• Home
    • Edukacja
      • O nas
        • Sklep online
          • Kontakt
Logo
blog layout

List with Full Content

Comments

comments

Previous Next
  • Edukacja
  • Najsłynniejsze diamenty świata

Najsłynniejsze diamenty świata – Porges

1 marca, 2019
Paweł Jaworski
0 Comments

Kamień ten miał upamiętnić jednego z największych handlarzy diamentów w historii. Trafił w ręce innego słynnego wielbiciela tych kamieni szlachetnych i to właśnie on miał największy wpływ na wygląd oraz nazwę tego klejnotu. Kiedy zaś na początku XXI wieku pojawił się na aukcji, sprzedawano go w zestawie z dwoma rodzajami biżuterii oraz… śrubokrętem. Dowiedzcie się, dlaczego i poznajcie inne zaskakujące fakty związane z 78,53-karatowym fantazyjnie żółtym diamentem Porges.

Dlaczego „Porges”?

Mimo że diament zyskał taką nazwę dopiero w 1962 roku, to jest ona niczym innym, jak tylko nazwiskiem słynnego francuskiego handlarza kamieniami szlachetnymi, który żył na przełomie XIX i XX wieku. Jules Porges – bo właśnie o nim mowa – odegrał kluczową rolę w powstaniu firmy Randlords, która kontrolowała wydobycie diamentów oraz złota ze złóż znajdujących się na terenie Republiki Południowej Afryki. Wyjątkowo wcześnie rozpoznał on, jak duże znaczenie mają diamentowe znaleziska na terenie RPA. Zainteresował się tym regionem, rozpoczął inwestycje i niewątpliwie przyczynił się do tego, że kraj ten znalazł się w światowej czołówce pod względem wydobycia brylantów. Przy okazji dzięki tej i innym swoim decyzjom stał się jednym z najsłynniejszych oraz najbogatszych handlarzy kamieniami szlachetnymi na świecie.

Na pamiątkę wyjątkowych osiągnięć

Dlatego właśnie kiedy 41 lat po śmierci Francuza inny słynny wielbiciel cennych ozdób zakupił kolejny klejnot do swojej imponującej kolekcji, postanowił nazwać go nazwiskiem „Porges”. Był nim sam Harry Winston, a Jules Porges musiał mu tak zaimponować swoimi dokonaniami na rynku diamentowym, że ten zdecydował się rozsławić jego nazwisko w jeszcze jeden sposób – nazywając nim piękny kamień. Co ciekawe, mimo że w zbiorach tego legendarnego nowojorczyka znalazło się wiele diamentów, które nie miały jeszcze nazwy, Winston nigdy nie chciał, aby dać któremuś z nich swoje nazwisko. Nie wiadomo, czy to skromność, czy inne pobudki sprawiły, że słynny jubiler nigdy nie skorzystał z tej dość powszechnej wśród kolekcjonerów metody nazewnictwa.

Charakterystyka kamienia

W porównaniu z innymi klejnotami w kolorze fantazyjnie żółtym, Porges jest wyjątkowo duży – ma bowiem aż 78,53 karata. Jego czystość to klasa SI-1 (co oznacza, że posiada on w swojej budowie drobne inkluzje), a szlif to klasyczny, szlachetny asscher. Pośród tych cech najważniejszą jednak jest barwa, ponieważ fantazyjnie żółte ozdoby tego typu należą do rzadkości. Zalicza się je do grupy diamentów typu I, co oznacza, że w ich strukturze krystalicznej znajdują się wykrywalne ilości azotu (zazwyczaj mniej niż 0,1%). To właśnie ten pierwiastek jest odpowiedzialny za inny niż przezroczysty kolor kryształu i to dzięki niemu Porges może lśnić wyjątkowym żółtym blaskiem.

Pochodzenie klejnotu

Eksperci uważają, że podobnie jak wiele innych słynnych kamieni szlachetnych został on wydobyty na terenie Republiki Południowej Afryki. Być może właśnie dlatego Winston nazwał go nazwiskiem handlarza, który przyczynił się do rozkwitu tego regionu pod względem wydobycia brylantów. Nadal brakuje jednak szczegółowych danych dotyczących pochodzenia Porgesa, takich jak kopalnia, w której go odkryto, masa nieoszlifowanego samorodka czy też pierwsi właściciele diamentu. Zyskał on wyjątkową sławę dopiero wtedy, kiedy trafił do rąk Harry’ego Winstona. Słynny jubiler docenił unikatowe piękno tego kamienia, dlatego też przygotował mu iście wyjątkową oprawę. Zaprojektował aż dwa rodzaje biżuterii, w której centralnym miejscu miał znaleźć się Porges.

Jeden klejnot, dwie ozdoby

Pierwszym pomysłem, na który wpadł nowojorski jubiler, był prosty, minimalistyczny, wykonany ze złota pierścień, drugim zaś jego całkowite przeciwieństwo – kolorowa, bogato zdobiona broszka. W jej centralnym miejscu znajduje się imponujący klejnot, który jest otoczony żółtym złotem, platyną oraz mniejszymi szmaragdami, rubinami i przezroczystymi diamentami. Winston chciał, aby kamień ten mógł odgrywać podwójną rolę – ozdabiać zarówno pierścień, jak i broszkę – dlatego zaprojektował tę biżuterię tak, aby Porges mógł być z łatwością z niej wymontowany i ustawiony w innym miejscu. Po zrealizowaniu tego nowatorskiego pomysłu nowojorski jubiler nie cieszył się tymi ozdobami zbyt długo. Już w 1968 roku, a więc sześć lat po nabyciu klejnotu, sprzedał go kolejnemu właścicielowi, który do dziś pozostał anonimowy.

porgesdiamond

Sprzedaż unikatowej ozdoby

Nie wiadomo, jaką cenę zapłacił za ten słynny kamień Harry Winston ani ile dzięki niemu zarobił, sprzedając go kolejnemu kolekcjonerowi. Kiedy jednak w 2004 roku Porges miał ponownie trafić na sprzedaż, eksperci szacowali, że osiągnie on wartość od 600 tysięcy do 800 tysięcy dolarów. Aukcja odbyła się w ramach organizowanej w dniach 19 i 20 kwietnia wyprzedaży Magnificent Jewels w słynnym domu aukcyjnym Christie’s. W zestawie obok imponującego klejnotu znalazły się złoty pierścień, unikatowa broszka oraz… śrubokręt, za pomocą którego diament można było umieścić w obu tych ozdobach. Ostateczną ceną, jaką zdecydował się zapłacić za ten zestaw nowy właściciel, była kwota 769 100 dolarów, co oznaczało, że przewidywania ekspertów okazały się trafne. Od tamtej pory Porges nie trafił ponownie na sprzedaż, dlatego można przypuszczać, że od 15 lat znajduje się w rękach kolekcjonera, który zakupił go na aukcji Christie’s.

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • Edukacja

Najsłynniejsze diamenty świata – Paragon

24 października, 2018
Paweł Jaworski
0 Comments

Mimo że ma niecałe 30 lat, o początkach jego istnienia wiadomo naprawdę niewiele. Pewne jest natomiast, że z egzotycznej Brazylii trafił do światowej stolicy obróbki kamieni szlachetnych, a następnie do kolekcji jednego z najsłynniejszych jubilerów wszech czasów, którego zwykło się nazywać „królem diamentów”. Nosiły go najlepsze modelki świata, a jego unikatowy i bardzo rzadki szlif zaskakuje do dziś. Poznajcie historię ponad 100-karatowego diamentu Paragon.

Unikat na skalę światową

Mimo że brzmi dość swojsko, nazwa tego klejnotu nie oznacza oczywiście sklepowego rachunku. Wzięła się z języka angielskiego, w którym oznacza „archetyp” czy też „wzór doskonałości”. I nie ma w tych słowach ani cienia przesady, ponieważ zarówno kolor, jak i czystość oraz perfekcyjny szlif tego kamienia są naprawdę wyjątkowe, dzięki czemu doskonale pasują do jego nazwy. Została ona nadana przez pierwszego, a zarazem jedynego znanego właściciela ozdoby – światowej sławy jubilera Laurence’a Graffa, założyciela firmy Graff Diamonds Company. Sam Graff zwykł mówić o sobie, że diamenty zawsze go fascynowały, są nieodłączną częścią jego życia i urodził się właśnie po to, by być wśród nich. Marka stworzona przez jubilera jest obecnie jedną z największych na świecie, a jego majątek został w 2018 roku oszacowany na 5,6 miliarda dolarów.

Skąd pomysł na nazwę ozdoby?

Jak informuje książka „The Book of Diamonds” autorstwa Joana Youngera Dickinsona (ze wstępem napisanym przez samego Harry’ego Winstona), określenie „paragon” było używane wcześniej w odniesieniu do idealnych diamentów pozbawionych wszelkich skaz czy wytrąceń oraz osiągających masę ponad 100 karatów. A więc 137,82-karatowy klejnot o czystości IF (internally flawless – wewnętrznie bez skazy), najwyższej klasie barwy (D) oraz w niezwykle rzadkim, siedmiostronnym szlifie z pewnością zalicza się do tego elitarnego grona najpiękniejszych kamieni.

Nietypowe pochodzenie i wiele niewiadomych

Zwykło się uważać, że najsłynniejsze diamenty świata pochodzą albo z Afryki, albo z historycznych kopalni indyjskich. Paragon jest więc wyjątkiem od tej reguły – ten imponujący samorodek znaleziono bowiem w Brazylii, w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Mimo że od jego wydobycia minęło zaledwie niecałe 30 lat, to do dziś nie wiadomo nic o jego dokładnej dacie odkrycia, kopalni ani o początkowych losach. Nieznana jest nawet masa, jaką miał nieoszlifowany diamentowy samorodek przed jego obróbką jubilerską, ani to, w jaki sposób trafił z Ameryki Południowej do Europy.

Niecodzienny pomysł jubilerskiej sławy

Pewne jest natomiast, że kamień ten znalazł się w międzynarodowej stolicy gemmologii – w Antwerpii w Belgii. Tam zakupił go światowej sławy jubiler Lawrence Graff, a następnie zlecił jego cięcie oraz szlifowanie. To dzięki pomysłowi Graffa klejnot zyskał unikalny szlif latawca. Skąd taki pomysł? Decyzja o nadaniu Paragonowi tak nietypowego kształtu została spowodowana najprawdopodobniej pierwotnym wyglądem surowego kamienia. Nowemu właścicielowi zależało, aby wydobyć z niego jak najlepszą czystość oraz blask, a jednocześnie otrzymać ozdobę o jak największej masie ponad 100 karatów.

W jednym z najlepszych laboratoriów

Graff miał duże doświadczenie jako słynny jubiler, dlatego podjął odważną decyzję o oszlifowaniu klejnotu w kształt latawca. Z pomocą przyszło mu również 30 doświadczonych ekspertów pracujących w należącym do niego laboratorium i na co dzień zajmujących się obróbką jubilerską kamieni o dużej masie. Rozmiar Paragonu nie był więc dla nich ani przeszkodą, ani żadną nowością. Taki zespół szlifierzy połączony z tak pięknym diamentem musiał więc być pewną receptą na sukces. I rzeczywiście, zaprezentowanie oszlifowanego kamienia okazało się prawdziwą sensacją wśród kolekcjonerów oraz wielbicieli unikatowej biżuterii na całym świecie.

Uroczysta prezentacja wyjątkowej ozdoby

Po zakończeniu obróbki jubilerskiej Paragon osadzono jako zawieszkę w biżuterii równie unikatowej, jak on sam – w wyjątkowym naszyjniku-bransolecie projektu marki Graff Diamond Company. Ozdoba została wykonana ręcznie w jednym z najlepszych warsztatów należących do Graffa, a Paragon połączono w niej z kilkoma mniejszymi diamentami w różnych kolorach, takich jak fantazyjny niebieski, różowy oraz żółty. Na ich tle jeszcze bardziej wyróżnia się perfekcyjnie przezroczysta barwa tej cennej zawieszki. Całkowita masa wszystkich kamieni wykorzystanych w tym naszyjniku to 190,27 karata, a został on pokazany światu w 1999 roku, kiedy to wywołał prawdziwe poruszenie. Właśnie wtedy, z okazji uroczystości z okazji rozpoczynającego się nowego stulecia, została zorganizowana uroczysta gala sponsorowana przez diamentowy koncern De Beers oraz markę Versace. Na imprezie pojawiła się supermodelka Naomi Campbell, a jej szyję ozdabiała biżuteria, w której centralnym miejscu znajdował się Paragon.

paragondiamond

Charakterystyka klejnotu

Jak już wspomnieliśmy, diament Paragon ma masę wynoszącą 137,82 karata, barwa klasy D (dzięki czemu jest całkowicie bezbarwny) oraz czystość IF. Do tego dodać należy unikatowy siedmiostronny szlif zwany „latawcem” i mamy gotowy przepis na jeden z najpiękniejszych klejnotów na świecie. Jest on także kamieniem typu IIa, co oznacza, że w jego składzie chemicznym nie ma azotu (lub istnieją jedynie śladowe, niewykrywalne ilości tego pierwiastka). Dodatkowo w krysztale tym nie ma żadnych odkształceń plastycznych, dlatego o takich diamentach mówi się, że są strukturalnie doskonałe oraz chemicznie czyste.

Światowy gigant

Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę masę kamienia, Paragon jest dziesiątym na świecie największym oszlifowanym klejnotem o barwie typu D. Przed nim w zestawieniu znalazły się 530,20-karatowy Cullinan I, 317,40-karatowy Cullinan II, 273,85-karatowy Centenary, a także Jubilee, Millennium Star, La Luna, Orłow, Jacob-Victoria oraz Regent. Paragon to także piąty co do wielkości diament, którego barwa klasy D łączy się z czystością IF oraz największy na świece kamień tego typu w szlifie latawca. Nadal znajduje się w posiadaniu Graffa, dlatego nie wiadomo, jaką cenę osiągnąłby obecnie. Pewne jest natomiast, że informacja o jego sprzedaży wywołałaby prawdziwą sensację.

 

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • Najsłynniejsi szlifierze diamentów

Najsłynniejsi szlifierze diamentów – Marcel Tolkowsky

19 września, 2018
Paweł Jaworski
0 Comments

Zwykło się nazywać go „ojcem współczesnego szlifu brylantowego”. I nie ma w tym ani cienia przesady – kto wie, czy gdyby nie wieloletnie obliczenia matematyczne Marcela Tolkowsky’ego, to brylantowa biżuteria lśniłaby aż tak oszałamiającym blaskiem? Dowiedzcie się, jak ten pochodzący z polskiej rodziny szlifierz i matematyk wpłynął na pracę tysięcy specjalistów na całym świecie i na zawsze zapisał się na kartach historii jubilerstwa.

Z Białegostoku do Antwerpii

Marcel Tolkowsky był kuzynem Lazare Kaplana, o którym pisaliśmy w jednym z poprzednich wpisów. Urodził się 25 grudnia 1899 roku w Antwerpii w Belgii, w rodzinie Żydów pochodzących z Polski. Od najmłodszych lat obserwował pracę starszych szlifierzy ze swojej rodziny i – jak głosi anegdota – już jako dziewięciolatek umiał ciąć i szlifować diamenty. Nic dziwnego, jego rodzina od pokoleń była bowiem zaangażowana w pracę z tymi kamieniami szlachetnymi. Również dziadek Marcela, Abraham Tolkowsky, był znanym handlarzem, który od 1800 roku dostarczał te klejnoty europejskiej arystokracji. To właśnie on wyemigrował z Białegostoku do Antwerpii, która była wówczas światową kolebką jubilerstwa oraz obróbki najcenniejszych kamieni szlachetnych. Dwoje z dziewięciorga dzieci Abrahama – synowie Samuel i Maurice – również zajęło się handlem diamentami, jednak to syn Isadore został później ojcem matematyka, który na zawsze zmienił branżę szlifierzy tych klejnotów.

Ścisły umysł w służbie jubilerstwa

Marcel, bo właśnie o nim mowa, uważnie słuchał dziadka, który zawsze powtarzał, jak ważny jest techniczny aspekt obróbki kamieni szlachetnych. Dlatego postanowił wyjechać do Londynu i tam kontynuować naukę, a po zakończeniu studiów również karierę akademicką. Matematyczne wykształcenie, które zdobył, przydało mu się w późniejszych żmudnych obliczeniach wykonywanych podczas cięcia i szlifowania diamentów. Już jako temat doktoratu pisanego na Uniwersytecie w Londynie wybrał refrakcję światła w tych klejnotach, czyli zmianę kierunku jego rozchodzenia się. Pomysł Tolkowsky’ego polegał na zastosowaniu matematycznego podejścia w szlifowaniu brylantów, tak aby maksymalnie wydobyć ich blask.

 

Wzór dla pokoleń

Mniej więcej w tym samym czasie, w 1919 roku, Tolkowsky skończył pisanie książki „Diamond Design”, w której znalazła się stworzona przez niego specyfikacja szlifu znana pod nazwą „American Standard” (inne jej nazwy to „American Ideal Cut”, „Tolkowsky Cut” lub też „Tolkowsky Brilliant”). I mimo że od publikacji Tolkowsky’ego minęło już prawie sto lat, jest ona do dziś wzorem szlifowania diamentów oraz standardem w branży jubilerskiej. Uważa się nawet, że jest to idealne cięcie kamieni szlachetnych, które jak żadne inne potrafi wydobyć ich piękno. Nic w tym dziwnego – żmudne i szczegółowe obliczenia znanego szlifierza miały bowiem na celu uwzględnienie zarówno blasku, jak i wewnętrznego ognia drzemiącego w diamentowej bryle.

jakość szlifu

Na czym polega odkrycie Tolkowskiego?

Badacz był świadomy tego, że stał się on pierwszym naukowcem, który postanowił zgłębić właściwości struktury diamentowego kryształu i połączyć tę teorię z praktycznym zastosowaniem poczynionych obserwacji. We wstępie do swojej książki pisał: „Niezwykłym jest fakt, że chociaż sztuka cięcia i szlifowania diamentów jest znana od ponad dwóch tysięcy lat, to jest całkowicie empiryczna, a mimo że wielu współczesnych naukowców interesuje się diamentem oraz lista publikacji na jego temat szybko rośnie, to nigdzie nie można znaleźć żadnej pracy matematycznej określającej najlepszą formę tego klejnotu. Głównym celem moich badań jest obliczenie tego właśnie idealnego kształtu”. I rzeczywiście – jak postanowił, tak też zrobił.

Najlepsza forma diamentu

To właśnie Tolkovsky zauważył, że jeśli diamentowy smorodek zostałby przycięty zbyt głęboko lub zbyt płytko (czyli jego dolna część byłaby za długa lub kąty zbyt otwarte), to światło wydostawałoby się z jego boków lub dna, co spowodowałoby utratę blasku kamienia. Zarówno w swojej książce, jak i w pracy doktorskiej badacz udowodnił, że aby tego uniknąć i tym samym zmaksymalizować odbicie światła, brylant powinien zostać przycięty i wypolerowany w 58 faset ustawionych pod określonym kątem względem siebie. Jeżeli bowiem dolne fasety zostałyby oszlifowane pod kątem prostym, promienie świetlne odbiją się tak, że dadzą brylantowi maksymalnie dużo blasku. To dzięki takim właśnie proporcjom będzie zachwycająco lśnił, a jego potencjał zostanie wykorzystany w najlepszy sposób.

Szczegółowe wytyczne dla szlifierzy

Tolkowsky wyjaśnił nawet dokładnie, w jaki sposób fasety powinny zostać w okrągłym diamencie rozmieszczone. 33 z 58 należy utworzyć na koronie lub grubszej części nad pasem kamienia. Kolejnych 25 ma natomiast tworzyć pawilon, który jest stożkową podstawą diamentu. Przez lata powstawały oczywiście różne interpretacje tych wytycznych, jednak metoda Tolkowsky’ego zawsze była bazą, od której szlifierze zaczynali swoją pracę. Jedni tworzyli kilka jej wariacji, inni interpretowali ją w sposób indywidualny, ale nikt dotychczas nie zmienił radykalnie tych proporcji polerowanego brylantu i nie dokonał tym samym równie przełomowego odkrycia, jakie ma na koncie Marcel Tolkowsky.

Trudy wojennej zawieruchy

Po zakończeniu edukacji słynny badacz powrócił do Antwerpii, gdzie kontynuował rodzinną tradycję jako znany i utytułowany szlifierz diamentów. Nadeszła jednak II wojna światowa, podczas której sytuacja w Europie zdecydowanie nie sprzyjała rozwojowi nauki i jubilerstwa. Ze względu na swoje żydowskie pochodzenie Marcel Tolkovsky obawiał się jednak nie tylko o swoją karierę, lecz nawet bezpieczeństwo, ponieważ Belgia znalazła się pod okupacją nazistowskich Niemiec. Dlatego w 1940 roku postanowił wyemigrować do Stanów Zjednoczonych, gdzie spotkał się z wcześniej wspomnianym kuzynem – Lazarem Kaplanem. Tam kontynuował pracę w branży diamentowej – spełniał się jako projektant oraz sprzedawca brylantów. Był też wieloletnim honorowym członkiem stowarzyszeń Diamond Trading and Precious Stones Association oraz Diamond Dealers Club of America, któremu również przewodził. W 1975 roku, w wieku 76 lat, postanowił przejść na emeryturę.

Kolejni znani szlifierze z rodziny Tolkovsky’ego

Marcel Tolkowsky zmarł na niewydolność serca 10 lutego 1991 roku w szpitalu na Manhattanie w Nowym Jorku. Dożył 92 lat, ale jego sława jako szlifierza i badacza nie słabnie do dziś. Książka „Diamond Design” nadal jest bowiem ulubionym punktem odniesienia dla wielu ekspertów na całym świecie. Nie był on jednak ostatnim znanym szlifierzem pochodzącym z tej rodziny. Jego siostrzeniec, urodziny w 1939 roku Gabi Tolkowsky, również zdobył międzynarodową sławę. Wynalazł on nowy szlif zwany „flower cut”, a następnie dołączył do grona najlepszych ekspertów pracujących dla słynnego koncernu diamentowego De Beers.

 

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • Tradycje zaręczynowe na Świecie

Tradycje zaręczynowe w Indiach

6 września, 2018
Paweł Jaworski
0 Comments

Można powiedzieć, że ile religii w Indiach, tyle tradycji zaręczynowych. Nie byłoby to jednak do końca prawdą, ponieważ ceremonia zaręczyn różni się nawet w poszczególnych stanach tego kraju. Dowiedzcie się więc, jak zróżnicowane są poszczególne zwyczaje, ale także co jest ich elementem wspólnym oraz w czym są podobne do zaręczyn europejskich.

Bez ceremonii zaręczynowej ani rusz

Moment zaręczyn jest w hinduskiej kulturze niezwykle ważnym elementem ślubnej ceremonii. Nie wygląda on jednak jak romantyczne wyznanie miłości znane nam z amerykańskich filmów. W wydarzeniu tym biorą bowiem udział całe rodziny przyszłej panny młodej i jej wybranka. Jest ono pełne tradycyjnych rytuałów, bez których nie mogłoby dojść do kolejnego etapu, czyli ślubu.

Kiedy odbywa się spotkanie zaręczynowe?

Dawniej w kaście Radżputów spotkanie takie miało miejsce… zaraz po narodzinach dziecka płci żeńskiej! Ten pośpiech miał na celu zagwarantowanie dziewczynce odpowiedniego męża i uchronienie jej przed kontaktami z innymi mężczyznami, którzy mogliby ubiegać się o jej rękę. Obecnie nikt już aż tak się nie spieszy, ale zaręczynowe ceremonie wyglądają podobnie, jak dawniej. Różnią się jednak, jeśli mają miejsce w rodzinie chrześcijan, muzułmanów, hinduistów, ale także np. mieszkańców Kaszmiru czy też Pendżabu. Dlatego czasem ceremonia zaręczynowa oznacza oficjalnie ogłoszenie, że zakochani się zaręczyli, zaś innym razem jest to idealny moment na ustalenie dokładnej daty ślubu. Czas takiego wydarzenia również jest dość zróżnicowany – może ono odbyć się rok przed ślubowaniem albo nawet dzień lub dwa przed weselem.

Od czego zależy termin ceremonii zaręczynowej?

Data tego wydarzenia ma spory związek z religią, jaką wyznają przyszli nowożeńcy. W Indiach muzułmanie na ogół przestrzegają ślubnych zwyczajów opisanych w Koranie. Dlatego spotykają się na dzień przed weselem – wtedy właśnie rodzina pana młodego odwiedza dom panny młodej i przynosi jej upominki, takie jak ubrania, słodycze, owoce, ale także… suknię oraz biżuterię, którą kobieta założy w dniu ślubu. Następnie zakochani wymieniają się tradcyjnymi pierścieniami oraz deklarują zamiar wejścia w związek małżeński.

Chrześcijanie z kolei zaręczają się zacznie wcześniej – kilka miesięcy, a nawet lat przed ślubem. Następnie rodzice panny młodej organizują wesele i zapraszają na nie najbliższych przyjaciół oraz rodzinę. Brzmi znajomo, prawda? Jedyna różnica jest taka, że chrześcijańskie zapowiedzi są ogłaszane w Indiach nie tylko w kościele, do którego chodzi przyszła para młoda, lecz także w… lokalnych gazetach.

Ślubne tradycje hinduistów są już bardziej skomplikowane. Różnią się w zależności od grupy etnicznej oraz prowincji, którą zamieszkują zakochani. Wystarczy zapoznać się z kilkoma, aby zobaczyć, jak barwna i różnorodna jest tradycja zaręczynowa wyznawców tej religii:

Kaszmir

Oficjalna ceremonia zaręczynowa wśród społeczności zamieszkującej Kaszmir nosi nazwę „Kasamdry”. Data tego wydarzenia jest narzucana z góry i ustalana na podstawie zapisków z Kalendarza Kaszmirskiego. Następnie starsi z rodzin przyszłego pana młodego i panny młodej spotykają się w świątyni. Aby zaznaczyć czystość swoich intencji, obdarowują się kwiatami, a przyszli małżonkowie wymieniają pierścieniami. Następnie bliscy narzeczonej podają najbliższym jej narzeczonego tradycyjny pudding ryżowy „Var”. Po zakończeniu posiłku jest on także rozdawany dalszym krewnym oraz sąsiadom. Wtedy dopiero uważa się, że zaręczynowe formalności zostały dopełnione.

Pendżab

Zarówno w tradycji hinduskiej, jak i sikhijskiej ludności Pendżabu oficjalna ceremonia zaręczynowa nosi nazwę „Kurmai” lub „Shagan”. Może ona mieć miejsce na kilka dni lub nawet dzień przed ślubem i odbywa się w domu pana młodego lub w świątyn sikhijskiej, tzw. Gurudwarze. Rodzina panny młodej przychodzi tam z prezentami: ubraniami, słodyczami i suszonymi owocami. Następnie w praktyce sikhijskiej ojciec panny młodej daje przyszłemu zięciowi tradycyjne bransoletki o nazwie Kada, złoty pierścień oraz złote monety. Ten moment jest uważany za oficjalne przypieczętowanie zaręczyn.

Marwaris

W tej grupie etnicznej ceremonia zaręczynowa znana jest pod nazwą Mudha Tika. Rozpoczyna się odwiedzinami domu panny młodej przez rodzinę pana młodego. Przyszła synowa dostaje wtedy takie podarunki, jak kwiaty, słodycze, suszone owoce, ryż, cynamon, różne przedmioty wykorzystywane podczas obrzędów religijnych, ale także pierśconek z brylantem oraz strój i biżuterię, którą założy w dniu ślubu. Siostra panny młodej pomaga jej założyć tradycyjne ozdoby, a następnie przychodzi czas na prezenty dla pana młodego. Otrzymuje on od swoich przyszłych teściów pieniądze oraz biżuterię. Tę ostatnią pomaga mu założyć jego brat i w ten sposób zakochani stają się gotowi na oficjalną ceremonię zaślubin.

Gudźarat

Mieszkańcy tego stanu celebrują zaręczyny podczas ceremonii o nazwie Gol Dhana lub Gor Dhana. Panna młoda wraz z rodziną odwiedza rodzinny dom swojego wybranka i przynosi jego bliskim prezenty – pieniądze, ubrania i tradycyjne słodycze wykonane z kolendry i jaggery, czyli cukru trzcinowego. Zakochani ofiarowują sobie nawzajem pierścienie, otrzymują błogosławieństwo starszych członków rodziny, a następnie zajadają się przyniesionymi słodkościami.

Orisa

Ciekawe zaręczynowe zwyczaje mają miejsce w tym indyjskim stanie. Otóż ceremonia zaręczyn odbywa się tam… bez udziału przyszłych nowożeńców. Jedynie ich rodziny spotykają się w domu panny młodej, wymieniają pierścieniami, które będą nosić zakochani, a następnie ich ojcowie składają uroczystą przysięgę, że ich dzieci wstąpią w związek małżeński w wybranym dniu. Po tej części oficjalnej wszyscy zgromadzeni zaczynają zabawę połączoną z degustacją tradycyjnych lokalnych przysmaków.

W gronie najbliższych

Jak widać na podstawie powyższych przykładów, w Indiach ważne jest świętowanie w grupie. Przyszli państwo młodzi spędzają czas zaręczyn nie podczas romantycznej kolacji we dwoje, ale z całymi rodzinami, ponieważ obecność najbliższych jest równie istotna, co dwojga zakochanych (a nawet ważniejsza, tak jak w stanie Orisa). Często oboje otrzymują również pierścienie zaręczynowe, noszenie biżuterii z diamentem nie jest więc zarezerwowane tylko dla narzeczonej, tak jak na przykład w tradycji europejskiej. Nic dziwnego, wszak Indie to kraj, który od wieków słynął z produkcji najpiękniejszych i najsłynniejszych na świecie historycznych diamentów.

 

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
1 … 11 12 13 14 15 … 39

Ostatnie wpisy

  • Tiffany Blue Book 2025: Sea of Wonder – luksusowa biżuteria inspirowana oceanem
  • Pierścionki Zaręczynowe, Które Zachwycają – Jak Je Tworzymy?
  • Trendy w pierścionkach zaręczynowych na 2024 rok oraz prognozy na 2025
  • Skąd się biorą największe diamenty na świecie
  • Or Bleu Kolekcja Boucheron

Archiwa

  • maj 2025
  • grudzień 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • wrzesień 2022
  • czerwiec 2022
  • październik 2021
  • listopad 2020
  • grudzień 2019
  • październik 2019
  • wrzesień 2019
  • sierpień 2019
  • maj 2019
  • marzec 2019
  • październik 2018
  • wrzesień 2018
  • sierpień 2018
  • czerwiec 2018
  • maj 2018
  • marzec 2018
  • luty 2018
  • styczeń 2018
  • grudzień 2017
  • listopad 2017
  • październik 2017
  • wrzesień 2017
  • lipiec 2017
  • czerwiec 2017
  • maj 2017
  • kwiecień 2017
  • luty 2017
  • styczeń 2017
  • grudzień 2016
  • listopad 2016
  • październik 2016
  • wrzesień 2016
  • sierpień 2016
  • lipiec 2016
  • czerwiec 2016
  • maj 2016
  • kwiecień 2016
  • marzec 2016
  • luty 2016
  • styczeń 2016
  • grudzień 2015
  • listopad 2015
  • październik 2015
  • wrzesień 2015
  • sierpień 2015
  • lipiec 2015

Kategorie

  • ciekawostki
  • Diamentowe historie
  • DIAMOND STORIES
  • Edukacja
  • Moda w biżuterii
  • Najsłynniejsi jubilerzy i złotnicy
  • Najsłynniejsi szlifierze diamentów
  • Najsłynniejsze diamenty świata
  • Najsłynniejsze kolekcje biżuterii
  • Nasza biżuteria
  • Tradycje zaręczynowe na Świecie
  • Uncategorized

Copyright Michelson Diamonds, 2015
Pierścionki zaręczynowe, obrączki ślubne.