• Home
    • Edukacja
      • O nas
        • Sklep online
          • Kontakt
Logo

Edukacja

Comments

comments

Previous Next
  • ciekawostki

Najsłynniejsze diamenty świata – Moussaieff Red

22 stycznia, 2018
Paweł Jaworski
0 Comments

W przeciwieństwie do innych słynnych kamieni szlachetnych pochodzi on z Ameryki Południowej. I tak jak ognisty temperament jej mieszkańców jest znany na całym świecie, tak i ognista barwa tego klejnotu przyniosła mu międzynarodową sławę. Poznajcie więc losy największego czerwonego diamentu w historii – Moussaieff Red.

Dlaczego „Moussaieff Red”?

Nazwa tego diamentu składa się z dwóch elementów. Pierwszy z nich został dodany, aby pokazać światu, czyją klejnot jest własnością. Drugi natomiast podkreśla unikatową barwę tego kamienia szlachetnego. Zanim jednak usłyszano o Moussaieff Red, w latach 90. ozdoba ta została zakupiona przez William Goldberg Corporation of New York. Wtedy nazywała się Red Shield i taką nazwę nosiła aż do 2001 roku, kiedy to wystawiono ją ponownie na sprzedaż. Zwycięzcą aukcji okazała się firma Moussaieff Jewelers Ltd. i w ramach upamiętnienia tej transakcji diament ponownie nazwano – tym razem mianem Moussaieff Red.

Historia klejnotu – zaskakujące odkrycie

W przeciwieństwie do wielu słynnych kamieni szlachetnych, Moussaieff Red nie został odkryty ani w Afryce, ani w Indiach. Miejscem jego pochodzenia jest bowiem… Brazylia. Mimo że kraj ten nie jest diamentowym potentatem, w niektórych jego regionach wydobywa się te minerały. Bohatera dzisiejszego tekstu znalazł natomiast brazylijski rolnik. Zaskakujące odkrycie miało miejsce w połowie lat 90. XX wieku, a wyjątkowo cennym znaleziskiem od razu zainteresowała się firma William Goldberg Diamond Corporation of New York. Nie wiadomo jednak, za jaką kwotę został wówczas zakupiony przez jej przedstawicieli. Pewne jest jedynie, że szybko przetransportowano go do Stanów Zjednoczonych, gdzie szlifierze pracujący dla nowojorskiej spółki przystąpili do jego obróbki jubilerskiej.

moussaiff-red-diamond

Nowy właściciel i nowa nazwa

Masa diamentowego samorodka początkowo wynosiła 13,9 karata. Po przycięciu i oszlifowaniu powstał z niego zjawiskowy 5,11-karatowy klejnot, którego pełna nazwa brzmiała Red Shield by the Goldberg Corporation. Obowiązywała ona tylko do początków XXI wieku – wtedy kamień ten został sprzedany, a nowi właściciele postanowili upamiętnić swoją firmę w określeniu, którym posługujemy się do dziś. Od tamtej pory nie odnotowano kolejnej próby sprzedaży tego słynnego klejnotu, nie wiadomo więc, jaką wartość osiągnąłby on po wystawieniu na aukcji dzisiaj. Można go za to podziwiać w inny sposób – na wielu międzynarodowych wystawach, na których gości jako eksponat.

Muzealna sława

W latach 2003 i 2005 Moussaieff Red można było oglądać w amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej Smithsonian Institution. W 2003 roku gościł on na wystawie „Splendor of Diamonds”, która była czynna od 27 czerwca do 30 września w Waszyngtonie i przyciągnęła tysiące wielbicieli tych cennych kamieni szlachetnych. Obok tego czerwonego klejnotu wystawiono też takie sławy, jak Millennium Star, Heart of Eternity, Steinmetz Pink czy Ocean Dream.

Moussaieff Red – wśród ośmiu najpiękniejszych

Z kolei na przełomie lat 2005 i 2006 Moussaieff Red był gwiazdą wystawy „Diamenty” prezentującej osiem starannie wybranych eksponatów reklamowanych jako najpiękniejsze kamienie na świecie. Do tej elitarnej grupy zaliczono też Millennium Star, Steinmetz Pink, Incomparable, Ocean Dream, Heart of Eternity, Alnatt oraz 616 (diamentowy samorodek, który nie posiadał jeszcze swojej nazwy). Oprócz tych klejnotów w dniach od 8 lipca 2005 roku do 26 lutego 2006 pokazano także takie okazy, jak Eureka, Shah Jahaan, kamienie z kolekcji Aurora oraz 296 naturalnie kolorowych brylantów o łącznej masie 267,45 karata.

Charakterystyka słynnego klejnotu

Moussaieff Red to trójkątny minerał w szlifie brylantowym. Jego najważniejszą cechą jest charakterystyczny kolor, który sklasyfikowano jako fantazyjnie czerwony (lub rubinowo czerwony). Czystość kamienia to IF (internally flawless – wewnętrznie bez skazy), a masa wynosi 5,11 karata. Dzięki temu rozmiarowi po analizie w laboratorium gemmologicznym GIA zyskał on zaszczytne pierwsze miejsce w klasyfikacji największych czerwonych diamentów na świecie. Za tak unikatowymi cechami musi też kryć się odpowiednio wysoka wartość – w 2002 roku Moussaieff Red wyceniono na 8 milionów dolarów. Dziś prawdopodobnie kosztowałby jeszcze więcej.

Wyjątkowa barwa

Dzięki swojemu unikatowemu kolorowi kamień ten zalicza się do diamentów typu IIa. Są one niezwykle rzadkie – szacuje się, że stanowią zaledwie 0,1% wszystkich naturalnie występujących klejnotów tego typu. Czym się charakteryzują? W ich strukturze krystalicznej nie ma atomów azotu. Zazwyczaj daje to przezroczystą barwę, ale w wyjątkowych przypadkach powstają też fantazyjne odcienie, takie jak różowy, fioletowy lub właśnie czerwony. Jak to możliwe? Za kolor minerału odpowiadają albo zawartość atomów azotu, albo odkształcenia plastyczne powstałe podczas przedostawania się tych cennych minerałów do płytszych warstw skorupy ziemskiej.

Tak właśnie stało się z kamieniem Moussaieff Red, dzięki czemu dołączył on do prestiżowej grupy certyfikowanych czerwonych diamentów. Eksperci szacują, że znajduje się w niej zaledwie około 20 klejnotów z całego świata. Dlatego możliwość zobaczenia jednego z nich na żywo jest nie lada gratką. Wystawienie go na sprzedaż byłoby zatem sensacją na skalę międzynarodową. Przed transakcją, w której wziął udział Moussaieff Red, wcześniejsza aukcja z tego typu klejnotem odbyła się w 1987 roku. Wtedy właśnie 0,95-karatowy Hancock Red wylicytowano za 880 tysięcy dolarów. Trzeba było więc czekać kolejne 14 lat, aby ponownie móc zakupić diament o takiej barwie.

Unikat na skalę światową

O wyjątkowości kolorowych brylantów typu IIa świadczą chociażby wyliczenia, których dokonano w kopalniach Argyle w Australii. Odkryto tam, że na jeden karat różowego diamentu produkowanych jest milion karatów wszystkich klejnotów tego typu. A więc różowe kamienie stanowią zaledwie 0,0001% wszystkich pochodzących z tego miejsca. Czerwone klejnoty są jeszcze rzadsze i – co za tym idzie – bardziej wyjątkowe. Ich częstotliwość występowania jest więc jeszcze mniejsza niż 0,0001%. To również miało niemały wpływ na wysoką wartość Moussaieff Red.

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • ciekawostki
  • DIAMOND STORIES
  • Uncategorized

Różowy diament za 32 miliony dolarów

1 grudnia, 2017
Paweł Jaworski
0 Comments

Picasso wśród różowych diamentów – takim mianem został nazwany imponujący 14,93-karatowy kamień szlachetny Pink Promise Diamond, który 28 listopada został sprzedany na aukcji Christie’s Magnificent Jewels w Hong Kongu. Zwycięzca licytacji zapłacił za niego imponującą kwotę prawie 32 milionów dolarów.rozowy diament

Ponad 2 miliony dolarów za karat Pink Promise Diamond

Nowy właściciel wylicytował ten cenny klejnot za dokładnie 31 milionów 861 tysięcy dolarów. Masa diamentu wynosi 14,93 karata, a więc każdy z tych karatów kosztował kolekcjonera aż 2,13 miliona dolarów. Eksperci szacowali, że osiągnie on cenę od 28 do 42 milionów dolarów. Imponujące 32 miliony i tak znajdują się więc bliżej dolnej granicy tych przewidywań. Z taką kwotą Pink Promise Diamond znajduje się na drugim miejscu wśród najdroższych minerałów tego typu. Nie pobił bowiem światowego rekordu ustanowionego w grudniu 2009 roku. Wtedy właśnie – również na aukcji Christie’s w Hong Kongu – sporo mniejszy, bo 5-karatowy kamień o tej samej barwie został sprzedany za niemal 11 milionów dolarów. Dało to dokładnie rekordowe 2 miliony 155 tysięcy 332 dolary za karat.

Odważne zmiany poprzedniego właściciela

Zjawiskowy różowy diament został w 2013 roku zakupiony przez gemmologa i jubilera Stephena Silvera. Sprzedano go wówczas jako 16,21-karatowy kamień o barwie fancy intense pink (fantazyjnie intensywny różowy). Nowy właściciel stwierdził jednak, że wystarczy delikatnie oszlifować nowy nabytek, aby jeszcze lepiej wydobyć jego blask i poprawić barwę. Z pomocą doświadczonego szlifierza postanowił podjąć się tego niezwykle trudnego zadania. Planowanie zmian, a następnie obróbka jubilerska zajęła im kilka lat, ale podjęte ryzyko się opłaciło. Po zakończeniu prac klejnot ponownie poddano analizie w laboratorium gemmologicznym GIA, którego eksperci potwierdzili, że jego parametry znacznie się poprawiły. A tym samym wzrosła również jego wartość.

Skąd cena różowego diamentu?

Rahul Kadakia pełniący funkcję International Head of Jewellery w domu aukcyjnym Christie’s powiedział, że Pink Promise Diamond to prawdziwy Picasso w świecie różowych diamentów. Po obróbce zleconej przez Silvera niezwykle rzadki klejnot został bowiem sklasyfikowany przez ekspertów GIA jako fancy vivid pink (fantazyjnie żywy różowy), co jest najwyżej cenioną barwą wśród kamieni szlachetnych. Szacuje się, że zaledwie jeden na 1000 minerałów tego typu otrzymuje taką klasyfikację. Dodatkowo jego czystość to VVS1, a szlif jest owalny. Jest także ozdobą typu IIa, co oznacza, że należy do unikatowej grupy zaledwie 2% naturalnych diamentów wydobywanych na świecie. Ozdabia on biżuterię, w której został otoczony mniejszymi przezroczystymi brylantami. Właśnie w takiej postaci zjawiskowego pierścienia trafił na aukcję w Hong Kongu.

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • Edukacja
  • Najsłynniejsi jubilerzy i złotnicy

René Jules Lalique – cykl: najsłynniejsi jubilerzy wszech czasów

8 listopada, 2017
Paweł Jaworski
0 Comments

Był mistrzem secesji, wszechstronnie uzdolnionym artystą, ale także niezłym biznesmenem. Zaprojektowane przez niego wyroby szklane i biżuteria zajmują zaszczytne miejsca w wielu muzeach na całym świecie, a kolekcjonerzy płacą za nie bajońskie sumy. Dowiedzcie się więc, jak wyglądała droga do sławy francuskiego artysty René Julesa Lalique’a.

Wykształcenie przede wszystkim – gdzie pobierał nauki René Julesa Lalique?

Przyszły projektant biżuterii i produktów szklanych urodził się 6 kwietnia 1860 roku w niewielkiej miejscowości Ay w regionie Marne we Francji. Kiedy miał dwa lata, jego rodzice zadecydowali o przeprowadzce na przedmieścia Paryża. Tam chłopiec dorastał i zdobywał wykształcenie. W wieku 12 lat, w 1872 roku, wstąpił do Collège Turgot, gdzie uczył się różnych technik rysunku. Szybko dostrzeżono jego talent plastyczny, dlatego w latach 1874-1876 uczęszczał też na wieczorne zajęcia w paryskiej Szkole Sztuk Pięknych. Następnie spędził dwa lata w londyńskiej Crystal Palace School of Art Sydenham.

Rene-Jules-Lalique

Złotnicza praktyka

W tym samym czasie, dwa lata po śmierci ojca, postanowił również wykorzystać swoje zdolności i rozpocząć zdobywanie doświadczenia zawodowego. Podjął pracę jako praktykant w paryskiej pracowni złotniczej wybitnego i cenionego wówczas jubilera Louisa Aucoca. Tam zdobył wiedzę, która pomogła mu w przyszłości rozwinąć własny biznes. Bardzo chętnie uczył się sztuki handlu, ale jednocześnie utwierdził się też w przekonaniu, że jubilerstwo jest tym, co chce robić i z czym zwiąże swoje życie zawodowe.

Praca dla najlepszych

Wyjazd do Wielkiej Brytanii i praktyka zdobyta u Louisa Aucoca w połączeniu z talentem Lalique’a musiały doprowadzić do sukcesu. Po powrocie do Francji młody jubiler rozpoczął pracę jako niezależny artysta. Podpisywał umowy z takimi jubilerskimi sławami, jak marki Cartier czy Boucheron, aby projektować im biżuterię. Projekty Lalique’a świetnie się sprzedawały, ale nie były sygnowane jego nazwiskiem, dlatego po kilku latach pracy freelancerskiej jubiler postanowił stworzyć własną firmę. Udało się to w 1885 roku, w którym na paryskim rynku pojawiły się pierwsze klejnoty i ozdoby szklane podpisane nazwiskiem Lalique’a.

Mistrz art nouveau

Decyzja o stworzeniu własnej marki okazała się strzałem w dziesiątkę. Już pięć lat po starcie tego biznesu – w 1890 roku – René Jules Lalique został uznany za jednego z najlepszych francuskich projektantów biżuterii w stylu art nouveau (secesyjnym). W tym samym roku otworzył własny salon jubilerski w modnej paryskiej dzielnicy zlokalizowanej w pobliżu opery. Jego dzieła można było również kupić w sklepie Samuela Binga „Maison de l’Art Nouveau”. Dzięki temu Lalique szybko zdobył jubilerską sławę, a także rzesze klientów, którzy docenili jego talent oraz oryginalny styl. Uważano nawet, że nazwisko jubilera jest synonimem wyjątkowej kreatywności. W projektowanej biżuterii łączył metale szlachetne z oryginalnymi, nietypowymi kamieniami pochodzenia naturalnego, a także ze szkłem, kością słoniową, perłami czy też kolorową emalią. Dzięki temu w 1900 roku uczestnicy paryskiej wystawy Exposition Universelle uznali jego dzieła za najlepsze przykłady ówczesnego wzornictwa.

Wszechstronnie uzdolniony – René Julesa Lalique nie był tylko jubilerem

Oprócz biżuterii Lalique projektował również tkaniny oraz wzory tapet. Jego drugą największą pasją było jednak tworzenie wyrobów wykonanych ze szkła artystycznego. Niektórzy uważają nawet, że przyniosły mu one większą sławę niż jubilerstwo. Szczególnie lata 20. XX wieku okazały się przełomowe – artysta został wtedy doceniony za projekty szklane w stylu art déco. W obu dziedzinach sztuki Francuz upodobał sobie jednak podobne motywy przewodnie. Były nimi nawiązania do natury – kwiaty, liście i inne rośliny. Stały się one nawet cechą charakterystyczną twórczości Lalique’a. Z czasem zaczął on łączyć też obie pasje – w ten sposób powstała unikatowa wówczas biżuteria (np. broszki czy wisiorki) ozdobiona szkłem lub nawet w całości z niego wykonana.

Wizjoner i wynalazca

Lalique nie tylko projektował wyroby ze szkła. Nie ustawał też w staraniach, aby produkować je na skalę masową, tak by eleganckie szklane przedmioty codziennego użytku przestały być dobrem luksusowym i zagościły w domach przedstawicieli klasy średniej. Mówi się nawet, że to właśnie on „przyniósł szklankę do domu zwykłych ludzi”. Opracował bowiem takie techniki przemysłowe, które umożliwiły przyspieszenie produkcji oraz obniżenie jej kosztów. Dzięki temu ruszyła ona na dużą, nieznaną dotychczas skalę, a Lalique przyczynił się w ten sposób do rozwoju XX-wiecznej rewolucji przemysłowej.

Muzealne eksponaty

Biżuterię autorstwa Lalique’a chętnie nosiły współczesne gwiazdy, na przykład słynna francuska aktorka Sarah Bernhardt. Jego działalność artystyczna została również doceniona przez muzealników. Dzięki temu jego dzieła można podziwiać w wielu muzeach na całym świecie, między innymi w Muzeum Galusta Gulbenkiana w Lizbonie, Muzeum Lalique’a i Muzeum Sztuki Dekoracyjnej we Francji, Schmuckmuseum Pforzheim w Niemczech, Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie, Rijksmuseum w Amsterdamie czy też w Metropolitan Museum i Corning Museum w Nowym Jorku. Jeśli więc odwiedzicie którąś z tych instytucji, wypatrujcie eksponatów autorstwa słynnego Francuza.

W gronie najbardziej zasłużonych

René Jules Lalique został oficjalnie doceniony przez Francuzów. W 1897 roku uhonorowano go prestiżowym odznaczeniem – krzyżem Kawalera Legii Honorowej – za kolekcję ozdób wystawionych na Światowych Targach w Brukseli. Jest ono nadawane obywatelom Francji, którzy w szczególny sposób przyczynili się do rozsławienia oraz rozwoju kraju. W tym samym roku za zaprojektowane ozdobne grzebienie z kości słoniowej i rogu otrzymał również główną nagrodę podczas paryskiej wystawy biżuterii. W 1900 roku 50 milionów zwiedzających mogło natomiast podziwiać ozdoby autorstwa Lalique’a na paryskiej wystawie Exposition Universelle.

Artysta zmarł podczas II wojny światowej – 1 maja 1945 roku w Paryżu. Wtedy zarządzanie firmą przejął jego syn Marc. W 1977 roku również córka Marca Marie-Claude Lalique zajęła się projektowaniem ozdób ze szkła. Firma René Julesa istnieje więc do dziś, ale obecnie skupia się na wytwarzaniu drobnych przedmiotów wykonanych z kryształu.

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • ciekawostki
  • Tradycje zaręczynowe na Świecie

Tradycje zaręczynowe w Brazylii – romantycznie? Nic z tych rzeczy!

8 listopada, 2017
Paweł Jaworski
0 Comments

Tropikalny kraj słynący z pięknych plaż, największego na świecie karnawału i gwiazd piłki nożnej. Brazylia – bo właśnie o niej mowa – kojarzy się też z płomiennymi uczuciami (w końcu to tu powstaje wiele telenowel). Mogłoby się więc wydawać, że zwyczaje związane z zaręczynami są równie romantyczne i wyjątkowe. I o ile rzeczywiście można je nazwać wyjątkowymi, o tyle zazwyczaj mocno odbiegają od naszego wyobrażenia o romantycznych chwilach. Poznajcie najciekawsze tradycje zaręczynowe z Brazylii.

Różne zwyczaje na różnych etapach związku – poznaj brazylijskie tradycje

Brazylijczycy przestrzegają wielu norm społecznych, jeśli chodzi o zaręczyny i ślub. Noszenie obrączki czy pierścionka zaręczynowego również jest obwarowane różnymi zasadami, które nie są znane w Europie. Znaczenie mają materiał, z którego została wykonana ta biżuteria, sposób oraz okoliczności jej zakupu, a także palec, na którym jest noszona. Warto dodać, że zakładają ją nie tylko kobiety. W Brazylii również panowie nie stronią od drogich lub mniej kosztownych, symbolicznych ozdób.

Pierwsza obietnica miłości

Zanim zakochani się zaręczą, wcześniej noszą na prawej dłoni tak zwane „pierścienie obietnicy” (anel de compromisso). Są to ozdoby wykonane ze srebra lub stali, zakładane zarówno przez kobietę, jak i mężczyznę. Bardziej przypominają obrączki niż pierścionki zaręczynowe i wyglądają podobnie w wersji dla pań i panów. Nie oznaczają też, że para w przyszłości weźmie ślub, chociaż oczywiście może się tak stać. Są jedynie symbolem ich uczucia rozwijającego się w danym momencie – tu i teraz. Do poważniejszych deklaracji służy natomiast inna biżuteria.

Nowa tradycja – wiele niewiadomych

Zwyczaj noszenia pierścieni obietnicy jest dość nowy, dlatego nie ma szczegółowych zasad, jaka biżuteria i kiedy powinna zostać podarowana. Niektórzy zaczynają ją nosić po dwóch latach od pierwszej randki, inni już po dwóch miesiącach, a jeszcze inni nie zakładają jej wcale. Czasem wybierają również grawer – datę pierwszego spotkania, imię ukochanej i ukochanego lub inicjały obojga. Znaczenie ma również to, że tę nową tradycję szczególnie upodobali sobie młodzi Brazylijczycy, których często nie stać na pierścionek z brylantem za kilka tysięcy dolarów. Dlatego wybierają symboliczne, tańsze ozdoby.

Romantyczne oświadczyny? Niekoniecznie

Mimo że mieszkańcy Ameryki Południowej kojarzą nam się z ognistym temperamentem i płomiennymi uczuciami, większość Brazylijczyków nie zaręcza się w zjawiskowo romantycznych okolicznościach. Propozycja zamążpójścia nie jest również zaskoczeniem dla przyszłej panny młodej. Zaręczyny są najczęściej poprzedzone długimi rozmowami o wspólnej przyszłości. Ich wynikiem jest w końcu wspólna decyzja – pobieramy się. Następnie zakochani spotykają się z całą rodziną, aby poinformować ją o swoich planach matrymonialnych. Mało spektakularnie, prawda?

W roli głównej… osioł

Kolejnym zaskakującym zwyczajem, który nie ma nic wspólnego z naszymi wyobrażeniami o miłości i zaręczynach, jest wyzwanie stawiane przed przyszłym panem młodym. Brazylijska tradycja głosi, że zanim wstąpi on w związek małżeński, a rodzina jego wybranki zaakceptuje go jako przyszłego zięcia, musi on… oswoić dzikiego osła. Jeśli mu się to uda, zostanie uznany za odpowiedniego kandydata na męża, który poradzi sobie ze zmiennymi humorami i uporem przyszłej żony. W końcu nawet u nas znane jest porównanie „uparty jak osioł”. A brazylijskie narzeczone nie mają nic przeciwko takiej symbolice.

wild donkey

Biżuteria zaręczynowa dla niej i dla niego

Ciekawą odmianą od znanej nam tradycji są również brazylijskie pierścionki zaręczynowe. Zazwyczaj są one bowiem wybierane przez oboje zakochanych i zakładane zarówno przez przyszłą żonę, jak i męża. Powinny też być wykonane ze złota. Noszą oni te ozdoby przed ślubem, na palcu serdecznym prawej dłoni, jako znak, że planują wspólne zamążpójście. Podobnie odbywa się to w sąsiednim kraju – Argentynie. Po wstąpieniu w związek małżeński można pozostawić te ozdoby lub zamienić je na tradycyjne obrączki. Różnica jest taka, że po wypowiedzeniu sakramentalnego „tak” ozdoba ta powinna znaleźć się na palcu serdecznym lewej dłoni. Kolejną różnicą jest grawerowanie na obrączkach imion nowożeńców – żony na ozdobie męża i odwrotnie. Zwyczaj nakazuje również, że po 25 latach małżeństwa (tzw. srebrnej rocznicy) małżonkowie powinni zmienić tę biżuterię na nową.

A co z pierścionkiem zaręczynowym?

Tak popularny u nas pierścionek zaręczynowy z brylantem nie jest w Brazylii powszechnie używany. Czasem zdarza się, że przyszła panna młoda otrzymuje go od swojego ukochanego. Zwyczaj ten jest jednak uważany za tradycję zaczerpniętą ze Stanów Zjednoczonych i z hollywoodzkich filmów o miłości. Wielu Brazylijczyków twierdzi również, że nie jest to najlepszy pomysł ze względu na wysoki poziom przestępczości w kraju. Ostrzegają oni, że noszenie pierścionka z diamentem na co dzień jest zbyt niebezpieczne, ponieważ zwiększa ryzyko kradzieży tej cennej ozdoby. Obcokrajowcom, którzy chcą poślubić Brazylijkę i oświadczyć się jej zgodnie z tradycją ze swojego kraju, poleca się nawet zakup dwóch rodzajów biżuterii – skromnej, która będzie noszona codziennie, i bogato zdobionej, zakładanej na specjalne okazje.

Zaręczyny – i co dalej?

Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, na brazylijskim ślubie może być kilka druhen i drużbów. W przeciwieństwie do amerykańskiej tradycji, Brazylijczycy nie wybierają jednak tych osób zaraz po zaręczynach. Mimo że są oni mentorami i najważniejszymi pomocnikami pary młodej, dopiero kilka dni, kilka godzin lub nawet chwilę przed ślubem dowiadują się, że będą pełnić tak ważną funkcję. Zdecydowanie inaczej wygląda też wieczór panieński przyszłej żony. W naszej tradycji jest to huczna zabawa organizowana przez jej druhnę. W Brazylii szczęśliwą narzeczoną opiekuje się natomiast jej rodzina, a przygotowanie do ślubu zajmuje cały poprzedzający go dzień. Ma on upłynąć na rozpieszczaniu panny młodej, która zazwyczaj spędza go w spa. Masaże, zabiegi odnowy biologicznej i inne upiększające oraz relaksacyjne rytuały mają przygotować ją do tego ważnego wydarzenia.

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • DIAMOND STORIES
  • Edukacja

Kiedy najlepszy czas na zaręczyny?

12 października, 2017
Paweł Jaworski
0 Comments

Pomysłów na zaręczyny jest wiele – kolacja z okazji rocznicy rozpoczęcia związku, odwiedzenie symbolicznego miejsca ważnego dla zakochanych, wymarzone wakacje w tropikach, a dla tradycjonalistów również wizyta u rodziny podczas jednego ze świąt. Jest jednak taki czas w roku, kiedy najwięcej mężczyzn decyduje się na oświadczyny. Jaka data jest więc uznawana przez nich za najbardziej odpowiednią do zadania swojej ukochanej tego ważnego pytania? Podpowiadamy, że wbrew pozorom nie są to Walentynki.

Oświadczyny w święta Bożego narodzenia

Czas płomiennych deklaracji, czyli zaręczyny w grudniu

Według badania wykonanego na zlecenie brytyjskiej firmy ChilliSauce, w ciągu całego roku najpopularniejszym dniem zaręczyn jest Wigilia Bożego Narodzenia. I mimo że najwięcej ślubów odbywa się dopiero latem, to aż 31% ankietowanych właśnie od tego chłodnego grudniowego wieczoru zaczęło planowanie swojego wesela. Dopiero na drugim miejscu znalazło się obchodzone 14 lutego święto zakochanych (22% ankietowanych zaręczyło się lub chciałoby się zaręczyć właśnie wtedy). Jak pokazało badanie, grudzień jest jednak jeszcze bardziej gorącym okresem, jeśli chodzi o oświadczyny – na trzeciej pozycji pod względem popularności uplasowała się bowiem noc sylwestrowa (18%), a pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia również zdobył sporo uznania wśród ankietowanych.

Różna płeć – różne zdanie

Co ciekawe, inną opinię na temat najlepszego dnia do oświadczyn mieli biorący udział w badaniu mężczyźni, a innego zdania były kobiety. 24 grudnia zdobył uznanie aż jednej trzeciej panów. Można więc przypuszczać, że są oni bardziej przywiązani do tradycji, a czas spędzany z rodziną jest dla nich niezwykle ważny, dlatego chcieliby wykorzystać go do tak ważnej deklaracji. Większość pań zdecydowała natomiast, że wolałaby usłyszeć to ważne pytanie w Walentynki. Tę datę wybrało 23% ankietowanych płci żeńskiej, co pokazało, że kobiety są bardziej romantyczne i symboliczne święto zakochanych ma dla nich większe znaczenie. Jeśli więc planujecie oświadczyć się swojej wybrance, weźcie również pod uwagę tę opinię i zastanówcie się, czy ukochana nie podzieliłaby zdania pań biorących udział w badaniu.

Pierścionki zaręczynowe Michelson Diamonds

Internauci również wybrali grudzień miesiącem zaręczyn

Biorąc pod uwagę wyniki powyższej ankiety, można by przypuszczać, że media są zarządzane przez mężczyzn, ponieważ grudzień od lat jest uznawany za miesiąc zaręczyn. Do podobnych wniosków doszli użytkownicy Facebooka. Po zebraniu publikowanych w tym portalu społecznościowym zaręczynowych statusów od 2,6 miliona internautów z całego świata okazało się, że najwięcej z nich – bo aż 30% – zaręczyło się w listopadzie i grudniu. Najczęściej wymienianą datą była zaś właśnie Wigilia Bożego Narodzenia. Na kolejnych pozycjach znalazły się też 25 grudnia, sylwester oraz Walentynki. Jeśli więc wy również chcecie oświadczyć się swojej ukochanej pod koniec tego roku, najwyższa pora, aby znaleźć pierścionek zaręczynowy oraz zaplanować czas i okoliczności zaręczyn.

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • DIAMOND STORIES
  • Edukacja

Chytry dwa razy traci, czyli historia sprzedaży Lesedi La Rona

2 października, 2017
Paweł Jaworski
0 Comments

Nieco ponad rok temu opisywaliśmy wam diament o wdzięcznej nazwie Lesedi La Rona. Wydobyty w Botswanie kamyk ma rekordową masę 1109 karatów. Aukcja która odbyła się w czerwcu 2016 roku była poprzedzona potężną kampanią marketingową, w którą zaangażowały się wiodące światowe media. Niestety aukcja się nie powiodła i diament nie osiągnął ceny minimalnej 70mln $.

NEW YORK, NY - MAY 04: The 1109-carat rough Lesedi La Rona diamond, the biggest rough diamond discovered in more than a century, sits in a display case at Sotheby's on May 4, 2016 in New York City. The stone was found by Lucara Diamond Corp. last year at its Karowe mine in Botswana. The diamond, which is nearly the size of a tennis ball at 66.4 x 55 x 42mm and is believed to be about 2.5 billion to 3 billion years old, was named "Our Light" in the local Tswana language. Lesedi La Rona will be offered at auction in London on June 29 and be on display at Sotheby's New York. The diamond could sell for $70 million or more. (Photo by Spencer Platt/Getty Images)

O samym diamencie nie będę się dzisiaj rozpisywał. Ciekawych odsyłam do artykułu. Tylko krótkie zestwienie faktów i dat:

16 listopada 2015 – diament o msie 1111 karatów został wydobyty w kopalni Karowe w Botswanie należącej do Lucara Diamond Corporation

18 listopada 2015 – oficjalna informacja zostaje upubliczniona przez przedstawicieli spółki. Diament po czyszczeniu stracił dwa karaty i finalnie waży 1109 karatów

Od tego momentu rozpoczęła się intensywna kampania marketingowa. Diament okrzyknięto największym jaki został wydobyty w ostatnim stuleciu. Dodatkowo nieoszlifowany kryształ został przebadany przez zewnętrzne laboratorium gemmologiczne GIA, które potwierdziło jego wyjątkową barwę i czystość. Kolejne określenia – diament wielkości piłeczki tenisowej, drugi Cullinan, „nasze światło” rozpalały wyobraźnię i skupiały uwagę coraz to szerszej publiczności. Pamietam apogeum tej gorączki tuż przed aukcją, kiedy to Lupara poinformowała o fakcie ubezpieczenia diamentu na kwotę 100 mln $. Miało to stanowić potwierdzenie oczekiwanej ceny za diament.

29 czerwca 2016 roku w domu aukcyjnym Sotheby’s odbyła się aukcja Lesedi La Rona. Mimo wszelkich zabiegów speców od reklamy i Public Relation diament nie zmienił właściciela. Pisano, że diament zawiódł i inne podobne frazesy.

W zeszłym tygodniu media obiegła informacja o sukcesie Lupara Diamond Corporation. Lesedi La Rona został sprzedany. Nabywca, brytyjska firma Graff Diamonds zapłaciła za niego 53 mln $.

I teraz czas na krótkie podsumowanie – nie wiem jak dla Was, ale czy sprzedaż diamentu taniej o 8 mln $ to sukces??? Skąd ta kwota zapytacie – otóż na nieudanej aukcji w 2016 roku kupiec oferował 61 mln $ za diament. Wnioski pozostawiam Wam 🙂

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • DIAMOND STORIES
  • Edukacja

Najsłynniejsze diamenty świata – Mouawad Magic

23 września, 2017
Paweł Jaworski
0 Comments

W przeciwieństwie do innych słynnych diamentów, Mouawad Magic nie przechodził z rąk do rąk i nie znalazł się w centrum zaskakujących wydarzeń. Miał tylko jednego właściciela, który zachwycił się nim tak bardzo, że nadał mu tę magiczną nazwę i nigdy nie zdecydował się na jego sprzedaż. I nic dziwnego – jego cechy charakterystyczne rzeczywiście są godne uwagi i sprawiają, że klejnot ten jest unikatem na skalę światową. Dowiedzcie się więc, dlaczego Mouawad Magic jest tak wyjątkowy.

Dlaczego Mouawad Magic?

Nazwa tego kamienia została mu nadana w jeden z najpopularniejszych sposobów – pierwsza jej część wywodzi się od nazwiska jego najsłynniejszego właściciela, druga zaś podkreśla wyjątkowe cechy tego magicznego minerału. Robert Mouawad – bo właśnie o nim mowa – to słynny libański kolekcjoner kamieni szlachetnych zajmujący się również handlem biżuterią oraz cennymi klejnotami. Stoi także na czele międzynarodowego jubilerskiego imperium, Mouawad Jewelers, które istnieje na rynku już od ponad stu lat.

Wielbiciele Księgi Rekordów Guinnessa

Spółka Roberta Mouawada – Mouawad Jewelers – ma na koncie również pięć pobitych rekordów Guinnessa: stworzenie najdroższej na świecie szkatułki na biżuterię (Flower of Eternity Jewellery Coffer o wartości 3,5 miliona dolarów) czy też najcenniejszego naszyjnika (Mouawad L’Incomparable Diamond Necklace wart 55 milionów dolarów) ozdobionego największym diamentem o klasie czystości IF (407,48-karatowy Incomparable). Jubilerzy tej marki wykonali również najdroższą torebkę ozdobioną oczywiście brylantami – Mouawad 1001 Nights Diamond Purse kosztowała 3,8 miliona dolarów – oraz najbardziej luksusową bieliznę – Very Sexy Fantasy Bra za „jedyne” 11 milionów dolarów. Ostatnim rekordem był zakup najdroższego diamentu w szlifie gruszki – Mouawad Splendor o wartości 12,8 miliona dolarów.

Wyjątkowo cenne odkrycie

Diamentowy samorodek, z którego powstał Mouawad Magic, został wydobyty w kopalni Aredor w Gwinei na zachodzie Afryki. Miało to miejsce w 1991 roku, a kamień ważył wtedy 244,6 karata. Następnie trafił do kolebki jubilerstwa – Antwerpii w Belgii, gdzie jeszcze w tym samym roku cenne znalezisko zakupił Robert Mouawad. Miejsce pochodzenia klejnotu może zaskakiwać – Gwinea jest bowiem krajem, który wytwarza co roku tony brylantów, ale daleko mu do jego sąsiadów, na przykład Liberii czy Sierra Leone (nie wspominając już o takich potentatach, jak Republika Południowej Afryki). Gwinejskie klejnoty słyną jednak z wyjątkowo wysokiej jakości, a od 1984 roku ich produkcja wyraźnie wzrosła, dlatego w przyszłości kraj ten również może zyskać sławę jako producent najsłynniejszych kamieni.

baner-01

Obróbka jubilerska klejnotu

Robert Mouawad zakupił w Antwerpii nieoszlifowany samorodek. Następnie zlecił swojej firmie jego obróbkę – cięcie i szlifowanie. Prace te zostały poprzedzone szczegółową analizą minerału, tak aby maksymalnie wydobyć jego piękno i stracić przy tym jak najmniej masy cennego nabytku. Eksperci pracujący dla kolekcjonera zadecydowali w końcu, aby nadać kamieniowi szlif szmaragdowy. Uzyskali przy tym wyjątkową czystość diamentu, dzięki czemu jego wartość rynkowa wyraźnie wrosła.

Ważny element diamentowej kolekcji

Efekty pracy szlifierzy z pewnością usatysfakcjonowały nowego właściciela, ponieważ nazwał on klejnot „Mouawad Magic”, z czego druga część nazwy najprawdopodobniej miała podkreślić wyjątkowe cechy charakterystyczne diamentu. Robert Mouawad do dziś nie zdecydował się również na sprzedaż tego kamienia, można więc przypuszczać, że jest on jednym z najcenniejszych elementów jego spektakularnej diamentowej kolekcji. Z tego powodu nie wiadomo, jaką cenę osiągnąłby Mouawad Magic dziś, gdyby został wystawiony na aukcji.

Robert Mouawad
Robert Mouawad

Słynny kolekcjoner i wielbiciel diamentów

Nazwisko Roberta Mouawada jest dobrze znane wśród jubilerów i kolekcjonerów brylantów. Przedsiębiorca tak bardzo zaangażował się w rozwój diamentowego rynku, że podarował 6,8 miliona dolarów jednemu z najsłynniejszych laboratoriów gemmologicznych na świecie, Gemmological Institute of America (GIA), żeby wspierać jego rozwój oraz badania nad tymi cennymi minerałami. Aby okazać wdzięczność za tę cenną darowiznę, główny kampus nowej siedziby GIA został nazwany kampusem imienia Roberta Mouawada.

W towarzystwie diamentowych sław

Kolekcja diamentów znajdujących się w posiadaniu Mouawada również jest godna pozazdroszczenia. Mouawad Magic znalazł się bowiem w towarzystwie takich historycznych kamieni, jak słynny Indore Pears I i II (kolejno 46,95 karata i 46,7 ct), Ahmedabad (78,86 ct), Queen of Holland (135,92 ct), Excelsior (69,68 ct), President Vargas (44,17 ct) czy też Jubileusz (245,35 ct). Ponadto Mouawad jest również właścicielem kamieni Premier Rose (137,02 ct), Taylor-Burton (68,07 ct) oraz klejnotów mających jego nazwisko w swojej nazwie, np. Mouawad Splendor (101,84 ct), Mouawad Monolith (104,02 ct) i wiele innych. Mouawad Magic jest zaś czwartym co do wielkości diamentem w kolekcji Mouawada.

Charakterystyka diamentu

Ten klejnot w szlifie szmaragdowym ma 108,81 karata. Jego barwa została sklasyfikowana jako D, a czystość jako IF, czyli internally flawless (wewnętrznie bez skazy), co jest najwyższą klasą czystości wśród kamieni szlachetnych. Dokładne wymiary tego diamentu wynoszą 32,91 x 20,73 x 16,83 mm. Wszystkie te cechy charakterystyczne składają się na unikatowość oraz niezwykle dużą wartość Mouawad Magic. Jest on także trzecim największym klejnotem tego typu w szlifie szmaragdowym, a na liście największych diamentów o barwie typu D zajmuje najprawdopodobniej 21. miejsce.

Najczystszy z czystych klejnotów

Dzięki swojemu kolorowi Mouawad Magic jest zaliczany do niezwykle rzadkich kamieni typu II a. Stanowią one zaledwie 1-2% wszystkich diamentów pochodzenia naturalnego. Są też całkowicie bezbarwne oraz pozbawione wszelkich mechanicznych uszkodzeń czy też chemicznych zanieczyszczeń, które wpływałyby na kolor minerału. Zwykło się nawet mówić, że są to najczystsze z czystych brylantów. Nic więc dziwnego, że Robert Mouawad nigdy nie zdecydował się na sprzedaż tego cennego klejnotu.

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • DIAMOND STORIES
  • Edukacja
  • Uncategorized

Najsłynniejsze diamenty świata – Millennium Star

24 lipca, 2017
Natalia Wojciuk
0 Comments

Wierzono, że kamień ten przyniesie szczęście i jest zwiastunem pozytywnych wydarzeń. Już po jego odkryciu stał się przyczyną prawdziwego najazdu na niepozorny afrykański region, a w nowym tysiącleciu prawie doszło do jego kradzieży, przez co został bohaterem książki. Poznajcie te i inne zaskakujące fakty z historii diamentu Millennium Star.

Pochodzenie nazwy kamienia

Mimo że diament ten został odkryty w 1990 roku, nazwę nadano mu dopiero dziewięć lat później – w październiku 1999. Wcześniej poddano go obróbce jubilerskiej, a następnie był przygotowywany, aby stać się głównym bohaterem kolekcji De Beers Millennium planowanej przez słynny diamentowy koncern z okazji rozpoczęcia nowego tysiąclecia. Millennium Star miał więc zostać gwiazdą rozpoczynającego się nowego millennium.

Niezwykle cenne znalezisko

Millennium Star powstał z unikatowego samorodka o masie 777 karatów, który znaleziono w 1990 roku w okręgu Mbugi-May w Demokratycznej Republice Konga. Nie wiadomo, kim był szczęśliwy znalazca ani jak doszło do odkrycia takiego skarbu. Liczba 777 została jednak uznana za magiczną, dlatego wierzono, że klejnot ten przyniesie szczęście. Jego odkrycia nie udało się zachować w tajemnicy, dlatego już wkrótce region Mbugi-May odwiedziły tysiące poszukiwaczy wierzących, że i do nich los się uśmiechnie, dzięki czemu znajdą równie imponujący klejnot. Mimo wielu prób i starannego przekopywania tego terenu sukcesu Millennium Star nie udało się niestety nikomu powtórzyć.

MS1

Szybka sprzedaż

Ogromnym samorodkiem błyskawicznie zainteresowali się agenci słynnej diamentowej spółki De Beers. Zakupili oni znalezisko jeszcze przed jego obróbką jubilerską, a następnie zlecili jego cięcie i szlifowanie najlepszym ekspertom, z którymi współpracowali. Kamień trafił do laboratoriów w Republice Południowej Afryki, gdzie zajęli się nim szlifierze z RPA, Izraela, Belgii i Stanów Zjednoczonych. Tą ekipą kierował Nir Livant, znany izraelski mistrz pracujący dla grupy Steinmetz. Była ona wcześniej zaangażowana w obróbkę jubilerską 100,10-karatowego diamentu Star of the Season, który w 1995 roku sprzedano na aukcji Sotheby’s za imponującą kwotę 16,5 miliona dolarów.

Czasochłonna praca

Zespół szlifierzy przez około 5 miesięcy intensywnie pracował nad obróbką jubilerską samorodka. W tym czasie wykonano ponad 100 jego plastikowych modeli i starannie obliczano, jakie cięcie będzie dla niego najkorzystniejsze. Stworzono również specjalną „salę operacyjną”, w której panowały sterylne warunki potrzebne przy pracy nad tak cennym znaleziskiem. Porównywano je nawet do tych panujących na blokach operacyjnych najlepszych szpitali na świecie. Stale mierzono również temperaturę diamentu, aby uniknąć jakichkolwiek pęknięć czy uszkodzeń mechanicznych. W końcu zadecydowano, że kamień zostanie podzielony na trzy części – jedną większą i dwie mniejsze. Największy z nich został finalnie 203,04-karatowym Millennium Star. Nie wiadomo jednak, co stało się z pozostałymi dwoma klejnotami.

MS2

Gwiazda milenijnej kolekcji

Spółka De Beers nie spieszyła się z zaprezentowaniem Millennium Star publiczności. Ustalono, że jest on na tyle wyjątkowy, że stanie się główną atrakcją ich kolekcji Millennium Diamonds stworzonej z okazji zbliżającego się nowego tysiąclecia. W tym zbiorze znalazło się również 11 innych, niezwykle rzadkich niebieskich diamentów, których masa wynosiła łącznie 118 karatów. Wszystkie te okazy zaprezentowano na uroczystej gali, która odbyła się w Londynie. Szczególnie wyeksponowano wtedy oczywiście Millennium Star, który zaprezentowała francuska aktorka Sophie Marceau. Po tym wydarzeniu kolekcję można było podziwiać na wystawie Millennium Jewels Exhibition, a odwiedziło ją ponad 12 milionów zwiedzających.

Spektakularna próba kradzieży

Dzień 7 listopada 2000 roku stał się ważną datą w historii jubilerstwa, ale także brytyjskiej przestępczości. Właśnie wtedy podjęto nieudaną próbę kradzieży milenijnych klejnotów De Beers. Złodzieje postanowili działać z zaskoczenia, a gdyby ich plan się powiódł, staliby się posiadaczami prawdziwej diamentowej fortuny – wartość wszystkich eksponatów wyceniono bowiem na około 700 milionów dolarów. Pomysł przestępców wyglądał niemal jak scenariusz hollywoodzkiego filmu. Najpierw w okolicach wejścia do budynku, w którym odbywała się wystawa, rozpylili gaz, który miał zamaskować ich działania. Następnie – wyposażeni w maski przeciwgazowe i sprzęt do rozbijania gablot z klejnotami – wdarli się do środka.

Podjęcie wszystkich środków ostrożności.

Policja wiedziała jednak o planowanej kradzieży. Dzięki temu chwilę później złodzieje zostali otoczeni przez funkcjonariuszy i aresztowani. Ale nawet jeśli udałoby się im zbiec z łupem, nie staliby się miliarderami – w nocy poprzedzającej przestępstwo cenne klejnoty zostały bowiem zastąpione ich sztucznymi imitacjami, tak aby zwiększyć środki ostrożności. Historia ta odbiła się szerokim echem w mediach na całym świecie. Została również opisana w książce „Diamond Geezers” przez dziennikarza kryminalnego Krisa Hollingtona.

Podróż do Stanów Zjednoczonych

Po wystawie w Londynie przyszedł czas na zaprezentowanie Millennnium Star w waszyngtońskim Smithsonian Museum. Kamień ten został tam wystawiony w 2003 roku w ramach wydarzenia „Splendor of Diamonds Exhibition”. Oprócz tej diamentowej gwiazdy można było podziwiać tam takie klejnoty, jak Heart of Eternity, Steinmetz Pink, Ocean Dream czy też Moussaieff Red. Od czasów tej wystawy nie wiadomo jednak, gdzie znajduje się ta słynna ozdoba. Nie trafiła dotychczas do żadnego z domów aukcyjnych, dlatego eksperci uważają, że nadal pozostaje w zbiorach spółki De Beers. Z tego również powodu nie wiadomo, ile zapłacono by za nią, gdyby została wystawiona na sprzedaż. Nie ulega jednak wątpliwości, że nowy właściciel musiałby przygotować miliony dolarów.

MS5

Charakterystyka Millennium Star

Po obróbce jubilerskiej klejnot ten zyskał szlif gruszki, 54 odbijające światło fasetki oraz masę wynoszącą 203,04 karata. Jego barwa została sklasyfikowana jako D, a czystość jako IF, czyli internally flawless (wewnętrznie bez skazy). Eksperci uważają, że Millennium Star jest więc drugim na świecie tak dużym diamentem w kolorze klasy D i czystości IF (przed nim znajduje się tylko 273,85-karatowy Centenary). Jeśli chodzi zaś o samą barwę, kamień ten zajmuje piąte miejsce wśród największych w historii. Wyprzedzają go 530,2-karatowy Cullinan I, 317,4-karatowy Cullinan II, wspomniany wcześniej Centenary oraz 245,35-karatowy Jubilee.

Doskonały pod każdym względem

Ze względu na barwę Millennium Star zaliczono go też do klejnotów typu IIa, które stanowią zaledwie około 1-2% wszystkich naturalnych diamentów wydobywanych na świecie. Oznacza to, że w strukturze krystalicznej naszej gwiazdy nie ma żadnych odkształceń mechanicznych ani zanieczyszczających ją pierwiastków, które nadałyby jej inną barwę niż idealnie przezroczysta. Jeśli w brylantach znajduje się bowiem bor lub azot, zyskują charakterystyczny kolor. Na przykład ten drugi pierwiastek barwi je na żółto. Wtedy mówi się, że takie kamienie są typu I, który stanowi aż 98% wszystkich diamentów pochodzenia naturalnego. Z kolei śladowe ilości boru nadają klejnotom odcień niebieski i decydują o zakwalifikowaniu ich do typu IIb. Takie ozdoby to jedynie 0,1% naturalnie występujących brylantów.

Można więc powiedzieć, że klejnoty typu IIa – w tym bohater dzisiejszego tekstu – są doskonałe zarówno pod względem chemicznym, jak i strukturalnym. Eksperci zwykli też  nazywać je „najczystszymi z czystych”. Nic więc dziwnego, że Millennium Star stał się prawdziwą gwiazdą wśród kamieni szlachetnych.

Źródła zdjęć: https://www.quora.com/, https://www.independent.co.uk/, https://www.pinterest.com/

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • Edukacja
  • Najsłynniejsi jubilerzy i złotnicy
  • Uncategorized

Najsłynniejsi jubilerzy wszech czasów – Estelle Arpels i Alfred van Cleef

13 lipca, 2017
Natalia Wojciuk
0 Comments

Można powiedzieć, że Estelle Arpels i Alfreda van Cleefa połączyła miłość – i to nie tylko do luksusowej biżuterii oraz drogocennych klejnotów. Zanim powstała bowiem jedna z najsłynniejszych marek jubilerskich na świecie, wcześniej miał miejsce ślub córki sprzedawcy kamieni szlachetnych oraz syna szlifierza diamentów. Poznajcie ich historię.

Rodziny z jubilerskimi tradycjami

Zarówno Estelle Arpels, jak i Alfred van Cleef pochodzili z rodzin od lat związanych z jubilerstwem. Ojciec Alfreda – Charles – był niezwykle cenionym holenderskim szlifierzem brylantów, który przeniósł się do Paryża za panowania Napoleona III, aby rozwijać swoją karierę. Syn uczył się jako nastolatek sztuki szlifierskiej, ale później zdecydował się na związanie swojej przyszłości ze sprzedażą, a nie obróbką diamentów. W tym czasie jego przyszła żona dorastała w rodzinie trudniącej się handlem tymi kamieniami szlachetnymi. Ich działalność jubilerska przechodziła z pokolenia na pokolenie, dlatego sprzedawcami zostali również trzej bracia Estelle.

Praca na własny rachunek

Drogi Estelle Arpels i Alfreda van Cleefa połączyły się dzięki branży jubilerskiej, z którą oboje byli związani, a już w 1895 roku para wzięła ślub. 11 lat później Alfred wraz z trzema braćmi Estelle – Charlesem, a później Louisem i Julienem – postanowił założyć własną firmę jubilerską, Van Cleef & Arpels. Ich pierwszy salon został otwarty pod paryskim adresem Place Vendôme 22, niedaleko Lalique i hotelu Ritz. Początkowo wspólnicy inwestowali wszystkie zarobione pieniądze w kolejne sklepy. Dzięki temu w 1910 roku otwarto następny w Nicei, w 1921 w Cannes, a w 1935 w Monte Carlo. W 1939 roku powstał butik w Nowym Jorku, dzięki czemu firma rozpoczęła ekspansję międzynarodową, której kolejnym krokiem był salon w Palm Beach (1940 rok).

Estelle i Alfred

Rodzinny biznes

Głośno o tej firmie stało się w 1925 roku, kiedy to ozdobiona czerwonymi i białymi różami (wykonanymi z rubinów i diamentów) bransoletka ich produkcji zdobyła główną nagrodę na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Nowoczesnej i Przemysłowej. Dzięki trafionym inwestycjom oraz eleganckiej biżuterii, która szybko zyskała rzesze wielbicieli oraz klientów, założyciele Van Cleef & Arpels mogli śmiało mówić o sukcesie swojego pomysłu. Marka rozwijała się tak prężnie, że w latach 20. i 30. XX wieku do zarządzania nią zatrudniono kolejne pokolenia tej rodziny – między innymi córkę Alfrefa i Estelle, Renée Puissant, która objęła stanowisko dyrektora artystycznego.

Biżuteria od jubilerów Van Cleef & Arpels

Projekty powstające w jubilerskich pracowniach marki były znane przede wszystkim ze swoich geometrycznych, niemal kubistycznych kształtów, które zostały wprowadzone i wypromowane jeszcze na długo przed spopularyzowaniem stylu art déco. Następnie skupiono się na żywych kolorach oraz barwnych kamieniach szlachetnych, które miały ożywić stroje modne w latach 20. i 30. Wspólnicy postanowili też produkować nie tylko luksusową biżuterię, lecz także bogato zdobione przedmioty codziennego użytku, takie jak papierośnice, długopisy, grzebienie, zapalniczki czy puderniczki. Okazało się to strzałem w dziesiątkę – klienci byli zachwyceni takimi praktycznymi ozdobami.

biżuteria VCA

Odważne projekty i inwestycje

Marka była znana także ze swojego eksperymentowania z egzotycznymi materiałami, kolorowymi lakierami oraz emaliami czy też wielobarwnymi klejnotami. Te odważne rozwiązania sprawiły, że Van Cleef & Arpels szybko znalazła się w ścisłej czołówce najpopularniejszych firm jubilerskich na świecie. Została także pierwszą francuską spółką produkującą biżuterię, która otworzyła swoje salony w Japonii i Chinach.

Jubilerskie innowacje

Nie tylko oryginalna biżuteria przyczyniła się do spopularyzowania działalności Van Cleef & Arpels. Wspólnicy stale poszukiwali nowych ozdób, które można było wprowadzić do swojej oferty. W ten sposób wynaleziono między innymi minaudière, który został wprowadzony do sprzedaży w 1930 roku. Był to rodzaj bogato zdobionego złotego lub srebrnego pudełka, w którym eleganckie damy mogły przechowywać np. grzebień, szminkę i inne niezbędne przedmioty. Pomysł podsunęła podobno jedna z klientek salonu – Frances Gould, żona amerykańskiego kolejarza – która narzekała Charlesowi Arpels, że nie ma gdzie przechowywać swoich papierosów i innych potrzebnych rzeczy. Jej sugestie zostały wysłuchane, a minaudière szybko stało się bestsellerem.

innowacje

Maksymalne wyeksponowanie klejnotów

Kolejną nowością wprowadzoną przez Van Cleef & Arpels było opatentowane 2 grudnia 1933 roku osadzenie kamieni szlachetnych zwane „Serti Mysterieux” (tajemniczym lub niewidocznym). Polegało na takim ustawieniu klejnotów, aby wyglądały, jakby nic ich nie utrzymywało w konstrukcji biżuterii – nie widać było żadnych łapek, haczyków czy też ramek. W rzeczywistości były one przymocowane od spodu metalową siateczką zaczepioną o niewielkie rowki. Pozwalało to na maksymalne ich wyeksponowanie oraz nadanie całej ozdobie wyjątkowej lekkości i delikatności. Ta technika jest jednak niezwykle misterna i czasochłonna – może wymagać poświęcenia nawet 300 godzin pracy na jedną sztukę biżuterii. Dlatego wykonuje się ich zaledwie kilka rocznie i uchodzą one za naprawdę unikatowe.

Sławni klienci

Przez wszystkie lata swojej działalności marka zdobywała uznanie wśród klientów wywodzących się ze znanych królewskich rodów oraz w gronie międzynarodowych gwiazd. W gronie wielbicieli Van Cleef & Arpels znaleźli się między innymi książę i księżna Windsoru, książę Monaco Rainier i księżna Grace (czyli słynna laureatka Oscara Grace Kelly) czy też egipski król Farouk. Ozdoby tworzone przez jubilerów braci Estelle i Alfreda nosiły również Marlena Dietrich, Gloria Swanson, Elizabeth Taylor, Sharon Stone oraz Sophia Loren.

Dziś marka Van Cleef & Arpels posiada swoje salony na prawie wszystkich kontynentach. Roczna sprzedaż jej ozdób wynosi niemal 500 milionów euro, a biżuteria powstała na początku działalności Alfreda i braci Estelle osiąga na aukcjach kwotę setek tysięcy dolarów.

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
  • DIAMOND STORIES
  • Edukacja
  • Uncategorized

Rewolucja na rynku poszukiwaczy diamentów

7 lipca, 2017
Natalia Wojciuk
0 Comments

Diamentowy koncern De Beers właśnie rozpoczął wydobywanie tych kamieni szlachetnych na niespotykaną dotychczas skalę. Na wody Oceanu Atlantyckiego wypłynął największy na świecie i najbardziej zaawansowany statek służący do poszukiwania podwodnych diamentów.

Próby morskie i testy najnowszej inwestycji o nazwie SS Nujoma trwały około pięciu miesięcy. Po tym czasie przedstawiciele De Beers poinformowali, że zbudowana we współpracy z rządem Namibii jednostka pływająca jest już gotowa do rozpoczęcia prac na wodach należących do tego kraju. Otrzyma on 80 centów z każdego dolara, który zostanie zarobiony dzięki diamentowemu partnerstwu De Beers i Namibii, dlatego prezes tej spółki Bruce Cleaver, przewiduje, że jest to obecnie największy wkład w rozwój gospodarki tego państwa.

De Beers 3

Ten 113-metrowy gigant został stworzony w Norwegii i wyposażony w niezbędny sprzęt w Afryce Południowej. Już wkrótce pracę na pokładzie rozpocznie 80 członków załogi, którzy pomogą w wydobywaniu aż 48 diamentowych próbek dziennie. Do wyposażenia statku należą m.in. lądowisko dla helikopterów i 12000-tonowy silnik wysokoprężny. Pomoże on znacznie szybciej pobierać większe próbki, w których mogą znajdować się cenne diamenty. SS Nujoma to już szósty tego typu okręt, który dołączył do floty spółki Debmarine Namibia. Jednocześnie jest jedynym tak dużym i doskonale wyposażonym, dzięki czemu może poszukiwać klejnotów dwukrotnie szybciej niż jego poprzednik.

De Beers2

SS Nujoma ma pływać po obszarze ok. 6000 kilometrów kwadratowych wód należących do Namibii. Jego wartość wyceniono na 157 milionów dolarów, a eksperci koncernu szacują, że ma on pomóc w utrzymaniu wysokiego poziomu produkcji namibijskich brylantów aż do 2035 roku. Uchodzą one za jedne z najcenniejszych kamieni szlachetnych na rynku – są warte nawet 500 dolarów za karat, a więc dwa razy więcej niż inne klejnoty produkowane przez De Beers. Wydobycie tych cennych samorodków odbywa się głównie na ok. 120-140 metrach poniżej poziomu morza. Rocznie w ten sposób produkuje się ok. 1,2 miliona karatów. Ta gałąź rynku jest szczególnie ważna dla Namibii, ponieważ generuje aż jedną piątą wszystkich zysków tego kraju płynących z eksportu. Teraz liczby te mogą dodatkowo wzrosnąć.

De Beers

Bruce Cleaver podkreśla też, że podwodne poszukiwania diamentów stają się coraz ważniejszą metodą ich pozyskiwania, ponieważ wiele złóż znajdujących się na lądzie zostało już dawno wyczerpanych. Kamienie pochodzenia morskiego są także droższe i bardziej cenione, gdyż charakteryzują się wyższą jakością niż te lądowe – klejnoty niższej klasy są w sposób naturalny wypłukiwane, a w złożach pozostają te najlepsze. Są one również odpowiedzią rynku na rosnącą popularność syntetycznych brylantów. Analitycy z firmy Citi prognozują, że do 2030 roku sprzedaż tych sztucznych kamieni wzrośnie z 2% do ok. 10%, dlatego firmy wydobywające naturalne diamenty powinny skupić się na coraz lepszej ich jakości.

Biorąc więc pod uwagę, że zapotrzebowanie na podwodne klejnoty stale rośnie, takie jednostki pływające, jak SS Nujoma, są przyszłością rynku diamentowego na całym świecie.

Continue Reading
  • Email
  • Facebook
  • Twitter
  • Pinterest
  • Google+
1 … 5 6 7 8 9 … 16

Ostatnie wpisy

  • Tiffany Blue Book 2025: Sea of Wonder – luksusowa biżuteria inspirowana oceanem
  • Pierścionki Zaręczynowe, Które Zachwycają – Jak Je Tworzymy?
  • Trendy w pierścionkach zaręczynowych na 2024 rok oraz prognozy na 2025
  • Skąd się biorą największe diamenty na świecie
  • Or Bleu Kolekcja Boucheron

Archiwa

  • maj 2025
  • grudzień 2024
  • październik 2024
  • wrzesień 2024
  • sierpień 2024
  • kwiecień 2024
  • marzec 2024
  • luty 2024
  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • wrzesień 2022
  • czerwiec 2022
  • październik 2021
  • listopad 2020
  • grudzień 2019
  • październik 2019
  • wrzesień 2019
  • sierpień 2019
  • maj 2019
  • marzec 2019
  • październik 2018
  • wrzesień 2018
  • sierpień 2018
  • czerwiec 2018
  • maj 2018
  • marzec 2018
  • luty 2018
  • styczeń 2018
  • grudzień 2017
  • listopad 2017
  • październik 2017
  • wrzesień 2017
  • lipiec 2017
  • czerwiec 2017
  • maj 2017
  • kwiecień 2017
  • luty 2017
  • styczeń 2017
  • grudzień 2016
  • listopad 2016
  • październik 2016
  • wrzesień 2016
  • sierpień 2016
  • lipiec 2016
  • czerwiec 2016
  • maj 2016
  • kwiecień 2016
  • marzec 2016
  • luty 2016
  • styczeń 2016
  • grudzień 2015
  • listopad 2015
  • październik 2015
  • wrzesień 2015
  • sierpień 2015
  • lipiec 2015

Kategorie

  • ciekawostki
  • Diamentowe historie
  • DIAMOND STORIES
  • Edukacja
  • Moda w biżuterii
  • Najsłynniejsi jubilerzy i złotnicy
  • Najsłynniejsi szlifierze diamentów
  • Najsłynniejsze diamenty świata
  • Najsłynniejsze kolekcje biżuterii
  • Nasza biżuteria
  • Tradycje zaręczynowe na Świecie
  • Uncategorized

Copyright Michelson Diamonds, 2015
Pierścionki zaręczynowe, obrączki ślubne.