż przez De Beers Central Selling Organization. Wtedy Jonkerem zainteresował się znany jubiler i kolekcjoner kamieni szlachetnych Harry Winston. Po długich negocjacjach w 1935 roku zapłacił kwotę 150 tysięcy funtów i dzięki temu stał się jego właścicielem. Następnie zajął się poszukiwaniami specjalisty, który zająłby się cięciem i szlifowaniem klejnotu. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ był to pierwszy tak duży samorodek poddany obróbce jubilerskiej na terenie Stanów Zjednoczonych (większe od niego Cullinan i Excelsior zostały oszlifowane w Amsterdamie przez firmę J. J. Asscher & Co.). W końcu Winston zadecydował, że tę trudną pracę wykona Lazare Kaplan, ekspert pochodzący z jubilerskiej rodziny, który cenne doświadczenie zdobywał w Antwerpii.
Tourneur, Jacques (1936)
W rękach światowych władców
Kilka miesięcy zajęło Kaplanowi przygotowywanie się do cięcia i szlifowania Jonkera. Jubiler najpierw dokładnie zbadał strukturę kryształu, aż w końcu podzielił go na 13 kamieni o różnej wielkości. Największy z nich zyskał masę 142,9 karata i zachował pierwotną nazwę Jonker I. Po pewnym czasie ponownie poddano go obróbce, w wyniku której jego masa zmniejszyła się do 125,35 karata. W takiej postaci został w 1949 roku zakupiony przez egipskiego króla Farouka. W 1952 roku władca został wygnany z kraju, ale nie wiadomo było, co stało się ze słynnym klejnotem. Odnalazł się po kilku latach jako ozdoba znajdująca się w kolekcji biżuterii królowej Nepalu Ratny.
Ostatnia sprzedaż największego z diamentów
W 1977 roku świat obiegła informacja o wystawieniu na sprzedaż klejnotu Jonker I. Transakcja odbyła się w Hong Kongu, a nowy nabywca zapłacił za słynny diament 2 miliony 259 tysięcy dolarów. Do dziś pozostał on anonimowy, a eksperci uważają, że nadal jest on właścicielem tej cennej ozdoby. Od ostatniej aukcji minęło niemal 40 lat, dlatego wartość kamienia z pewnością wzrosła. Nie wiadomo jednak, ile wynosi obecnie oraz jaką kwotę osiągnąłby, gdyby kolekcjoner zdecydował się na sprzedaż.
Losy pozostałych diamentów powstałych z Jonkera
Niejasna jest również historia innych kamieni, które wycięto ze słynnego samorodka. Drugi co do wielkości, 41,29-karatowy Jonker II został wystawiony w maju 1994 roku na aukcji Sotheby’s w Genewie, kiedy to sprzedano go za 1 975 000 dolarów. Z kolei Jonker IV o masie 30,71 karata osadzono w platynowym pierścieniu, który pojawił się na aukcji Sotheby Parke-Bernet Inc. w Nowym Jorku. Prywatny kolekcjoner z Ameryki Południowej zakupił go za 277 tysięcy funtów. W grudniu 1987 roku ponownie pojawił się w sprzedaży i osiągnął wtedy cenę 1 705 000 dolarów. Nabywcą kamieni Jonker V, VII, XI oraz XII stał się indyjski maharadża Indore, a Jonker X został podobno zakupiony przez Johna D. Rockefellera.
Charakterystyka kamienia
Przed obróbką nieoszlifowany samorodek miał masę 726 karatów i nieznacznie wydłużony kształt. Jego wymiary wynosiły 63,5 x 31,75 mm. W wyniku prac jubilerskich powstało z niego 13 diamentów, spośród których największy ma masę 142,90 karata. Jego szlif był szmaragdowy, kolor miał klasę D, a kamień posiadał 66 idealnie wykonanych faset. Po pewnym czasie klejnot ponownie został poddany obróbce jubilerskiej, aby usunąć drobne niedoskonałości oraz poprawić czystość. Po tych pracach Jonker I nadal miał szmaragdowy szlif, ale jego masa zmniejszyła się do 125,35 karata, a liczba faset do 58. Mimo zmiany rozmiarów ozdoby zabieg ten okazał się strzałem w dziesiątkę ? do dziś kamień ten jest uważany za jeden z najlepiej oszlifowanych diamentów na świecie.
Wśród największych brylantów w historii
Eksperci uważają również, że Jonker I jest największym tego typu kamieniem w szlifie szmaragdowym oraz 16. co do wielkości bezbarwnym klejnotem. W rankingu wyprzedzają go m.in. słynny 530,20-karatowy Cullinan I, 245,35-karatowy Jubilee, 203,04-karatowy Millennium Star czy 182,69-karatowy Orłow. Przed obróbką jubilerską 726-karatowy Jonker został uznany czwartym co do wielkości diamentem w historii. Wkrótce potem odkryto jednak 726,6-karatowy diament o nazwie Prezydent Vargas, przez co cenna ozdoba spadła na piątą pozycję. Dziś znajduje się zaś na 10. miejscu wśród największych nieoszlifowanych brylantów na świecie. Wyżej są kolejno Cullinan, Excelsior, Star of Sierra Leone, Incomparable, Wielki Moguł, Millennium Star, Woyie River, Golden Jubilee oraz wspomniany wcześniej Prezydent Vargas.