Mimo że ma niecałe 30 lat, o początkach jego istnienia wiadomo naprawdę niewiele. Pewne jest natomiast, że z egzotycznej Brazylii trafił do światowej stolicy obróbki kamieni szlachetnych, a następnie do kolekcji jednego z najsłynniejszych jubilerów wszech czasów, którego zwykło się nazywać „królem diamentów”. Nosiły go najlepsze modelki świata, a jego unikatowy i bardzo rzadki szlif zaskakuje do dziś. Poznajcie historię ponad 100-karatowego diamentu Paragon.
Unikat na skalę światową
Mimo że brzmi dość swojsko, nazwa tego klejnotu nie oznacza oczywiście sklepowego rachunku. Wzięła się z języka angielskiego, w którym oznacza „archetyp” czy też „wzór doskonałości”. I nie ma w tych słowach ani cienia przesady, ponieważ zarówno kolor, jak i czystość oraz perfekcyjny szlif tego kamienia są naprawdę wyjątkowe, dzięki czemu doskonale pasują do jego nazwy. Została ona nadana przez pierwszego, a zarazem jedynego znanego właściciela ozdoby – światowej sławy jubilera Laurence’a Graffa, założyciela firmy Graff Diamonds Company. Sam Graff zwykł mówić o sobie, że diamenty zawsze go fascynowały, są nieodłączną częścią jego życia i urodził się właśnie po to, by być wśród nich. Marka stworzona przez jubilera jest obecnie jedną z największych na świecie, a jego majątek został w 2018 roku oszacowany na 5,6 miliarda dolarów.
Skąd pomysł na nazwę ozdoby?
Jak informuje książka „The Book of Diamonds” autorstwa Joana Youngera Dickinsona (ze wstępem napisanym przez samego Harry’ego Winstona), określenie „paragon” było używane wcześniej w odniesieniu do idealnych diamentów pozbawionych wszelkich skaz czy wytrąceń oraz osiągających masę ponad 100 karatów. A więc 137,82-karatowy klejnot o czystości IF (internally flawless – wewnętrznie bez skazy), najwyższej klasie barwy (D) oraz w niezwykle rzadkim, siedmiostronnym szlifie z pewnością zalicza się do tego elitarnego grona najpiękniejszych kamieni.
Nietypowe pochodzenie i wiele niewiadomych
Zwykło się uważać, że najsłynniejsze diamenty świata pochodzą albo z Afryki, albo z historycznych kopalni indyjskich. Paragon jest więc wyjątkiem od tej reguły – ten imponujący samorodek znaleziono bowiem w Brazylii, w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Mimo że od jego wydobycia minęło zaledwie niecałe 30 lat, to do dziś nie wiadomo nic o jego dokładnej dacie odkrycia, kopalni ani o początkowych losach. Nieznana jest nawet masa, jaką miał nieoszlifowany diamentowy samorodek przed jego obróbką jubilerską, ani to, w jaki sposób trafił z Ameryki Południowej do Europy.
Niecodzienny pomysł jubilerskiej sławy
Pewne jest natomiast, że kamień ten znalazł się w międzynarodowej stolicy gemmologii – w Antwerpii w Belgii. Tam zakupił go światowej sławy jubiler Lawrence Graff, a następnie zlecił jego cięcie oraz szlifowanie. To dzięki pomysłowi Graffa klejnot zyskał unikalny szlif latawca. Skąd taki pomysł? Decyzja o nadaniu Paragonowi tak nietypowego kształtu została spowodowana najprawdopodobniej pierwotnym wyglądem surowego kamienia. Nowemu właścicielowi zależało, aby wydobyć z niego jak najlepszą czystość oraz blask, a jednocześnie otrzymać ozdobę o jak największej masie ponad 100 karatów.
W jednym z najlepszych laboratoriów
Graff miał duże doświadczenie jako słynny jubiler, dlatego podjął odważną decyzję o oszlifowaniu klejnotu w kształt latawca. Z pomocą przyszło mu również 30 doświadczonych ekspertów pracujących w należącym do niego laboratorium i na co dzień zajmujących się obróbką jubilerską kamieni o dużej masie. Rozmiar Paragonu nie był więc dla nich ani przeszkodą, ani żadną nowością. Taki zespół szlifierzy połączony z tak pięknym diamentem musiał więc być pewną receptą na sukces. I rzeczywiście, zaprezentowanie oszlifowanego kamienia okazało się prawdziwą sensacją wśród kolekcjonerów oraz wielbicieli unikatowej biżuterii na całym świecie.
Uroczysta prezentacja wyjątkowej ozdoby
Po zakończeniu obróbki jubilerskiej Paragon osadzono jako zawieszkę w biżuterii równie unikatowej, jak on sam – w wyjątkowym naszyjniku-bransolecie projektu marki Graff Diamond Company. Ozdoba została wykonana ręcznie w jednym z najlepszych warsztatów należących do Graffa, a Paragon połączono w niej z kilkoma mniejszymi diamentami w różnych kolorach, takich jak fantazyjny niebieski, różowy oraz żółty. Na ich tle jeszcze bardziej wyróżnia się perfekcyjnie przezroczysta barwa tej cennej zawieszki. Całkowita masa wszystkich kamieni wykorzystanych w tym naszyjniku to 190,27 karata, a został on pokazany światu w 1999 roku, kiedy to wywołał prawdziwe poruszenie. Właśnie wtedy, z okazji uroczystości z okazji rozpoczynającego się nowego stulecia, została zorganizowana uroczysta gala sponsorowana przez diamentowy koncern De Beers oraz markę Versace. Na imprezie pojawiła się supermodelka Naomi Campbell, a jej szyję ozdabiała biżuteria, w której centralnym miejscu znajdował się Paragon.
Charakterystyka klejnotu
Jak już wspomnieliśmy, diament Paragon ma masę wynoszącą 137,82 karata, barwa klasy D (dzięki czemu jest całkowicie bezbarwny) oraz czystość IF. Do tego dodać należy unikatowy siedmiostronny szlif zwany „latawcem” i mamy gotowy przepis na jeden z najpiękniejszych klejnotów na świecie. Jest on także kamieniem typu IIa, co oznacza, że w jego składzie chemicznym nie ma azotu (lub istnieją jedynie śladowe, niewykrywalne ilości tego pierwiastka). Dodatkowo w krysztale tym nie ma żadnych odkształceń plastycznych, dlatego o takich diamentach mówi się, że są strukturalnie doskonałe oraz chemicznie czyste.
Światowy gigant
Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę masę kamienia, Paragon jest dziesiątym na świecie największym oszlifowanym klejnotem o barwie typu D. Przed nim w zestawieniu znalazły się 530,20-karatowy Cullinan I, 317,40-karatowy Cullinan II, 273,85-karatowy Centenary, a także Jubilee, Millennium Star, La Luna, Orłow, Jacob-Victoria oraz Regent. Paragon to także piąty co do wielkości diament, którego barwa klasy D łączy się z czystością IF oraz największy na świece kamień tego typu w szlifie latawca. Nadal znajduje się w posiadaniu Graffa, dlatego nie wiadomo, jaką cenę osiągnąłby obecnie. Pewne jest natomiast, że informacja o jego sprzedaży wywołałaby prawdziwą sensację.